Z prozą Guya Gavriela Kaya zetknąłem się po raz
pierwszy lata temu, kiedy za grosze kupiłem na wyprzedaży zbiorcze wydanie
„Fionavarskiego Gobelinu”. Moja lepsza połowa uwielbiała (i uwielbia) fantasy i
zrobiłem to z myślą o niej, ale i sam chętnie sięgnąłem po ten tytuł. Nie kupił
mnie szczególnie. Nie był zły, ale jego lekkość kojarzyła się z prozą young
adult, a w treści nie brakowało naiwnych elementów. Wciąż jednak była to lepsza
lektura, niż większość współczesnej fantastyki. A „Dzieci ziemi i nieba”, chociaż
tematycznie to nie do końca moja bajka, to kawał naprawdę dobrej literatury
fantastycznej.
Młoda kobieta z pirackiego miasteczka. Młody malarz
z miasta-państwa słynącego z kanałów. Kobieta-szpieg na misji. I szkolący się
na żołnierza chłopiec. Czworo różnych ludzi, cztery różne historie na tle
zbliżającej się wojny i nadchodzących walk. I jedna nitka losu, która łączy ich
wszystkich, prowadząc… Właśnie, dokąd?
Nie każdy o tym wie, ale najsłynniejszym dziełem,
nad jakim pracował Guy Gavriel Kay, jest… „Silmarillion”. Tak, to dzieło, nad
którym Tolkien spędził całe życie, by ukazało się dopiero po jego śmierci, a i
to jedynie dzięki staraniom syna pisarza. Ten sam syn potrzebował jednak pomocy
przy poskładaniu wszystkiego do kupy i poprosił o to Kaya właśnie. Ale Kay
stworzył też wiele własnych, kultowych dzieł, a jego najnowsza powieść na
polskim rynku (autor niedawno opublikował także jej prequel), to kawał dobrej lektury
łączącej historyczne pasje autora z fantastyką.
Rzecz (swoją drogą dziejąca się w świecie znanym z
powieści „Lwy Al-Rassanu”, „Sarantyńska mozaika”, „Pożeglować do Sarancjum” i „Ostatnie
promienie słońca”, ale będąca dziełem samodzielnym) zabiera nas do świata
opartego na piętnastowiecznych Włochach, Bałkanach i Stambule. Kay, bawiąc się
historycznymi odniesieniami i dobrą opowieścią przygodową z konkretną, ale
nieprzesadzoną dawką fantastyki, zabiera nas w intrygującą i epicką podróż. Dużo
akcji, dużo różnorodności, mnóstwo ciekawych zdarzeń i interesujących postaci,
staje się gwarantem naprawdę dobrej rozrywki. Powiedziałbym, że w sam raz na
letnie dni, kiedy takie przygodowe historie najlepiej się czyta, ale dobra literatura
taką pozostaje niezalenie od wszelkich okoliczności, a „Dzieci ziemi i nieba”
są dobre.
I dobrze napisane. To, co w debiutanckim „Fionavarskim
gobelinie” było niedopracowane, tu jest już w pełni satysfakcjonujące. Kay
dojrzał jako pisarz, lata tworzenia rozwinęły go i pozwoliły nabrać wprawy, a i
talent na pewno nie poszedł na marne. Z połączenia tego wszystkiego z pasją
zrodziła się powieść warta poznania, jeśli lubicie udaną fantastykę niezalenie
od jej podgatunku. Epicka rozrywka na naprawdę dobrym poziomie zapewniona.
Recenzja opublikowana na portalu Kostnica.
Komentarze
Prześlij komentarz