R.L. Stine, zanim stworzył swoje opus magnum,
„Gęsią skórkę”, był autorem serii książek z cyklu „Ulica Strachu”. Teraz, za
sprawą netflixowej ekranizacji, czytelnicy znad Wisły dostają szansę poznania
tych powieści. Co prawda trzy tytuły, które trafiły właśnie na polski rynek nie
pochodzą z klasycznej serii, a jej reaktywowanej edycji sprzed kilku lat, ale
najważniejsze jest to, napisał je sam Stine i że trzymają poziom, oferując
kawał dobrego horroru dla nastoletnich odbiorców.
Która dziewczyna nie chciałaby, żeby ktoś taki, jak
Brendan Fear, zaprosił ją na swoją osiemnastkę? Pewnie znalazłaby się niejedna,
jednak Rachel do nich nie należy. Kiedy więc jej marzenie się spełnia,
dziewczyna nie powinna mieć powodów, by nie skorzystać z okazji. Tu jednak na
scenę wkracza jej przyjaciółka, która radzi jej nie iść na przyjęcie. Rachel
oczywiście nie słucha, nie chce wierzyć w klątwę ciążącą rzekomo nad Fearami.
Szybko jednak przekonuje się, że przyjaciółka miała rację, a w starym domu
zaczyna się gra, jakiej nikt się nie spodziewał…
R.L. Stine największą sławę zyskał za sprawą serii
horrorów dla młodych czytelników „Gęsia skórka”, które tak znakomicie
zaadaptowane zostały na serial telewizyjny – mniej już jednak udanie na kinowe
hity. Zanim jednak stworzył ten niemalże telenowelowy cykl, był już autorem
„Ulicy Strachu”, która debiutowała w 1989 roku. Od tamtej pory stworzył wiele
serii i podserii cyklu, łącznie wydając ponad 160 książek, niektóre bardziej,
inne mniej dojrzałe, co dało „Ulicy Strachu” miano największego bestsellera w
swojej kategorii. Nic więc dziwnego, że już w latach 90. XX wieku chciano zekranizować
całość. Niestety serial nie doszedł do skutku, tak samo jak seria mająca
wyglądać jak filmowy „Krzyk” i dopiero w 2015 roku zaczęto pracować nad
trylogią, która niedawno pojawiła się dzięki Netflixowi. I choć bynajmniej nie
jest to rzecz do końca spełniona, warto ją obejrzeć. A przy okazji dzięki niej
doczekaliśmy się polskiego wydania kilku powieści.
Co to są za powieści? Jak pisałem nie z samych
początków cyklu, a z serii reaktywowanej pod tytułem „A Fear Street Novel” w
2014 roku. Cykl ukazywał się do kwietnia roku 2017 i zamknął na sześciu tomach
– tyle zakontraktowane miał autor, chociaż jak sam przyznał miał w planach
więcej części. Trzy z nich, pierwsza, trzecia i szósta trafiły na polski rynek.
Kolejność nie ma jednak znaczenia, bo łączy je miejsce akcji, a nie ciąg
przyczynowo skutkowy. Istotne jest to, że to kawał udanej lektury dla
nastolatków. Mamy tu połączenie thrillera i horroru, niezły klimat i całkiem
ciekawą treść. Wszystko to jest proste, od kreacji bohaterów, po styl, ale tego
przecież oczekuje grupa docelowa.
W skrócie, sympatyczna lektur z dreszczykiem dla młodych. Jeszcze nie dorosłych, ale już bardziej dojrzałych, niż typowi odbiorcy „Gęsiej skórki”. Co prawda ja w tym wieku zaczytywałem się już Kingiem, Mastertonem czy Koontzem, ale uważam, że „Ulica strachu” to całkiem niezłe dzieło do rozpoczęcia swojego przygody ze światem grozy.
Komentarze
Prześlij komentarz