Io Sakisaka powraca z nową mangą. Po znakomitych
„Ścieżkach młodości” w końcu możemy przeczytać kolejne dzieło autorki („Hala”,
do którego projektowała postacie nie wliczam). I jest to dzieło znów bardzo
udane. Owszem, skierowane głównie do przedstawicielek płci pięknej, a jednak zapewniające
solidną dawkę emocji i miłosnych uniesień każdemu ich miłośnikowi. I to
wykonane w naprawdę dobrym, choć klasycznym, stylu.
Dwie dziewczyny. Dwóch chłopaków. Szkoła. Przyjaźń.
Miłość.
Yuna to typowa marzycielka. Akari do miłości
podchodzi w chłodny sposób. Obie zaprzyjaźniają się ze sobą, ale poznają też i
Rio i Kazuomiego. Ten pierwszy to typowy popularny chłopak, drugi jest
lekkoduchem. Co wyniknie ze spotkania ich wszystkich? Tym bardziej, gdy na
scenie pojawią się zarówno rodzące dopiero uczucia, jak i… konflikty!
Lubię shoujo, bo lubię romantyczne historie, nie ma
co ukrywać. Wiem, że to uogólnienie, bo szojki to jednak nieco bogatszy i
pojemniejszy gatunek mangi, jednak nie oszukujmy się, miłość jest tam
najczęściej spotykanym tematem. i zawsze jest dużo wątków obyczajowych, a
życiowa strona każdej opowieści, z którą przecież czytelnik może się
identyfikować, zawsze należy do moich ulubionych w każdym typie dzieł, pod
warunkiem dobrego wykonania. A tu jest dobrze wykonana.
Szkolne życie, nastoletnie miłości, problemy na tym
polu, jak również problemy z przyjaciółmi. Humor, łzy, miłość... Standard,
prawda? Ale standard zawsze pożądany przez miłośników gatunku. Jeśli na to
właśnie czekaliście, a chyba nie mogło być inaczej, nie zawiedziecie się na
pewno, bo „Kocha… nie kocha…” to kawał dobrej obyczajowo-romantycznej mangi,
którą czyta się jednym tchem. Fabuła nie jest wprawdzie odkrywcza, ale przecież
nikt tego nie szuka, sięgając po tego typu opowieści. Robi to z konkretnych
powodów, a te jego oczekiwania zastają zaspokojone.
Sympatyczni bohaterowie i nieskomplikowana, ale
wciągająca i emocjonująca treść z miejsca przypadły mi do gustu. Od tego
zresztą są. Szata graficzna też jest znakomita, lekka, zwiewna, a zarazem
dopracowana i miła dla oka… Autorka unika czerni czy nadmiernego cieniowania,
tła często są białe, ale znakomicie pasuje to do treści. Jeśli lubicie
romantyczne komiksy, nie wahajcie się. Warto, bo to rzecz, która ma swój urok,
klimat i treść satysfakcjonującą miłośników tego typu opowieści, nie tylko tych
mających na karku kilkanaście lat.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz