X-Men. Era Apocalypse'a #3: Wojna – John Francis Moore, Jeph Loeb, Warren Ellis, Fabian Nicieza, Scott Lobdell, Lary Hama, Steve Epting, Steve Skroce, Ken Lashley, Andy Kubert, Joe Madureira, Tony Daniel , Chris Bachalo, Adam Kubert, Renato Arlem, Roger Cruz, Charles Mota, Eddie Wagner
Jeśli miałbym wybrać moją ulubioną erę komiksów o
X-Men, bez dwóch zdań byłyby to lata 90. XX wieku. Lata, gdy na rynku ukazywało
się multum różnych serii, nad którymi władzę starał się trzymać Chris
Claremont, który dekadę wcześniej przywrócił przygodom Mutantów świetność i
wyniósł na wyżyny, a szata graficzna do dziś pozostaje niepobita. To wtedy też
powstał największy x-menowy event, ukazująca się od pewnego czasu „Era Apocalypse’a". Czy jest to wybitna
opowieść? Nie, ale na pewno warta jest poznania, bo to interesująca, ciekawa
klimatem i dość różnorodna historia stricte rozrywkowa, która oferuje nam
równie wiele akcji, co tekstu.
W świecie po śmierci Xaviera, gdzie odmieniona rzeczywistość
stała się domeną Apocalypse’a, mutanci pod przywództwem Magneto starają się
zyskać przewagę nad wrogiem. Teraz, gdy powróciły wspomnienia o poprzednim
życiu, a u Apocalypse’a pojawia się zdrajca, wszystko wydaje się zbliżać do
szczęśliwego finału. Ale czy to może się udać?
„X-Men” na polskim rynku zadebiutowali w roku 1992 i
komiksy z tej serii ukazywały się przez kolejne pięć lat, kończąc się na 53
zeszytach i jednym wydaniu specjalnym w ramach „Mega Marvela” (plus dwoma
poświęconymi Wolverine’owi). Wydawanie cyklu zakończyło się jednak na krótko
przed rozpoczęciem się opowieści „Era Apocalypse’a”. Na szczęście jakiś czas
temu wydawnictwo Mucha Comics zdecydowało się wydać cały (no prawie, bo
dostaliśmy tylko część wprowadzającej do fabuły opowieści „Legion Quest”) ten
eventy w zbiorczych tomach i w chwili obecnej zbliżamy się już do jego końca.
owszem, można w tym miejscu ponarzekać, że wydawca mógł zdecydować się na
lepszą opowieść (bo jest dużo lepszych), ale na pewno jest to jedna z najważniejszych
historii z X-Men i każdy miłośnik serii powinien ją poznać. Tym bardziej, jeśli
wychował się na TM-Semicowych zeszytach.
Każdy tom „Ery Apocalypse’a” to zbiór zeszytów
różnych serii, tworzonych przez różnych artystów, więc poziom też bywa różny.
Wszystko jednak sprowadza się do ukazania nam alternatywnej, dystopijnej wizji
losów marvelowskich mutantów, w której autorzy bawią się postaciami i wątkami,
puszczając do nas oko i intrygując nas zarówno tym, jak potoczyły się losy
bohaterów, jak i epickością. Bo epicki jest ten event i to jeszcze jak. Rozpisany
na dziesiątki zeszytów i jeszcze więcej postaci, pełen akcji choć i – obowiązkowo
dla lat 90. – dialogów, dostarcza nam sporo dobrej rozrywki. Rozrywki
sentymentalnej dla tych, którzy wychowali się na podobnych dziełach, ale i
intrygującej dla nowych odbiorców, bo nie trzeba znać tutaj zbyt wielu
informacji by wejść w ten szalony, pokręcony – także dla dobrze zorientowanych
w serii czytelników – świat.
Najlepsze jednak i tak pozostają ilustracje.
Epting, bracia Kubert czy Bachalo pokazują, na co ich stać, serwując nam
grafiki, jakie wprost się kocha. Realistyczne, dopracowane, często jakże
zadziorne, wręcz agresywne, z oszczędną, idealnie dobraną do nich kolorystyką,
z miejsca wpadają w oko. Takich rysunków w komiksach już się nie spotyka,
niestety i nawet, jeśli zdarzają się tu słabsze prace, jako całość „Era
Apocalypse’a” wygląda znakomicie. Zbędne staje się więc chyba powiedzenie, że
polecam ten komiks waszej uwadze, bo jest tego wart. Nie ma bowiem fana
komiksu, który by o nim nie słyszał, a szansa poznania całości w rodzimym
języku to nie tylko doskonała okazja by w końcu zaznajomić się z całym eventem,
ale i powrócić, a może dopiero wejść, do uniwersum X-Men i odkryć jego
bogactwo.
Komentarze
Prześlij komentarz