Maggie O'Dell powraca po kolejnej książce przerwy i
musi zmierzyć się z psychopatą, który zaraża ją i agentów tajemniczym wirusem.
Zaczyna się gra o przetrwanie. Teraz jednak zginąć może każdy, a ofiar być
więcej, niż ktokolwiek byłby gotowy dopuścić…
Przyznam szczerze, że po przeczytaniu poprzedniej
powieści autorki „Trucizny" bałem się, że Kava właśnie się skończyła. Nie
żeby kiedykolwiek była na szczycie, bo to dość przeciętna, a czasem nijaka
pisarka. Bałem się jednak, że nie dość, iż pisze coraz gorzej, to jeszcze nie
ma już pomysłów, brak jej polotu, zaskoczeń... Całkiem przyjemnie było więc
przekonać się, że jest zupełnie inaczej. A wszystko za sprawą „Zabójczego
wirusa".
Nie mówię, że lepiej jest stylistycznie, bo nadal
Kava to Kava i jej dzieła to tani odpowiednik fastfoodu. Za to fabuła jest tu
dość zawiła, jak na możliwości autorki i pełna nienajgorszych zwrotów akcji.
Nie brak w niej też humoru, romansu i brutalności. A wszystko to pomieszane z
rzeczywistymi wydarzeniami i lekkością treści. Pomysłów Kavie tym razem nie
brakuje i tylko żal, że nie ma w tym wszystkim większego sensu. Ale nigdy go
przecież nie było. Nie zmienia to jednak faktu, że Kava tak przyzwoitej
powieści nie napisała od czasu „W ułamku sekundy”.
Fani na pewno będą zachwyceni, a pozostali? Jeśli
lubią thrillery, które nie wymagają od nich myślenia i nie straszą ambicją, też
się nie zawiodą. To nie literatura, który by zachwyciła, ale czyta się całkiem
nieźle.
Komentarze
Prześlij komentarz