Dragon Ball Super #81: Goku's Conflict – Akira Toriyama, Toyotarou

KONFLIKT GOKŪ

 

Nowy rozdział „Dragon Balla Super” to rzecz dokładnie taka, jakiej mogliście się spodziewać. Co to znaczy? Że dostajemy po prostu kolejną porcję walki. Dynamicznej, szalonej, typowej dla serii, ale jednocześnie przełamanie porcją humoru, za sprawą powrotu Jaco.

 

Walka z Heeterami trwa! Gdy Granola kończy najprawdopodobniej zabity przez przeciwnika, wydaje się, że nie ma już żadnej nadziei. Ale wtedy Vegeta przekazuje Gokū resztki swej energii, a ten znów staje do pojedynku. Tylko czy ma szansę? Siłowo nie, ale przecież mogą istnieć techniki, których wróg nie zna. Pozostaje jednak pytanie czy to wystarczy…

 

To kolejny rozdział „Smoczych kul”, o którym można powiedzieć, że przez całość jego trwania śledzimy właściwie tylko kolejną wymianę ciosów. Raz jedna strona dostaje po mordzie, raz druga, akcja pędzi na złamanie karku, dewastowane są coraz większe połacie terenu, a my dobrze się bawimy, chociaż czytamy to już po raz n-ty i właściwie to starcie nie różni się niczym od innych jemu podobnych. Ale na tym właśnie polega siła shounenowych bitewaniaków, które serwując nam wciąż to samo, są w stanie zachować poziom i wciągnąć czytelnika. Wiem, że pisałem dokładnie to samo raz za razem, jednak trudno w tym wypadku powiedzieć coś innego. A tym trudniej coś świeżego, nowego czy jakkolwiek odkrywczego.

 


Przerwy? Są w postaci sporadycznych dialogów, a także kilka scen humorystycznych z udziałem niezapomnianego Jaco. Szkoda tylko, że Jaco w zasadzie jest tu tak mało, bo wprowadza nie tylko humor i lekkość, ale pewne rozprężenie. I jak zawsze ciekawi nas, co tam jeszcze wymyśli, jak zareaguje na sytuację i co zrobi. Dzięki temu czyta się to jeszcze przyjemniej i równie przyjemnie ogląda – w końcu ilustracje Toyotarou zachowują charakter prac Toriyamy, z jednoczesnym dodaniem do niego większej ilości detali czy zagęszczenia kadrów.

 



Słowem podsumowania: warto. Wciąż, nadal, zawsze. „Dragon Ball” to klasa sama w sobie i rzecz, która się nie starzeje, ani tym bardziej nie zawodzi. Ja uwielbiam serię i wracam do niej ciągle, chociaż wciąż serwuje mi dokładnie to, co już znam.


Komentarze