Na rynku pojawiła się nowa familijna gra planszowa.
A właściwie nowa odsłona gry już znanej i docenionej – nagrodami także. Mowa
oczywiście o „Recto Verso”, familijnej rozrywce, która ma w sobie mnóstwo
uroku, wciąga i nie wymaga zbyt wiele czasu, za to bawi naprawdę znakomicie.
Na czym polega cała zabawa? Gracze mają do
dyspozycji kilka elementów – plansze, karty z nadrukowanymi na nich układami
klocków, same klocki i żetony. Potrzebny jest też stoper, ale to nie problem. I
można się bawić.
A zabawa to po prostu budowanie. Mamy planszę
służącą nam za plac budowy, mamy klocki i musimy z nich zbudować konkretną
figurę. Mamy na to dwie minuty. Proste? Rzecz w tym, że każdy z graczy widzi
jedynie swoją część karty (tytułowe recto lub verso) i z dostępnych
klocków musi zbudować to, co pokazuje jego obrazek. Ale jednocześnie drugi gracz
buduje z tych samych kloców budowlę ze swojego obrazka. Obaj, nie pokazując sobie
wzajemnie tego, co widnieje na ich stronie kart, muszą stworzyć konstrukcję spełniającą
wymagania. Czy zdołają?
„Recto Verso” to taka wariacja na temat „Tetrisa”,
z tym, że opiera się na bardziej przestrzennych konstrukcjach. Cała zabawa
polega na walce z czasem i własnej kreatywności i pomysłowości. Właściwie gra
ta to przyjemna logiczna łamigłówka dla miłośników zabaw na inteligencję. Element
losowy sprawia, że można w nią grać wielokrotnie, bez obaw o powtórki układów,
a dodatkowo wybór poziomu trudności gwarantuje nam dostosowanie rozgrywki do
własnych potrzeb.
Świetne jest też samo wykonanie. Ładne, bardzo
kolorowe ilustracje i barwne klocki z miejsca wpadają w oko młodszym graczom. W
„Recto Verso” grać zresztą można już od ósmego roku życia, górnej granicy, jak
się domyślacie, nie ma. Wracając jednak do wykonania, starszym graczom spodoba
się dość ascetyczne zaprojektowanie całości, które nie razi nadmiarem barw czy
elementów, pozwalając skupić się na rozrywce i rozgrywce.
Po prostu dobra rodzinna gra planszowa. Trzeba
przyznać, że „Recto Verso” udało się twórcom pod każdym względem. Wystarczy od
dwóch do sześciu graczy, z pół godziny czasu i niewiele miejsca – jeśli postawicie
gdzieś pudełko, to tak jakbyście rozstawili już całą grę – i dobra zabawa
gwarantowana. I nie ważne czy macie osiem lat, czy osiemdziesiąt, jeśli lubicie
gry bez prądu, znajdziecie tutaj coś dla siebie. Ja uwielbiam, wychowałem się na
takich (równocześnie z grami na Pegasusa, ale to już inna bajka) i z wiekiem
nie tylko chętnie do nich wracam, ale coraz bardziej doceniam wiele podobnych
dzieł. I doceniam też „Recto Verso”.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz