Morderczych zmagań ze sztuką ciąg dalszy. Co nie
przeszkadza serii nadal utrzymywać charakter opowieści, jakbyśmy mieli do
czynienia z poradnikiem / dziennikiem / przewodnikiem. Mimo to czyta się ją
całkiem przyjemnie i chętnie do niej wracam.
Dla Yatory nadchodzi czas zmian. W końcu udało mu
się dostać do Geidai i to od razu po liceum. Niezłe osiągnięcie, ale teraz
czeka na niego nowy etap życia i kariery. Poznawanie nowych ludzi, nowe
miejsca, nowe techniki, nowa sztuka… Jak od teraz wszystko się potoczy?
Komiksy o rysowaniu są jak filmy o kręceniu filmów.
Lubimy to, bo kulisy zawsze nas ciekawią, fascynują, bo chociaż na ten krótki
moment możemy zajrzeć za kurtynę i zobaczyć jak ci magicy pióra / ołówka /
pędzla / kamery robią te swoje sztuczki. Ich talentu nic nas nie nauczy,
warsztatu w sumie zresztą też, bo spojrzenie na to wszystko to jednak nie kurs,
ale coś tam nam pokaże, coś odsłoni, do czegoś zachęci. A jeśli ktoś ma jakieś
ciągoty artystyczne to w tym przypadku dodatkowo znajdzie pożywkę dla swoich
pasji.
Ale seria, mimo swojego dramatyzmu, bo jednak
ukazywania bezwzględności świata sztuki, systemu szkolnictwa i tym podobnych
elementów nam nie żałuje, pozostaje tworem dość surowym, sterylnym,
podręcznikowym właśnie. To nie shounen, to nie historia dla nastolatków,
wszystko jest więc stonowane, spokojniejsze, bardziej życiowe i mniej
dynamiczne, ale w tym tomie trochę więcej jest takich bardziej życiowych,
emocjonalnych momentów. Chociaż nadal króluje szara codzienność – tym razem
studenckiego już życia.
Ale w serii najciekawsze jest to, że tego studenckiego
życia w pewnym sensie pozwala nam zaznać. Życia bohemy, jej wzlotów, upadków, nerwów,
emocji. Przypominają mi się czasy własnej nauki, nerwówka, ale i czasy, kiedy
też sam najwięcej tworzyłem. Bo chyba nie będzie przesada, jeśli powiem, że ta
manga najlepiej wchodzi tym, którzy z artyzmem sami są związani w ten czy inny
sposób, którzy sami tworzyli bądź tworzą i mogą się w tym wszystkim najlepiej
odnaleźć.
A skoro to manga o rysowaniu, to jak to rysowanie w
owej mandze wypada? A dobrze. Specyficznie, bo to jednak rzecz o dość dziwnym
czasem designie, ale mile dla oka. Ot po prostu nie dla każdego. I nie dla
każdego jest to też tytuł jako taki. Ale w kogo gust trafi, na pewno będzie
zadowolony z lektury, bo w temat sztuki seria ta wgryza się całkiem, całkiem.
Dziękuje wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz