Dech zimy - Robert Jordan

KOŁA WYDARZEŃ OBRACAJĄ SIĘ

 

Dziewiąty tom „Koła czasu”, dziewiąty tom serii, której każda część jest solidną cegłą. Ile to już tysięcy stron za nami? Ile jeszcze przed nami? I ja wiem, że robi się z tego telenowela fantasy, że mnogość postaci i wątków i jeszcze te wydarzenia rozpisane za każdym razem na tyle stron, ale albo się to lubi, albo nie. Ja lubię i chociaż jakościowo „Dech zimy” bliski jest poprzedniemu, najsłabszemu tomowi serii, zabawa wciąż jest udana i miło było do tego świata wrócić.

 

Rand al'Thor wędruje. W dotarciu do celu towarzyszy mu Min, ale co będzie za cel? Tego nie wie nikt. Tajemnic jednak jest więcej, bo te skrywa także pan Czarnej Wieży. I więcej jest też misji, bo przecież Perrin podąża za porwaną Faile. A koło czasu i zębate koła wydarzeń toczą się swoim rytmem, wciągając w to, co się dzieje jeszcze więcej postaci…

 

Jordan jak pisze, to nie na dwieście, trzysta stron. Właściwie to pisarstwo, które uprawiał – piszę w czasie przeszłym, bo przecież nie żyje już od piętnastu lat – należałoby nazwać epickim w każdym, dosłownie każdym celu. Bo grube są te tomy, tak osiemset stron to średni ich rozmiar, do tego czcionka też nie jest za duża, więc tym więcej jest tu treści. No i jeszcze rozmiary samej serii, to przecież już dziewiąty tom, do końca jeszcze daleko. W skrócie, miał facet rozmach. Co do samych wydarzeń zresztą też.

 

No i w tym rozmachu czasem zdarza mu się stracić impet. Stracił go trochę w zeszłym tomie i jeszcze nie do końca odzyskał, ale nadal dobrze się to czyta. Rozległa to seria, rozbudowana szalenie – i o postacie, i wątki – a do przodu posuwająca się dość leniwie. Świat jest wielki wydarzenia wielkie, wszystko tu epickie i olbrzymie, a czytanie całości to jak wyruszenie na jakąś podróż w nieznane, ale za to podróż, która szybko się nie skończy. I to do mnie przemawia. Wędruje z bohaterami, patrzę na to, na co patrzą oni, odkrywam niezwykłości i biorę udział w przygodach, równie ciekawych, co dramatycznych.

                                                          

Dobrze jest to wszystko napisane, stylem odpowiednim do treści i ogólnie w sposób przyjemny w odbiorze. Dobrze poprowadzone, ładnie wydane… Najważniejsze pozostaje jednak to, że nawet na tym etapie, po tylu stronach, rozdziałach i tomach, rzecz zachęca do sięgnięcia po ciąg dalszy i wracania do tego świata raz za razem. Więc wracajmy. Warto.


Recenzja opublikowana na portalu Kostnica.


Komentarze