Prostota i skuteczność. No i dobra zabawa. Takie są
gry z serii „Ubongo”, a właściwie należałoby powiedzieć, że takie są gry
Grzegorza Rejchtmana, bo również „Nowa Gwinea” jego autorstwa bardzo mnie
kupiła. Może dlatego, że była oparta na podobnym schemacie? Bez znaczenia, schemat
nie schemat, liczy się dobre jego wykorzystanie i dostarczanie nam rozrywki na
poziomie. A z tym właśnie mamy tutaj do czynienia.
Gra jest prosta. Każdy z graczy do dyspozycji ma
dwadzieścia jeden kafelków i dziewięć plansz z zadaniami. I jest jeszcze kostka
– to od jej rzutu zależy, jakich kafelków grający mogą użyć w danej rundzie. A
wszystko to w drodze do zakrycia planszy zadań.
Są gry, gdzie prostota przekłada się na
rozczarowanie rozgrywką. I są gry, których nieskomplikowanie jest ich
największą zaletą. A „Ubongo” właśnie do tej drugiej grupy należy. Gra może i
nie jest wymagająca – książeczka z zasadami to jedynie cztery strony wyjaśnień,
nie musimy zatem uczyć się skomplikowanych reguł i pilnować w trakcie
rozgrywki, a po prostu dać się porwać zabawie. A „Ubogno” wciąga naprawdę
mocno. Tym bardziej, że mamy tu sporo różnorodności, losowości i świetne
wykonanie. Bo gra już na pierwszy rzut oka bardzo ładnie wygląda. A od wyglądu
lepsza jest przyjemność, jakiej dostarcza.
No bo naprawdę przyjemnie się w to gra. Wszystko
zrobione jest tutaj w taki sposób, by było jak najbardziej rozrywkowe i angażujące
– choć nie angażujące czasowo, nie potrzeba bowiem nie wiadomo ile, by zagrać w
„Ubongo”, ot pół godzinki, w sam raz po prostu. Bo nie wymaga zbyt wiele
poświeceń, nie zawodzi też byciem zbyt krótką. Nikt się nie znudzi ani nie
będzie żałował czasu. I wcale jej rozrywkowości nie umniejsza fakt, że to
produkcja bardziej kameralna, przeznaczona tylko dla dwóch graczy.
Fajnie, przyjemnie, bez zbędnych wymagań, za to z
dużą dozą rozrywkowości. „Ubongo: Duo” jest świetne, jak poprzednie odsłony
serii. I jak wspomniana już „Nowa Gwinea”. Kto taką rozrywkę bez prądu lubi i
sobie ceni, kto ma ochotę na kombinowanie, układanie, zmaganie się z czasem i
przeciwnikiem, kreatywne wszystko i wpadające także w oko, będzie zadowolony. I
to bardzo.
Dziękuję wydawnictwu Egmont
za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz