So we
don't want no prohibition in a Warsaw
So we
don't want no prohibition in a Cracow
So we don't
want no prohibition in a style
Ajri ajri
in a diferent style
- El Dupa
Amatorska ścieżka modowa rozwija się. Po przyjemnym
pierwszym tomie całkiem chętnie sięgnąłem po ciąg dalszy. Niezłe to było,
trochę schematyczne, trochę bez tego szaleństwa, jakie pamiętam z rewelacyjnego
„Paradise Kiss”, też o modzie przecież, ale nadal sympatyczne. I tak samo jest
z częścią drugą. Ot taki schemat szkolnego życia połączony ze swoistym dramatem
obyczajowym. Ale całkiem dobrze się to czyta.
Ryou chodzi do drugiej klasy i choć urodziła się
jako dziewczyna, czuje się chłopakiem. I czuje, że nie pasuje do tego
wszystkiego do tych ram, do otoczenia. Ale znalazła pewne miejsce dla siebie –
przy projektowaniu własnej marki odzieżowej. I tak razem z kolegą z klasy,
Itsuką, który na pierwszy rzut oka wygląda może na wątpliwie dobre towarzystwo,
ale okazuje się być całkiem fajnym gościem, próbują działać na tym polu,
sprzedawać swój towar przez internet i reklamować się. No spełniać się chcą. I
idzie im to nieźle. A ich życie rozwija się, poznają nowych ludzi i…
Moda to nie moja bajka. Ale i z gotowaniem aż tak
bardzo mi nie po drodze, tym bardziej z rolnictwem, a dałem się urzec i
„Kulinarnym pojedynkom”, i „Silver Spoon” i wiele jeszcze można by tematów i
serii wymienić, które zupełnie do mnie nie pasują – ot „Kuroko’s Basekt”
chociażby – a jednak mi podeszły i trafiły do mnie. Więc sięgam, bo tak już
mam, że szansę daję albo z ciekawości, coś tak wbrew moim gustom, dla
przekonania się, poszerzenia horyzontów czytelniczych. No i tak właśnie trafiłem
tutaj.
I fajnie, bo przyjemnie się to czyta. Szkolne życie
jest typowe, jak pisałem, moda nie moja bajka, ale jest tu parę elementów,
które mnie ciekawią, a najbardziej chyba ta próba spełnienia się, realizowania
marzeń i zderzenie tego z rzeczywistością. Bo trzeba zrobić dobre zdjęcia – od
tego jest kolega z kółka fotograficznego – trzeba coś zaprojektować, jakoś
poradzić sobie z promocją, założyć sklep internetowy itp., itd. A potem jeszcze
to kontrolować. Nie jest łatwo, gdy jest się nastolatkiem, na dodatek działa
się w tak niewielkiej grupie, a tu jeszcze szkoła, jeszcze dorywcza praca… I właśnie
rozwijanie tego wszystkiego najbardziej mnie wciągnęło.
A jeszcze mamy fajne całkiem rysunki. Nadal mi to
trochę kojarzy się z Junjim Ito, choć nie tak gęste, nie tak mroczne ani
ponure, ani też nie tak samo wyraziste. Ale coś w tym jest. Jak jest i w całej
serii. Niedługiej, jesteśmy już na półmetku całości, ale jeśli tematy
wspomniane powyżej Was ciekawią, wartej poznania.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz