Ostatnio w „Kasane” wydarzyło się sporo, mocno i
konkretnie. Definitywnie można rzec. Więc ciekaw byłem, co z tego wyniknie, co
będzie dalej i jak to się wszystko potoczy. Bo takie ponuractwo, jak tu, do
mnie trafia. Taka forma, nomen omen, oddechu od innych, lżejszych mang, które
bardziej skupiają się na akcji niż na bohaterach. A i klimat jest tu taki, jak
lubię, więc z chęcią pochłaniam kolejne rozdziały.
Nina była dla Kasane wszystkim. A przynajmniej
źródłem urody, piękna, tożsamości. To w nią się wcielając, mogła błyszczeć na
scenie i żyć, jak zawsze chciała. Ale teraz Niny nie ma, umarła, odeszła. I co
teraz? Z trupem nie zamieni się na twarze, a desperacko pragnie zamaskować
swoją brzydotę. A to przybliża ją jeszcze bardziej do Nogiku. Czyli jej własnej
siostry, która jednocześnie jest odpowiedzialna za to, co stało się z Niną…
Kilka poprzednich tomów „Kasane” to była właściwie ustabilizowana
sytuacja. Pewne niepewności w tle się pojawiały, sporo tego było, bo ktoś coś odkrył,
ktoś drążył, ale w tak nierealnej sytuacji niewiele właściwie mógł z tym
zrobić. Czasem się coś sypało, ale jakoś udawało się z tego wybrnąć. No a
potem, w ostatnim tomie, to już posypało się na całego, sytuacja wywróciła się
do góry nogami, więc trzeba zająć się ustaleniem nowego porządku. I to właśnie
się dzieje.
Reszta ta tradycyjne rozwijanie relacji między
bohaterami, dobudowywanie coś też do tych kreacji i konsekwentnie rozwija się
coraz bardziej. Dylematy moralne, wątpliwości, to szarpanie się bohaterów… Niby
wszystko w tej serii od początku dąży do punktów, gdzie spełnia się marzenie,
ale nawet wtedy wszystko to okazywało ponure, depresyjne, jedynie
powierzchownie szczęśliwe. I to mi się w tym wszystkim podobało i podoba nadal.
To taka manga dla starszych nieco odbiorców, gdzie
jest poważniej, postacie dojrzalsze klimat cięższy, pisarstwo bardziej
kwieciste, a tu jeszcze kulturalne odniesienia, mocniejsze tematy – a może nie
tyle tematy, bo chociażby śmierć czy seks są też i w mangach dla nastolatków,
ale inne do nich podejście, które podkreśla ich wydźwięk, siłę – i tym podobne
sprawy. Plus szata graficzna, która ma w sobie nieco nietypowego designu i
sporo mroku.
Jeśli lubicie mangi, ale sądzicie, że już wyrośliście
z nich, to może być tytuł w sam raz dla Was. Bardziej kobiecy, to trzeba mieć
na uwadze, ale nie zmienia to faktu, że może spodobać się każdemu, kogo tematyka
i samo wykonanie zaciekawi. Warto „Kasane” poznać.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz