Człowiek-bułka. Czy można chcieć czegoś więcej od
mango? Gdyby nawet ta seria całkiem się zmieniła, gdyby straciła klimat,
charakter i wszystkich bohaterów, a człowiek-bulka nadal tu był / była, brałbym
w ciemno i bawił się znakomicie. Bo ją tą postać po prostu uwielbiam, rozbraja
mnie, rozwala na całej linii, bawi, potrafi urzec, no a że reszta przy okazji
też jest znakomita, że są ciekawe zagadki, akcja na poziomie, świetny klimat i
w ogóle przyjemnie jest, to wchodzi mi ta seria, jak po maśle.
Perfumiarka – groźna kobieta, trucicielka, na którą
polują władze. To właśnie ona zjawia się w Japonii, potajemnie, a że nie jest
sama, zaczyna się problem. Bo po co zjawili się ci wszyscy bandyci? I jaki jest
ich cel? Trzeba będzie to rozwiązać, stawić temu wszystkiemu czoła i przede
wszystkim przetrwać i pokonać wroga!
Co ma wspólnego trucizna i słodkie, urocze
postacie? A to samo, co te słodkie urocze postacie mają wspólnego i z
morderstwami, rozkładającymi się zwłokami, lejącą się krwią, ostrą lesbijską
miłością fizyczną… No „Murciélago”. Tyle wystarczy rzec, bo właśnie ta seria łączy
w sobie to wszystko. I łączy znakomicie. Swego czasu myślałem, że to tylko taka
pretekstówka, by pokazać wilgotny seks i równie mokre zbrodnie, ale nie. To
świetna rzecz, coś, co uwodzi i humorem, i klimatem, i postaciami, i wreszcie
też samymi zagadkami i akcją.
I robi to nadal, a ja bawię się znakomicie. Bo może
i pisząc o wszystkich tych komiksach i książkach, filmach i grach, no dużo
pisząc o tym wszystkim, wspominam o mojej romantycznej stronie, to jednak mrok
pociągał mnie zawsze. Od dzieciaka te komiksy Disneya, które najbardziej mi się
podobały, to były albo świąteczne, albo halloweenowe. To samo w filmach, w
serialach, w animacjach. Z mrokiem i ciemnością dorastałem i nadal jest blisko.
A w „Murciélago” dużo tego jest.
I jest akcja, dzieje się tu dużo, szybko,
dynamicznie. Czasem bardziej na pierwszy plan wysuwa się nastrój, czasem
tajemnica, choć te nigdy nie były jakoś mocno eksponowane i wyjaśnienia
pojawiały się zawsze szybko, czasem po prostu mordobicie, albo rozprężająca
komedia. Erotyka też w serii jest, bywa jej sporo, w końcu to taka męska manga,
dla facetów, a facet popatrzeć sobie lubi. I tu ma na co, bo graficznie cykl
ten też jest znakomity, świetnie oddając i ten mrok, lejącą się krew, i miękkość
kształtów, i słodycz uroku. A jeszcze dochodzi tu dużo miksowania odniesień i
odwołań, od zabaw rodem z opowieści o zombie, po nawiązania do Doc Ocka ze
„Spider-Mana”. Można? Można. I to jeszcze jak.
Super i tyle. Tak bezapelacyjnie. Dla fanów
mrocznych wrażeń, w porządku, dla dorosłych, ale o to przecież chodziło.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz