Lato w środku zimy? Komiksowo czemu nie, na pogodę
za oknem bym się nie zamienił, wolę śnieg i mróz, ale o lecie chętnie mogę
poczytać, bo nie samą zimową aurą człowiek żyje. A groza wchodzi mi dobrze w
każdym klimacie właściwie, więc „Summer Time Rendering”, ten nasz mangowy,
survivalowy „Dzień świstaka” bardzo mi podchodzi. I to za każdym razem. A jego
lekkość, cała ta dynamika i fajny nastrój na stronach panujący dostarczają mi
przyjemnej rozrywki.
Walka z cieniami trwa. Atakowanie Ushio też nie
ustaje, a z jej ręką coś jest nie tak. A tu jeszcze Tokiko się pojawia. Krew
się leje, zagrożenie narasta, sytuacja się komplikuje, a nasi bohaterowie,
nawet uzbrojeni, mogą sobie nie poradzić.
Można by sądzić, że nadejdzie już zaraz pora
pewnego rozprężenia, że co najważniejsze, już za nami, a jakaś wielka konfrontacja
to coś, co czai się na horyzoncie i może się pojawi w najbliższym czasie, może
w dalszym, ale teraz? No a teraz dzieje się nadal dużo, szybko, krwawo, dramatycznie
i seria nadal dobrze nam wchodzi, wciąga, intryguje, jeszcze potrafi czymś
zaskoczyć, a przede wszystkim po prostu zadowala. Bo zresztą ma czym.
Yasuki Tanaka to mangaka, który potrafi. Czego
innego jednak spodziewać się po asystencie Hirohiko Arakiego (tak, tego od „JoJo's
Bizarre Adventure”, które wychodzi od 1987 roku i liczy sobie jak dotąd ponad
130 tomów). I swoją drogą to właśnie u Tanaki asystentem był Kohei Horikoshi,
autor „My Hero Academii”. Świetni autorzy, więc i świetny wpływ. I świetne jest
„Summer Time Rendering”. To taka rzecz, która do mnie trafia. Wakacje, fajne
miejsce, klimatyczna okolica, mordercze stworzenia, horror, walka o przetrwanie,
humor, urok, niepozorny bohater, wianuszek ładnych dziewczyn w jego otoczeniu…
Standard, ale fajny i zawsze na propsie. Było to
wszystko. Było nieraz, w różnych konfiguracjach, od różnych autorów. I nadal to
do mnie trafia, nadal dobrze mi wchodzi, nadal jestem ciekaw, co będzie dalej,
chociaż chyba wszyscy doskonale wiemy i tak, do czego to zmierza. Więc czytam,
daję się porwać, emocjonuję – no łez mi to nie wyciska, pieści nie zaciskam w
napięciu, ale jednak coś tam czuję – i mam ochotę na więcej.
Przyjemna rzecz. Przyjemnie narysowana, rozrywkowa,
ale na poziomie. Co tu dużo mówić. Kto takie klimaty lubi, jak ja, zadowolony będzie
i to bardzo.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz