Z tych wszystkich opowieści o alternatywnych wersjach Batmana to chyba
właśnie „Ziemia Jeden” należy do najlepszych. Ale Geoff Johns z piórem w ręku
to niemal zawsze gwarant dobrej rozrywki. A jeszcze za ołówek chwycił tu Gary
Frank, a ten gość akurat potrafi miło zrobić oczom czytelników i… I już mamy
trzeci tom tej serii. Sporo na niego czekaliśmy, parę lat właściwie, ale było
warto, bo poziom trzyma, nastrojowe jest to wszystko i bardzo przyjemnie bawi
się mitem Człowieka Nietoperza a przede wszystkim jest po prostu bardzo dobrym,
klimatycznym komiksem dla fanów postaci.
W Gotham znów dzieje się źle. Gangi zdobywają skądś broń wojskową i
wszystko wskazuje na to, że stoi za tym Harvey Dent. Rzecz w tym, że ten
przecież nie żyje. Batman musi zająć się sprawą, ale ma też własne problemy, bo
wraca Adrian Arkham – też uznawany za zmarłego. Czy więc możliwe, że i Harvey
wrócił zza grobu? A może komuś zależy, by wszyscy tak myśleli?
Johns potrafi. Można na niego sarkać, można narzekać, że czasem posuwa
się za daleko, jak wtedy, gdy zrobił opowieść o trzech Jokerach, albo że rusza
postacie, historie i wątki, których ruszać się nie powinno („Zegar zagłady”),
ale nie zmienia to faktu, że nawet wtedy robi świetne opowieści. Ma pomysły, ma
wyczucie, dobrze czuje się też w tej dc-owskiej, poważnej estetyce. I ogólnie
po prostu dobrze też czuje komiksową materię. Nie przypadkiem wiele jego komiksów
narobiło szumu, a przy okazji odmieniło też oblicze postaci czy uniwersum DC –
i to w o wiele lepszy i ciekawszy sposób, niż podobne dzieła konkurentów.
A „Batman” z założonej w 2008 roku linii wydawniczej „Ziemia Jeden” to
jedna z najlepszych alternatywnych wersji tej postaci i jedna z lepszych prac
Johnsa. Przemyślana, dobrze skonstruowana i spójna z poprzednimi częściami.
Sześć lat fani na nią czekali, w międzyczasie Johns zajął się wspomnianym już „Zegarem
zagłady”, ale zdołał w świetnym stylu wrócić do tej serii. I stworzył dobry
komiks, gdzie mamy i akcję, i zagadki, fajnie skonstruowany świat. Dobrze
nakreślone postacie i ogolenie dobrą zabawę.
I taką zabawę, jaką on mi oferuje, to ja zwyczajnie lubię. W dobie
kiepskiego odtwórstwa i nazbyt prostego rzemieślnictwa komiksowego, jego
opowieści są takim powiewem dobrej jakości i talentu. To nie artyzm, to też
rzemieślnicza praca, ale na poziomie, jakiego coraz mniej w komiksach. Świetnie
zilustrowana, realistycznie, z detalami i znakomitym klimatem, równie świetnie
wydana… No warto polecić ten album i tyle.
Dziękuję wydawnictwu
Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz