Deadpool #8: Póki śmierć nas… - Gerry Duggan, Christopher Hastings, Joshua Corin, Scott Koblish, Salva Espin

I ŻE CI(Ę) NIE O(D)PUSZCZĘ, AŻ…

 

Tym „Deadpoolem” trochę dopełniłem kolekcji. Nie deadpoolowej, bo tej taniej kopii Lobo nie lubię aż tak bardzo, by mieć parcie na zbieranie historii z nim – acz czasem mm ochotę sięgnąć, nie przeczę – ale tu rzecz łączy się ze „Spider-Manem”, a Sieciarza to ja zbieram kompulsywnie, impulsywnie i w ogóle. więc dopełniłem, jednocześnie domykając okres w życiu Najemnika z Nawijką, który całkiem lubię – czyli ten z Shiklah. No i spoko jest. Takie przygody Deadpoola lubię, ten szalony humor, równie szaloną akcję a i jeszcze horrorowe wtręty. No i dopełnia to wydany niedawno po polsku album „Spider-Man / Deadpool”, więc jeśli nie czytaliście „Póki śmierć nas…”, a połknęliście „SM / D” i Wam podeszło', sięgnijcie (a najlepiej razem z „Deadpool: Wyznanie Draculi” i „Deadpool się żeni”, bo wtedy fajnie się to układa).

 

Deadpool i Shiklah. Czy to małżeństwo mogło się udać? Tym bardziej, że ostatnio Najemnik z Nawijką, rozdarty pomiędzy własnymi problemami z Madcapem, a pracą dla Avengers trochę zaniedbał małżeństwo. Co gorsza dochodzi do incydentu z potworami i Metropolia Potworów – tak, to królestwo Shikli – wypowiada ludziom wojnę. no i się zaczyna, bo nie dość, że teraz Deadpool jest jeszcze bardziej rozdarty, bo komu tu być wiernym, to jeszcze do akcji miesza się masa postaci, od Blade’a zaczynając, na Spider-Manie skończywszy i… No i się dzieje!

 

„Póki śmierć nas…” to niby z jednej strony po prostu kolejny tom „Deadoopla”, z drugiej nie tak do końca, bo bliżej mu eventowi z tą postacią, a już na pewno konkretnemu crossoverowi ze względu na to, że na całą opowieść składają się zeszyty trzech różnych serii. To zaś oznacza, że mamy tu trzech scenarzystów, ale o dziwo dają radę całkiem spójnie wejść w temat. A całość jest z rozmachem, z akcją, z konkretem. I domyka wątek małżeństwa. Wielki komiks to to nie jest, ale czyta się szybko i całkiem przyjemnie. Taka niewymagająca rozrywka dla tych, którzy chcą trochę przełamania czwartej ściany i konwencji, acz też bez porzucania ich.

 


Ja do historii z Shiklą mam sentyment, bo właśnie od jej debiutu w „Wyzwaniu Draculi” (a tym tomie jest dużo odwołań do niego) zacząłem poznawać serię. Wcześniej był to tylko jeden krótki i nie za dobry komiks z gościnnym udziałem Deadpoola w „Amazing Spider-Manie” plus to, co działo się w serii „Ultimate Spider-Man”, ale tam Deadpool nawet nie był sobą, więc to od tego albumu zacząłem go poznawać i powiem, że przez dłuższy czas regularnie sięgałem po kolejne tomy, aż w końcu za dużo już miałem tych serii i przestałem sięgać, bo brakowało już miejsca, czasu i możliwości, więc „Deadpool” odpadł. Ale zawsze chciałem doczytać wątek małżeństwa do końca i wreszcie się udało. I nie żałuję, bo jest szybko, konkretnie i całkiem przyjemnie, choć nie śmieszyło mnie to tak, jak w najlepszych momentach serii, ani też nie porwało tak, jak niektóre starsze numery.

 


Graficznie jest… No różnie, czasem lepiej, czasem gorzej. Ogólnie źle nie jest, tu to jeszcze uchodzi, kiedy jest tak cartoonowo, z tak kiepskimi proporcjami, jak niekiedy i w ogóle, ale mogło być lepiej. jako jednak domknięcie wątku i dopełnienie wydanego ostatnio tomu „Spider-Man / Deadpool” (gdzie pominięto obecne tu zeszyty serii o obu postaciach) sprawdza się dobrze i fani będą zadowoleni.

Komentarze