The Sensational Spider-Man – Sal Buscema, Tom DeFalco, Todd Dezago, Dave Hoover, Klaus Janson, Dan Jurgens, Howard Mackie, Fabian Nicieza, John Romita Jr.

SENSACYJNY SPIDER-MAN

 

Kolejny story arc „Sagi klonów” to… No cóż, niemal kwintesencja tej opowieści. Co to znaczy? Że mamy tu wszystko to, co  „Clone Sadze” i dobre, i złe. Taki miks. Całkiem fajny, jeden z najlepszych odkąd Scarlet Spider przejął serię, i otwierający nowy, wracający do klasyki rozdział.

 

Sporo się działo w życiu Bena w ostatnim czasie. Mało dobrego. Teraz właściwie wraca na stare śmieci, ale nie ma pracy, wszystko mu się sypie i ogólnie mogło by być lepiej. Zdobycie kostiumu? Znalezienie zajęcia, bo nawet na kawę nie starcza? A tu jeszcze na scenie pojawia się nowy wróg – Armada – i wraca Mysterio. A na tym nie koniec…

 

Nowy start. Powtarzanie. Dużo gadania. Ale ja dużo gadać nie będę, bo nie ma to większego sensu. „Saga klonów” trwa. Rozrosła się niebotycznie, ale nikt nie chce jej kończyć, więc… No cóż, dorzucają wydawcy jeszcze jedną serię z pająkiem, a ją oddają w ręce Dana Jurgensa. I fajnie mu to wychodzi, z tymi jego rysunkami kojarzącymi się z pracami Johna Romity Jr. Ale nie jest tu sam, ta historia znów rozpisana jest na kilka serii i ciągnie się tak, a każdy z zeszytów wchodzących w jej skład po prostu jest inny. Poziomem także.

 

Więc czyta się to całkiem całkiem, całkiem całkiem też na to patrzy. Ale… Właśnie, to co tu dobre z „Clone Sagi” to kolejny nowy początek. I klimat. To, co złe, to to wieczne gadanie o niczym. No i przypominanie, powtarzanie, co było dotąd, co się dzieje – można to było sobie darować, ale nie darowano. I tak co kilkanaście zeszytów Marvel musi nam wcisnąć streszczenie tego, co było, bez dodania czegokolwiek, co jakoś odświeżyłoby te wspominki. A i jeszcze trochę zgrzyta mi, że chociaż dotąd Ben cały czas był przecież w okolicy, po tej fabule widać, jak obok tego wszystkiego pozostawał, jakby cały świat zapomniał o postaciach, wątkach, otoczeniu.

 


Ale nie jest źle. Zwyżka formy. I fajne połączenie różnych samodzielnych historii splatających się w jedno. A już za zakrętem czeka „The Final Adventure” i powrót do postaci Petera. Liczę na trochę sentymentów, trochę powrotów, jak tu i trochę przypomnienia najlepszych czasów tej serii. Pewnie zbędnie, ale pomarzyć można, prawda? Tak czy inaczej tymi dwoma opowieściami kończy się kolejny rozdział tej epickiej opowieści.

Komentarze