COBRA
KAI NEVER DIES
Więc obejrzałem. W weekend pochłonąłem pięć nowych,
ostatnich odcinków „Cobra Kai” i całkiem zacne to było. Nie mówię, że
arcydzieło, ten serial trochę za długo się już ciągnął, za bardzo rozwlekał i
przedobrzył w paru punktach, ale nadal miał w sobie to coś. I to coś mają też
te odcinki, tym razem idące już konkretnie w akcję, z obowiązkowymi
przetasowaniami i pozwalające bohaterom, a zwłaszcza Johnny’emu na odpowiedni
finał ich losów. Jest więc sympatycznie, nostalgicznie, w niezłym tempie, z
paroma fajnymi momentami, acz przewidywalnie też jest. Ale zabawa dobra była,
miałem się przy czym uśmiechnąć i zakończenia czego mimo wszystko żałować. Na
szczęście niedługo ma być nowy film „Karate Kid” i nie ukrywam, że liczę na
dobrą zabawę.
Po wielkim finale Sekai Taikai bohaterowie wracają
do swojego życia. Johnny szykuje się do porodu żony, jednocześnie chcąc sformalizować
ich związek, ale nie za bardzo wiedząc jednocześnie jak się do tego wszystkiego
zabrać. Daniel tymczasem dalej handluje samochodami, ale po tym wszystkim, co
się stało i czego się dowiedział, zmienia nieco swoje podejście do życia i
tego, co robi. Na tym nie koniec, Kim będzie musiała poszukać nowej drogi po
pogrzebie swojego ucznia, Chozen dostaje odpowiedź od ukochanej, a Silver nie
zamierza siedzieć spokojnie i robi wszystko, by Sekai Taikai jednak się odbyło.
I by on je wygrał.
Tu, oczywiście, wiadomo, Sekai się odbędzie,
wszystko do tego zmierza, więc bohaterowie szykują się do walki. ale niektórzy
nie chcą walczyć z przyjaciółmi, zwycięstwo przestaje mieć znaczenie, a na
dodatek na Johnny’ego czeka nowa, niespodziewana rola. Kto jednak ostatecznie zwycięży?
I jak potoczą się losy bohaterów?
Wraz z tym sezonem, co prawda tylko na jeden
finałowy odcinek, ale zawsze, do „Cobra Kai” wracają twórcy tego serialu –
czyli ekipa, której zawdzięczamy też najlepsze epizody serii. No i ten w ich wykonaniu
też jest najlepszy z tych ostatnich pięciu. Ale ogólnie sezon trzyma poziom, do
jakiego przyzwyczaiły nas ostatnie serie. Tylko tym razem parę rzeczy można
było pociągnąć dłużej, a parę innych darować. Za to jestem wdzięczny twórcom,
że nie przeciągnęli wątku Johna / Silvera i załatwili sprawę szybko i
konkretnie. Dobrze też, że już nie poszło to wszystko w łzawość, bo była zbędna.
I choć przetasowania są, nie są tak nieprawdopodobne, jak to się nieraz
zdarzało w „CK”.
Co jeszcze jest inaczej w tych odcinkach? A to, że
skupiają się tylko na kilku postaciach, niemal całkiem zapominając o całej reszcie
– Hawk, Demetri i inni są tu jedynie przez moment, bez żadnej znaczącej roli.
Serial znów skupia się na Johnnym i Danielu i co prawda czy to dobrze, czy źle,
to już rozstrzygnąć musi każdy widz według własnych odczuć, ale mi to jak
najbardziej pasowało. Obsada serialu się rozrosła, namnożyło się wątków i
postaci i takie kameralne podejście lepiej pozwala wybrzmieć temu, co powinno
być sednem – przemianie i szansie Johnny’ego.
Fajnie wypadają też same walki. Może na siłę nieco
mamy te wszystkie zabiegi pokroju utraty wiary w siebie, odzyskiwania jej i
znajdowania nowego sposobu poprzez pewną dozę pokory, ale tak już w tym gatunku
bywa. Ważne, ze jest dynamicznie, całkiem widowiskowo – choć wiadomo, Zabka już
tak super się nie rusza, jak za młodu i widać, że wiek zrobił swoje, ale to jak
oglądanie herosów kina akcja w wieku średnim – nadal robi robotę. A twórcy,
ewidentnie fani pierwowzoru, potrafili fajnie wszystko to wykorzystać, by
zagrać na naszych emocjach.
Podsumowując, warto. Cały serial, sprawa oczywista.
Ciekawa reaktywacja marki, która wydawała się martwa, a z którą moje pokolenie
wiąże wiele sentymentów. Tym bardziej warta uwagi, że, mimo iż takie kino dziś
już w zasadzie nie ma racji bytu, udała się i sprzedała. I chociaż to koniec,
losy bohaterów trwają dalej, a za kilka miesięcy w kinach pojawi się film
„Karate Kid: Legends”. Czy będzie dobry? Czas pokaże, zwiastun wygląda
obiecująco. Czy nawiąże do „Cobra Kai”? Podobno ma się dziać trzy lata po
wydarzeniach z serialu. Czy na tym będzie koniec? Oby, bo nie ma sensu eksploatować
marki jednak mocno ograniczonej tematem i lepiej skończyć, póki całość ma swój
urok i nie przedobrzyć. Serial się skończył mniej więcej w takim momencie, choć
już od pewnego czasu wchodził na te przedobrzone tereny, więc oby i filmy
poszły tą samą drogą.
Komentarze
Prześlij komentarz