Tak, nadal mam ochotę na gierki w stylu „GTA”. Więc
siedziałem, szukałem, co tam mam w swoich biblioteczkach gier na tej czy innej
platformie, w końcu uznałem, że tym razem wybór padnie na „Watch Dogs”. Gierka
na gameplayach wyglądała nieźle, a zaliczenie jej na wypadek, gdyby mi się
totalnie już nie chciało, można skrócić do jakichś dziesięciu godzin głównej
linii fabularnej, więc najwyżej przemknę i po sprawie. Ale gierka mi siadła,
właśnie na coś takiego miałem ochotę i choć po wszystkim mam ten dziwny uczuć,
że coś tu było nie tak – bo chyba sporo nie tak jest z produkcją, w której mało
mnie obchodziły główne zadania, a lepiej bawiłem się robiąc poboczne rzeczy,
śledztwa i zagadki – ogół dostarczył mi dużo frajdy. I z tych wszystkich
udających „GTA” pozycji (jak „Sleeping Dogs” i jemu podobne), ta, obok „Saints
Row”, wypada dla mnie najlepiej.
Główny bohater, haker, samozwańczy mściciel – Aiden
Pearce – w podpiętym do cyfrowej sieci Chicago, stara się dokonać zemsty za
śmierć siostrzenicy. Oczywiście nie wie jednak co jeszcze na niego czeka…
Zacznę od minusów, bo optymalizacja w tej grze
nawet dziś, po ponad dekadzie, pozostawia sporo do życzenia. Błędy też się
zdarzają – strzelanina, ukrywam się w budynku, z którego jest tylko jedno
wyjście, walę z drzwi z karabinu, a tu za plecami przez ścianę przenika
samochód z wrogami. Poza tym ta gra posiada dwa elementy, których nie znoszę:
pościgi samochodowe i skradanie. Obie są wykonane nieźle, ale to nie moja
bajka. Ktoś powie, to po ch… znaczy po co sięgasz po gierkę, gdzie głownie
poruszać się trzeba samochodami, jak ci nie w smak jazda? A no po to, że
jak w „GTA” czy „Saints Row”, takie atrakcje jak pościgi w głównych misjach
będą albo sporadyczne, albo opcjonalne (czasem są). Bo to jakby grać w „Wieśka”
i skoro głównie poruszam się tam konno, każdą misję mieć w formie pościgu na
koniu. Poza tym to skradnie, czajenie się, ataki z ukrycia… Podpatrzono to w
„Deus Ex”, które uwielbiam, nie powiem, ale „Deus Ex” to były gierki, w których
misje dało się wykonać na wiele sposób – non lethal, skradankowo i bez walenia
z gnata, a jak komuś nie szło, mógł iść w rozwałkę i zniszczenie. Tu niby
czasem można, niby są misje, gdzie da się na parę sposobów – możesz rozwalić
wrogów, możesz uciec, możesz zakraść się i powalić wyznaczonego przeciwnika
albo zaalarmować wszystkich i spierdzielać, owego przeciwnika goniąc, aż się w
końcu uda go dopaść, ale… Właśnie, brakuje w tym różnorodności. Często wroga
trzeba zneutralizować, a nie zlikwidować, a choć skutek jest w zasadzie taki
sam, jedynie gorzej odbija się to na graniu.
Ale przejdźmy do plusów. Pierwszym jest
podobieństwo do „GTA”, dobrze uchwycone, dobrze oddane, ale z własnym charakterem.
Druga sprawa, że ta gra po dekadzie, chociaż na premierę gracze narzekali, że
to nie to, co pokazywały zwiastuny, dotąd całkiem fajnie wygląda. No i ma
klimat. Fajnie też, że w odróżnieniu od „GTA”, a podobnie, jak w „Saints Row”,
mamy tu możliwość słuchania muzyki nie tylko w radiu, ale i mobilnie, a przy
okazji możemy tworzyć playlisty, a choć muza to nie tak dobrze trafiająca w mój
gust i nie tak różnorodna, jak we wspomnianych pozycjach, też jest parę fajnych
rzeczy do osłuchania. No i hakowanie, to najlepsza rzecz w tej grze. Mamy swój sprzęt,
możemy wchodzić w kamery, podglądać przez nie, hakować ludziom smartfony, zdobywać
o nich informacje, czyścić im konta itp., a z czasem rozbudowujemy te
zdolności. W efekcie możemy np. hakować sygnalizację świetlną, wywołując
karambole i korki, blokować przejazdy, unosić i obracać mosty, psuć helikoptery,
robić blackouty itp. Ba, jest tu fajna opcja rozgromienia całego zastępu
przeciwników np., detonując ładunki, które mają przy sobie, wysadzając obiekty
wokół nich etc., a to wszystko za pomocą podglądu z kamer. Typu pojazdów nie ma
tu wiele, do wyboru mamy samochody, łodzie i motory, ale system jazdy, choć nie
jakiś super, fajny jest. do tego mamy całą masę pobocznych aktywność – są
minigry w formie rozszerzonej rzeczywistości albo narkotycznych wizji, gdzie
np. walczymy z inwazją obcych albo jako wielki robo-pająk walczyć z policją, są
też gierki w szachy etc. Mamy też te śledztwa, o których wspominałem, gdzie
czeka nas tropienie seryjnego mordercy albo handlarzy ludźmi, mamy zajmowanie
się kryjówkami gangów itp. No i większość tych pobocznych – poza zleceniami
opartymi na pościgach chociażby – wciągnęła mnie konkretnie.
Sama główna rozgrywka też jest niezła. Mamy całkiem fajne postacie, a powtarzalność misji – pośledź, włam się, załatw / ucieknij – jakoś nie nuży, a i potrafi dostarczyć frajdy, wymagając czasem kombinowania. Wizualnie jest przyjemnie, jak pisałem, są tu smaczki (choćby ofiara owinięta w folię plus porzucony wagon – fanom „Twin Peaks” od razu się morda ucieszy), a zabawa jest dobra i można sobie pozwiedzać, jak ktoś lubi. Spory otwarty świat, akcja nieco, jakbym oglądał „24 godziny”, parę fajnych patentów. Wiadomo, to wszystko już gdzieś kiedyś było, ale kto lubi takie gto-we gierki, śmiało może, a nawet powinien. Podobna zabawa, podobne zwiedzenie, podobne smaczki, acz nie tak pokręcone, jak tam i parę odmian. Czasem na lepsze, czasem na gorsze, ale cóż, ogół jest całkiem satysfakcjonujący i tylko to się liczy.
Komentarze
Prześlij komentarz