Spider-Man: Zdziczenie – Roberto Aguirre-Sacasa, Angel Medina, Clayton Crain

TORMENT 2

 

Dziś historia z nieco innej beczki, niż poprzednio, ale że właśnie po polsku wychodzi zbiorczy tom, w którym się znalazła, postanowiłem i ją sobie odświeżyć i... Ten tom Pajęczaka to taki trochę „Torment 2” mógłbym rzec. A nawet i trzy, bo za czasów „Sagi klonów” w numerach specjalnych też była niemal tormentowa opowieść o Jaszczurze, tym bardziej kojarząca się z kultowym dziełem McFarlane’a, że nawet okładka pierwszego zeszytu była niemal identyczna. No ale po polsku tej historii nie mieliśmy za to mamy – dotąd tylko w zasadzie tak trochę po części, bo kiedyś wyszedł jedynie w testowym rzucie kolekcji, zanim Egmont wrzucił go w drugim tomie „Marvel Knights" – „Zdziczenie”. Czyli naprawdę sprawny, widowiskowy akcyjniak z Pająkiem, gdzie wrogów dużo, zagrożenie mordercze, a dramatyzm solidny.

 

Coś dziwnego dzieje się ze zwierzęcymi wrogami Pająk. Dziczeją. I nie tylko oni - Pająk też czuje dziwny zew, MJ chwyta za nóż, ciotka May staje do walki z wilkołakiem, a Peter, jako Pajęczak, będzie musiał podjąć morderczą walkę z wrogami, na jaką nie jest gotowy...


Najpierw trochę historii. Bo z tym tytułem, którego „Zdziczenie” jest reprezentantem, zaczęło się w czasach „Sagi klonów”, kiedy to powstał nowy magazyn z Pająkiem, „Sensational Spider-Man”. Rzecz była solowym projektem Dana Jurgensa i miała tchnąć trochę życia w dogorywającą serię. Co po części się udało, a samo pismo przetrwało ponad trzydzieści numerów. Potem na rynku pojawił się „Marvel Knights: Spider-Man”, gdzie Mark Millar opowiadał w sposób dojrzalszy i poważniejszy, a po nim przejął go Reginald Hudlin. Ale tytuł ten przestał istnieć po 22 numerach, wraz z crossoverem „The Other”, przeistaczając się w drugi volume „Sensational Spider-Mana”, zachowując jednak starą numerację. I to właśnie numery 23-27 były pierwszymi jego zeszytami (a jak kogoś to ciekawi, wszystko zakończyło się na numerze 41, wraz z kolejnym crossem, tym razem „One More Day” – ten i „The Other” współtworzył Straczynski, ot taka ciekawostka).

 

I tak dotarliśmy do tej historii. Wiemy już gdzie to się mniej więcej dzieje (okolice „Wojny domowej"), więc pora na konkrety. Za ten album odpowiadają dwaj artyści, których jakoś mocno ze „Spider-Manem” nie kojarzymy. Pierwszy z nich to Roberto Aguirre-Sacasa, którego bardziej znamy chyba z seriali telewizyjnych, niż komiksów. I to się czuje, bo w filmowym rytmie opowiada swoją historię. Zresztą całe to jego „Zdziczenie” to rzecz w stylu filmów akcji, gdzie dzieje się dużo, szybko i z gwiazdami. Bo ani Pająk, nie jest tu jedynym po stronie dobra, ani też Lizard to nie jedyny wróg, ale to okazuje się z czasem, więc lepiej przeczytać samemu. Ale fajnie to leci, pędzi na złamanie karku, a przy okazji całkiem nieźle w tym chaosie odnaleźć możemy postacie, ich charaktery i w ogóle.

 


Ale atrakcją tomu są grafiki. Angel Medina, znany głównie fanom „Spawna” (a fani Pomiota znajdą tu nawet znajomą postać pewnego detektywa), choć dziwne robi twarze i czasem proporcje albo perspektywa za dobrze nie wypadają, oferuje nam rysunki dopracowane, pełne detali, dynamiki i klimatu. Gorzej wypada Clayton Crain, który na jeden zeszyt przejmuje opowieść, bo odkąd stawia na komputerowe triki, zginęło to, co lubiłem w jego wczesnych pracach, ale tu też można znaleźć coś, co wpada w oko i jest nastrojowe. A całość po prostu warta jest poznania.

 

I tylko żal, że z tej kolekcji nic nie wyszło. Że wypuszczono cztery testowe zeszyty w wybranych województwach – cztery naprawdę dobre, acz z tego wszystkiego zdobyłem tylko ten jeden, bo pozostałe mam w innych, bardziej kompleksowych wydaniach – i ani nie trafiło to wszystko do szerszej dystrybucji, ani nie doczekało się kontynuacji. Bo fajna byłaby to kolekcja, a że Pająka w Polsce zawsze się lubiło, miałaby szansę zagościć tu na dłużej. No ale z drugiej strony i tak dużo mamy serii z tym bohaterem nad Wisłą, więc jest z czego wybierać. A ten tom, jak będziecie mieli okazję, poznajcie, fajna sprawa.

Komentarze