Amazing Spider-Man: 24/7 – Phil Jimenez, Dan Slott, Fred Van Lente, Mark Waid, Zeb Wells, Phil Jimenez, Barry Kitson, Mike McKone, Paolo Rivera, Paulo Siqueira
Przy omawianiu poprzedniej części serii wspominałem, że na Pajęczaka czekają już niedługo wielkie wydarzenia i będzie na co popatrzeć. Ale to niedługo nie oznaczało tego albumu, więc na te obiecywane fajerwerki będziecie musieli jeszcze trochę poczekać. Ten tom „Amazing Spider-Mana” zaś to jeszcze jedna
porcja krótszych, nieszczególnie porywających opowieści. Pięciu scenarzystów,
pięciu rysowników, brak spójności i brak dobrego poziomu, to cechy wspólne
zeszytów obecnych w zbiorczym wydaniu. Owszem, pojawia się tu kilka istotnych
elementów, ale niestety cała reszta jest dość męcząca.
Zaczyna się do kiepskiej historii traktującej o powrocie Spota. Może i byłoby zabawnie, gdyby twórcy postawili na parodię, a nie powielanie sztampowych motywów, ale jednak poszli tą najbardziej oczywistą i niechcianą drogą. Potem niestety nie jest lepiej.
W historii „Face Front” o Pajęczaka upomina się
przeszłość. 2 lata temu Spider-Man i Fantastic Four pomogli mieszkańcom
Macroversum. Teraz znów dostają wezwanie o pomoc. Szybko odkrywają, jak zmienił
się ów świat, a do tego Johhny przypadkiem zauważa, że z jakiegoś powodu wszyscy przestali pamiętać tożsamość Spider-Mana i...
A tymczasem na Ziemi, gdzie czas płynie inaczej zachodzi
wiele zmian. Harry trafia na odwyk, Flash na wózku zostaje sportowcem, May
umawia się z J. Jonah Jamesonem Sr., Jameson stara się odzyskać żonę, a MJ... No
właśnie. Do tego w wyborach startuje 3 tajemniczy kandydat!
Niby Slott, niby kilka ważnych dla serii spraw, a
jednak mocno nijaka to historia. Sporo psują tu rysunki, ale też i fabuła.
Rozumiem, czemu Slott po to sięgnął, niemniej mógł zrobić coś lepszego. Ma to
jednak swój sens, ma też kilka niezłych momentów, ale zanim do nich dotrzemy,
musimy brnąć przez treść, jak przez śnieg.
W trzeciej, tytułowej, historii, Jameson został
nowym burmistrzem Nowego Jorku. Spider-Man stara się z nim zawrzeć sojusz,
jednak ten uparcie trwa przy swoim i zamierza polować na niego 24 godziny na
dobę, 7 dni w tygodniu. Bez względu na koszty tworzy AntiSpider Squad. Jakby
tego było mało Peter odkrywa, że May i Jamesona seniora coś łączy, a na scenie
pojawia się nowy Vulture…
Całkiem niezła jest ta historia, tyle mogę na jej temat powiedzieć. Niestety niewiele poza tym, choć niby ważnych wątków i akcji nie brakuje, a i pojawiają się niekiedy jakieś emocje. Problemem jest to, że JJJ znów wkracza do grząski grunt wtórności swoich działań. Ja wiem, że ma sporo do Pająka, ale po tym, co przeżył w związku z polowaniem na niego lata temu, powrót do tematu wydaje się nietrafiony. I przede wszystkim chyba nikt go nie chciał. Graficznie nie jest źle, chociaż trudno rzec, by było dobrze: właściwie wszystko jest tu nijakie. Poza tym nieco zabrakło wątku z brakującymi dwoma miesiącami, jakiegoś posplatania z tym wszystkim Petera itp., bo to akurat nie tylko sedno tej opowieści, ale i najważniejsza rzecz, jaką miała do zaoferowania.
I taki to właśnie album. Nierówny, niewyważony, a
zarazem zadziwiający przeciętny i nijaki, mimo istotnych wątków i elementów, które ciekawić autentycznie powinny. Mogło być gorzej, w to nie wątpię,
ale patrząc na niektóre albumy z tej serii, doskonale wiem, że mogło być o
niebo lepiej.
Komentarze
Prześlij komentarz