Amazing Spider-Man: The Gauntlet Vol. 5: Lizard – Zeb Wells, Chris Bachalo, Jefte Palo, Xurxo Penalta, Emma Rios

W JASZCZURZEJ SKÓRZE

 

Ostatni tom „The Gauntlet” to zbiór opowieści w serii zeszytowej wydawanych pod tytułem „Shed”. Opowieści, która stanowi nie tylko najlepszą fabułę z całego tego eventu, ale i jednocześnie najlepszy komiks z Lizardem w roli głównej (tu nawet nie ma o czym dyskutować). A co ważniejsze, stanowi także naprawdę przejmującą historię, która na długo pozostaje w pamięci. 

 

Związek Spider-Mana i Black Cat trwa w najlepsze i rozwija się. Ale jak to w życiu bywa, Spidey nie ma spokoju. Oto bowiem Connors po raz kolejny wścieka się i po raz kolejny także wypuszcza na wolność Lizarda. Prawdziwy problem zacznie się jednak, kiedy Curt na dobre zatraci swoje człowieczeństwo na rzecz Jaszczura, który na dodatek ulegnie przemianie i zacznie polowanie na swoich bliskich. Polowanie, którego Peter, mimo wszystkich starań, nie będzie w stanie powtrzymać…

 

Jekyll i Hide spidermanowego świata powracają w naprawdę znakomitej, świetnie narysowanej historii, o naszych wewnętrznych demonach. Tak najkrócej można podsumować tę opowieść. Twórcy, przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie, chcieli tu powrócić do klimatów komiksów z niezapomnianych lat 90. Nie wiem też, czy zrobili to świadomie, czy nie, ale czuć, że kultowe „Spider-Man: Cierpienia” (w Polsce wydaną także jako „Udręka” w tomie Klasyki Marvela) stanowiły dla nich pewien jeśli nie wyznacznik, to na pewno inspirację. W efekcie, zachowując jego horrorową estetykę i świetny klimat, postanowili dodać psychologii i emocji i skupić się na wstrząśnięciu czytelnikiem. I wyszło im to znakomicie. Jeśli więc widząc na okładce nazwisko Wellsa, tego samego, który niedawno tak bardzo spier... zepsuł znaczy przygody Sieciarza, macie obawy, śmiało możecie się ich wyzbyć.

 

Jest tu akcja, jest to co w Gauntlecie najlepsze, czyli żonglowanie tym, kto tak naprawdę jest tym dobry, a kto zły, jest świetnie zbudowany nastrój, masa wzruszeń, ale nie kiczowatych czy tanich, jest też wiele widowiskowych scen. Psychika Lizarda została tu zbudowana w iście rewelacyjny sposób, a na dodatek mamy też wiele zaskoczeń, których – jak i wielu motywów tu zawartych – nie spodziewamy się po tak stricte rozrywkowym komiksie środka opartym na zgranym, wszystkim doskonale znanym schemacie, eksplorowany od tylu lat, że stał się kliszą.

 


Do tego zachwyca też szata graficzna. Prostota kreski Chrisa Bachalo, w połączeniu z dopracowanymi detalami i świetnym klimatem budowanym przez czerń i oszczędne barwy, po prostu zachwyca, jak chyba w żadnym innym komiksie, który wyszedł spod jego ręki. I nawet dodatkowe grafiki innych artystów nie psują efektu. A przede wszystkim właśnie ta jego cartoonowość i prostota idealnie tu pasują.

 

Reasumując, „Shed” to naprawdę znakomity komiksy, choć – jak zawsze – kilka rzeczy można by nieco dopracować. Jednocześnie to także wielki finał trwającego już od ponad 20 zeszytów „The Gauntlet” i wprowadzenie do akcji „Grim Hunt”. Wszystkie te powierzone mu role spełnia bardzo dobrze i nawet jako samodzielne dzieło, stanowi komiks bardzo, bardzo udany i wartościowy, który ze swej strony Wam polecam gorąco, jak żaden inny z „Gautletowych”. Tym bardziej, że to najlepsza pajęcza opowieść od długiego czasu i najlepszy komiks z Lizardem, jaki kiedykolwiek powstał. Nie znać, jeśli ceni się „Spider-Mana”, nie wypada.

Komentarze