Czasy i obyczaje. Wariacje biograficzne – Andrzej Turczyński

LUDZIE, CZASY, MIEJSCA

 

Zanim powiem coś o Andrzeju Turczyńskim, a powiedzieć o nim można sporo, powiem, że nie do końca spodziewałem po tej książce tego, co ostatecznie dostałem. Obiecywałem sobie bowiem wiele, szczególnie po autorze z tak bogatym dorobkiem, z nominacjami i nagrodami literackimi. Liczyłem na coś absolutnie głębokiego i ambitnego, ciężkiego i wymagającego, dostałem rzecz nieco inną, może w pewnym sensie udziwnioną stylistycznie, bo pisaną niekiedy nadmiernie kwiecistym, przepełnionym ozdobnikami stylem, ale jednak frapującą. Nie wszystko tu do mnie trafiło, nie wszystko mnie urzekło, otwierający zbiorek tekst właśnie tą kwiecistością, jak kwiecistość niewyrobionych, aspirujących poetów, którzy chcą za wszelką cenę pokazać, że potrafią, co potrafią i jak potrafią, aż przedobrzają, wręcz mnie zniechęcił. Ale ostatecznie okazało się, że to interesująca i warta uwago książka.

 

Lalka w błocie i egzekwie. Odwiedziny u damy dworu oraz człowiek na brzegu. Podróż do Tuluzy z Lozanny i Villa Moderna. A pomiędzy tym wszystkim ludzie. Ludzie, czasy i miejsca.

 

I to o ludziach, o miejscach, o elementach życia ludzkiego, opowiada nam w tym zbiorze Turczyński. A jak opowiada? A no właśnie, jakby na styku prozy i poezji, gdzieś na złączeniu narracji rodem z relacjonującej wydarzenia literatury faktu, i przesyconej lirycznymi, często przesadzonymi porównaniami beletrystyki podanej archaicznym językiem. Nie dla wszystkich i nie dla każdego to lektura, specyficzna, stylistycznie ciężkawa, wypełniona poza tym, co wspominałem, licznymi odniesieniami do mniej lub bardziej znanych dzieł kultury. Turczyński pisać potrafi, nawet jeśli są momenty przedobrzone, nie serwuje nam prostych zdań, słowa łączy w długie ciągi, bawi się stylistyką, oferując nam choćby tekst napisany ciągiem, bez akapitów, bez rozdzielania tego w jakikolwiek sposób… W innym tekście, jak w prozie Huberta Selbyego Jr., akapity i owszem, stosuje, ale już nie wydziela dialogów, wszystkie pisząc ciągiem. Czasem te teksty bliższe są prozie, czasem miałem wrażenie, jakbym czytał eseje, czy znów za chwilę coś, co miało być wierszem, ale uległo prozatorskiej konwersji.

 

A o czym są to teksty? O życiu, bo o czym by innym? O różnych aspektach tego życia, o ludziach, o naszej codzienności, czasem bardziej zwykłej, czasem mniej oczywistej. Chodzi jednak bardziej nie o samą treść, a o wykonanie, a także to, co autor chce nam przekazać, pokazać czy pozwolić poczuć. Czasem jest to w punkt trafione, czasem przeintelektualizowane, ale nie sposób tego nie docenić. Choćby faktu, że autor starał się zawrzeć coś więcej, drugie dno, jakieś elementy do zastanowienia się i zagłębienia w niej. Nie zawsze wszystko wyszło idealnie, ale jednak widać tu lata pisarskiego doświadczenia, wystukane niezliczone ilości znaków (w końcu autor ma na koncie kilkadziesiąt wydanych książek) i widać także to, co przyniosło mu nominacje do nagrody Nike, Paszportu Polityki czy paru innych wyróżnień, jakich jak Nagroda im. Księcia Konstantego Ostrogskiego albo przyznane za całokształt twórczości literackiej wyróżnienie im. Świętego Brata Alberta Adama Chmielowskiego. I można by wiele jeszcze o autorze powiedzieć, ale po co. Liczy się to, co nam serwuje, nieważne, czy jest to tak jak tu, mocno związane z samym autorem, jak sugeruje sam podtytuł, czy nie – liczą się historie, nie opowiadający i one powinny obronić się sama.

 

I broni się. Nie jakoś wybitnie, naprawdę po takim twórcy u takim uznaniu spodziewałem się czegoś o wiele więcej, niemniej mimo to daje radę. A czasem nawet satysfakcjonuje. Ot kolejna ciekawa pozycja ciekawego wydawcy. 

Komentarze