35 najlepszych komiksów o Batmanie wydanych w Polsce

35 najlepszych komiksów o Batmanie wydanych w Polsce

 

35 lat temu „Batman” zadebiutował w Polsce dzięki TM-Semic. Okej, wtedy, w grudniu 1990 roku, na polskim rynku ten sam album wyszedł dwa razy, z tą samą okładką i w nieco innym wydaniu, zarówno od Semica, jak i KAB Publisher, ale to już ciekawostka raczej. I od tego wszystko się zaczęło. Mój pierwszy „Gacek”? Rok 1991 i „Przysięga zza grobu”, który jako berbeć zbyt mały do czytania, kupiłem w formie kolorowanki… Dobra, nieważne. Z tej okazji przygotowałem listę 35 najlepszych (moim zdaniem, wiadomo, będzie subiektywnie, ale subiektywnie z motywacją dlaczego tak, a nie inaczej, więc wiele historii, które pewnie byście dali, jak „Hush”, który dla mnie jest jednym z najbardziej przereklamowanych „Nietoperków” ever, choć Loeba uwielbiam odpadło) i… Cóż, pewnie wszystkie je znacie, ale może jednak traficie na coś, co Was ominęło i sięgnięcie? Kto wie.

 

1.     Batman: Powrót Mrocznego Rycerza – definitywnie numer jeden (i chyba najlepszy komiks Franka Millera). Historia starego Bruce’a, który odwiesił kostium Gacka na kołek lata temu i świata, który stacza się po równi pochyłej, ale nadal konsekwentnie upiera się, że nie potrzebuje innych herosów, niż pozostający na usługach rządu Superman. Bogactwo wątków, zaangażowana społecznie i politycznie fabuła osadzona w dystopijnej, przesyconej zimnowojenną gorączką rzeczywistości i piękna zabawa mitem nietoperza, który po mistrzowsku rozwija i dopełnia o detale, a także przepiękny list miłosny do postaci. Parę razy próbowano przenieść to wszystko na ekran, spuśćmy jednak na te próby zasłonę milczenia.

2.     Batman: Rok pierwszy – Początki Batmana napisane na nowo. Bez superłotrów, za to ze skupieniem się na brudzie i korupcji Gotham. Gacek tutaj to bardziej terrorysta walczący z bandytami niż stróż prawa, ale prawo reprezentują tu niemal sami bandyci, to czy da się inaczej? Umoczony w zasadzie jest każdy, każdy ma coś na sumieniu, a Gotham to nie gotycka metropolia, tylko brudne miasto, jakich wiele. I ta bliskość ulicy i ludzkich spraw sprawiają, że ta opowieść wchodzi tak znakomicie.

3.     Batman: Długie Halloween – Gacek ma wiele oblicz, ale przede wszystkim to detektyw w pelerynie i to zagadkami zbrodni powinien się zajmować przede wszystkim, co perfekcyjnie wykorzystali Loeb i Sale w tej opowieści. Gohtamska rodzina mafijna, seryjny morderca, która zabija tylko w święta i trwające rok śledztwo. A pomiędzy tym ludzie, ich żywoty, relacje i początki kariery Batmana, który walcząc z czasem, jednocześnie zmaga się z cała plejadą swoich największych wrogów. Wielopiętrowa zagadka, wnikanie w mitologię i klimat noir z nutą szaleństwa sprawiają, że z detektywistycznych opowieści o uszatym, ta jest najdoskonalsza.

4.     Kryzys tożsamości – event DC, w którym ktoś morduje bliskie herosom osoby. Niby nie historia o Batmanie, ale wynik śledztwa wstrząśnie światem – tak Gacka, jak i DC i doprowadzi do jeszcze większych wydarzeń. Jednocześnie to po prostu doskonały komiksowy thriller detektywistyczny, ale z superludźmi. Historia o uczuciach, emocjach i szaleństwie pchających do zabrodni. Żaden inny komiks wydawcy z „Kryzysem” w tytule nigdy nie był tak dobry, jak ten.

5.     Batman: Mroczne zwycięstwo – Kontynuacja „Długiego Halloween” to w zasadzie ta sama opowieść, bo znów mafia, znów morderca atakujący w święta, ale tym razem rzecz idzie nieco dalej. Dopełniając niedokończonych wcześniej wątków, wprowadza na scenę nowe postacie, pokazując, jak ważny dla mitu Batmana jest Robin i w znakomitym stylu dopełnia tego, co w „Długim Halloween” miało swój początek.

6.     Batman: Nawiedzony rycerz – zanim było „Długie Halloween”, duet Loeb i Sale stworzył trzy halloweenowe zeszyty, w których Batman mierzy się z różnymi wrogami. Jest tu nawet „Opowieść wigilijna” ubrana w ciuszki Halloween. Świetne fabuły i genialny klimat sprawiają, że te historie nieprzerwanie robią gigantyczne wrażenie.

7.     Azyl Arkham – Grant Morrison zabiera nas w iście szaloną jazdę po psychice Batmana, jego wrogów i samego Arkhama także. Gdy więźniowie zakładu dla obłąkanych przejmują w nim władzę, jedynym czego żądają w zamian za bezpieczeństwo zakładników, to by Batman oddał się w ich ręce. W ręce czytelników zaś trafia oniryczny horror psychologiczny, w którym próżno w kimkolwiek szukać normalności, a jednocześnie nie da się nie znaleźć z postaciami wielu rzeczy jakże nam bliskich. I jeszcze ta szata graficzna: realistyczna, ale i jakby wyrwana z sennych koszmarów. I chociaż rzecz ma już swoje lata (1989 rok), wciąż się nie zestarzała. I wciąż należy do najlepszych historii o Gacku, jakie powstały.

8.     Batman: Zabójczy żart – Alan Moore tym komiksem nie wspiął się na wyżyny swoich możliwości, a i tak stworzył komiks iście rewelacyjny. Jeszcze jedno starcie Batmana z Jokerem staje się dla autora pretekstem do snucia opowieści o szaleństwie, któremu poddać może się także sam Nietoperz. Czy w imię wyższego dobra, Gacek przekroczy granice, jakich miał nigdy nie przekraczać?

9.     Batman: Machiny – jedna z tych historii w Polsce niedocenionych przez czytelników, którzy oczekiwali kolejnego typowego „Batmana”, za to stanowiąca wyjątkowy przykład zaangażowanej i poruszającej opowieści. Opowieści o szarym człowieku, everymanie, jakich wielu. Pracowniku rzeźni, którego nikt nie zauważa, który nic nie znaczy, a jedyne na co w życiu jeszcze liczy to śmierć. Gacek dla niego zaś to mit, legenda miejska, która nie ma wpływu na jego życie. Do czasu, kiedy ich drogi się przetną. I do momentu, w którym bohaterowi w końcu pęknie i… Brudna kreska, niemal undergroundowy feeling i dobra psychologia sprawiają, że „Machiny” to przejmujący komiks, o którym łatwo się nie zapomina.

10.  Batman: Terminus Hotel – podobnie, jak „Machiny”, opowieść nie o Batmanie, a o ludziach, którym w życiu nie wyszło. Gdy narkoman zabija dilera, szukając schronienia chowa się w tytułowym hotelu, miejscu, gdzie przecinają się ze sobą narkotyczne wizje i cierpienia ludzi, którym żywoty się posypały. Jamie Delano, ten od „Hellblazera”, pokazał jak w jednym tylko zeszycie opowiedzieć coś, co trafia i do serca, i do umysłu.

11.  Batman: Mroczny rycerz mrocznego miasta – gdy Riddler znów atakuje, Batman nie ma jeszcze pojęcia, w czym tym razem przyjdzie wziąć mu udział. Może i brzmi to jak jeszcze jedna taka sama fabuła, jednak Peter Milligan miał na nią doskonały pomysł, którego siła tkwi zarówno w polttwistach, jak i w mocnym wniknięciu w mit nietoperza i samego miasta. Piękna, mroczna sprawa, łącząca detektywistyczny thriller, z nastrojowym horrorem.

12.  Batman: Black and White – zbiór krótkich historii o Batmanie pisanych i rysowanych przez najróżniejszych twórców z różnych stron świata. Świetne pomysły, świetne historie, w których nie zawsze Gacek jest najważniejszy, różnorodność i wykonanie, które z miejsca wpada w oko. Poziom bywa różny, ale są tu też prawdziwe perełki godne konkurowania z wieloma legendarnymi historiami z Nietoperkiem.

13.  Batman: Rok setny – Paula Pope’a autorska wizja Batmana. Czyli historia dziejąca się w roku 2039, kiedy to Batman znów działa. Ale jak to możliwe? Przecież to nie może być ten sam człowiek, który po raz pierwszy pojawił się w roku 1939…

Pope, jak to Pope, robi tu wszystko po swojemu, znakomicie bawiąc się elementami sagi i zostawiając czytelników bez odpowiedzi na wiele pytań. Ale nie o odpowiedzi tu chodzi, a o reinterpretację elementów sagi, opowiedzianej po swojemu. I to się autorowi udało, jak niewielu innym i to w sposób, który sprawia, że sięgnąć po album mogą nowi odbiorcy bez ryzyka zagubienia, fani zaś znajdą całe mnóstwo odniesień i smaczków, które podkręcą przyjemność lektury.

14.  Batman: Ego – utrzymane w klimacie serialu animowanego „Ego” to komiks, który pokazuje nam Batmana złamanego i załamanego. Batmana w kryzysie. I jego autoanalizę, która nurza Bruce’a w bagnie jego lęków i motywacji, rozkładając na czynniki pierwsze genezę i wszystkie rzeczy składające się na Nietoperza. Perełka, której pierwsze wydanie przeszło bez echa tak bardzo, że Egmont dorzucał je – podobnie, jak „Batman: Black and White #2” – gratis do magazynu „Świat komiksu”.

15.  Planetary / Batman: Noc na Ziemi (z „Planetary, tom 2”) – Warren Ellis w szczytowej formie. Wysyłając swoją ekipę do Gotham City, stawia na ich drodze międzywymiarowe problemy, które skonfrontują ich z pięcioma różnymi Batmanami. A to, jak po mistrzowsku oddaje on charaktery wszystkich z nich (w tym wersji Millera czy kiczowatej kreacji z lat 60.), jednocześnie doskonale dobierając narrację charakterystyczną dla ich twórców sprawia, że chociaż ten zeszyt to czysty fan service, jak powiedzieliby miłośnicy japońskiej popkultury, to daje odbiorcom tyle frajdy, że nie sposób nie ulec jego urokowi.

16.  Batman vs. Predator – pierwsze (z trzech) starć Gacka i kosmicznego łowcy, utrzymane w klimatach drugiego kinowego „Predatora” (upalne lato, miejska dżungla i te sprawy) to komiks, który w swoim gatunku jest rzeczą naprawdę doskonałą. Większość komiksów rozwijających filmowe uniwersa to tandetne odcinanie kuponików, tu jest inaczej – to kawał dobrej, rasowej opowieści grozy, która jakością nie ustępuje kinowym „Predatorom”. Mroczne, nastrojowe, bardzo dobrze wykonane i widowiskowe starcie, które jednocześnie sprawdza się znakomicie, jako kolejna przygoda Batmana, który tym razem tropiąc mordercę, odkrywa, że wróg pochodzi z kosmosu i dotychczasowe metody mogą tu nie wystarczyć.

17.  Batman: Trybunał sów – Scott Snyder, przejmując serię, wziął to, co już w niej od lat i opowiedział po swojemu tak zgrabnie, że wyszedł jeden mu z najlepszych „Batmanów”. Mamy tu wszystko, co robili poprzednicy, od człowieka, który jest mocno związany z Waynem i przeszłości, przez klimat legendy miejskiej, po sekrety samego Gotham, a jednak wykrzesał z tego widowiskową, emocjonującą fabułę, perfekcyjnie zilustrowaną przez Grega Capullo. A o znaczeniu tej historii niech świadczy fakt, że cała opowieść o Trybunale sów, czyli odwiecznym wrogu nietoperzy, który kryje się w Gotham i ma wpływ na wydarzenia od niepamiętnych niemal czasów, do dziś odbija się w serii echem i wciąż ma się dobrze.

18.  Batman: Szalona miłość – po polsku niewiele mamy komiksów z serii „The Batman Adventures”, rozwijającej uniwersum serialu animowanego z lat 90. – większość z nich wyszła zresztą w tym tomie – ale te, które mamy to jedno z najlepszych, co seria ma do zaoferowania.  Szczególnie tytułowa historia ukazująca nam genezę Harley Quinn i jej relacji z Jokerem.

19.  Batman: Sekta – tytuł mówi wszystko: w Gotham panoszy się sekta, która eliminuje drobnych przestępców, ale na cel obiera sobie także Batmana. Uwięziony i poddany praniu mózgu Nietoperz przekona się, czym jest fanatyzm. A czytelnicy przekonują się, jak mroczne, klimatyczne i brutalne potrafiły być komiksy z lat 80. Jak dojrzałe, nie tylko kiedy pisał je Frank Miller.

20.  Batman: Co się stało z krzyżowcem w pelerynie – zbiór komiksów Gaimana o Batmanie to różnorodne, często metatekstualne opowieści, w których bawi się postacią i mitem. Przede wszystkim jednak ta tytułowa, dwuzeszytowa historia to taki ostateczny komiks o Batmanie, koniec wszystkiego i nowy początek, pełen intrygujących pomysłów na to, jak mogłaby wyglądać ostateczna przygoda naszego zamaskowanego detektywa. To plus całe mnóstwo świetnych rysowników, którzy dopełniają efektu.

21.  Batman: Trzech jokerów – współczesna próba reinterpretacji postaci Jokera. I to wyjątkowo udana. Kim tak naprawdę jest Joker to pytanie, które od lat nurtuje wszystkich. Odpowiadano na nie wiele razy, w różny sposób. Ale co, jeśli Joker nie jest jeden? Geoff Johns, człowiek, który przez lata starał się poskładać do kupy uniwersum DC i znaleźć sens w tym, co sensu nie ma, robi tu kawał dobrej roboty, wyciskając z pomysłu kontrowersyjnego i mogącego pogrążyć serię, naprawdę świetną rzecz.

22.  Batman: Knightfall – epicka, monumentalna, gigantyczna saga, w której Bane łamie Batmanowi kręgosłup i kiedy Bruce stara się wrócić do zdrowia, jego miejsce zajmuje nowy, brutalny następca. Sama opowieść jest niczego sobie, chociaż to komiks stricte rozrywkowy. Jego wartość określa jednak znaczenie całej historii dla serii i to, jak po dziś dzień wciąż jest powielana i kopiowana. No i jest tu kilka absolutnie wyśmienitych momentów, jak choćby miniseria „Miecz Azraela”.

23.  Flashpoint Batman: Rycerz zemsty – alternatywna wizja losów Batmana w wykonaniu Azzarello i Risso. W tej rzeczywistości to mały Bruce zginął w alejce, a Gackiem został jego ojciec, Thomas. Matka zaś… o tym musicie przekonać się sami. Ze wszystkim dodatków do „Flashpointu” ten jest chyba najlepszy.

24.  Batman: Sanctum – fabularnie bardzo prosta opowiastka o tym, jak Batman w pościgu za bandytą po cmentarzu wpada do grobowca i przeżywa koszmar. Ale nie o fabułę, a rysunki – gęste, ciężkie, mroczne – jak to u Mignoli.

25.  Grób Batmana – opowieść o śmierci i grobach. Historia seryjnego mordercy, za którym goni Gacek i Alfreda, który opiekując się grobami rodziny Wayne’ów coraz bardziej zastanawia się, kiedy będzie musiał zajmować się i nagrobkiem Bruce’a. Warren Ellis, choć nie u szczytu swoich możliwości, snuje mocną, ponurą i przepełnioną refleksjami nad śmiercią opowieść o Batmanie – ale nie jako herosie, a jako człowieku równie śmiertelnym, co my sami.

26.  Batman/Superman/Wonder Woman: Trójca – rozwijania początkowych lat superbohaterów ciąg dalszy. Tym razem Matt Wagner bierze na warsztat pierwsze spotkanie tytułowej trójki, by po swojemu pokazać nam najlepsze motywy z czasów złotej ery komiksu i złożyć jej hołd. I hołd to bardzo udany.

27.  Batman / Sędzia Dredd: Wszystkie spotkania – Cztery spotkania Batman z Dreddem, plus piąte, gdzie spotykają się Lobo i Dredd, stanowiące jednocześnie komplet spotkań świata DC z Sędzim, to komiksy, których nie czyta się dla fabuły. Treść jest pretekstowa, ale szata graficzna (poza drugim i piątym komiksem), to perełka. Ręcznie malowane, hiperrealistyczne, szalone grafiki zachwycają klimatem i wykonaniem. Mało w tym Batmana jakiego znamy, to bardziej rzeczy dreddowe, ale jednocześnie, także mimo tej wspomnianej pretekstowości, to album, który czyta się dobrze i do którego chce się wracać.

28.  Batman i syn – ta historia to rzecz mocno rozdarta. Sama tytułowa opowieść, choć ważna, bo wprowadzająca Damiana Wayne’a, jak większość prac Morrisona z Gackiem, wrażenia zbyt dużego nie robi. Ot trochę wysilony akcyjniak z fajną szatą graficzną i nieźle skrojonym Damianem. Ale to, co dalej, historia z trzema duchami Batmana, wracająca w klimatyczny sposób do fabuły „Knightfall”, robi robotę. Szkoda, że w polskim wydaniu wyszła bez ostatniego, dopełniającego ją zeszytu. Jest za to drugi tom, „Czarna rękawica”, podobnie rozdarty i podobnie wart uwagi.

29.  Batman: Ostatni Arkham – Batman zamknięty w szpitalu psychiatrycznym, gdzie staje się pacjentem ostatniego z rodu Arkhamów. Alan Grant pisze tu chyba najlepszą z batmanowych opowieści w swojej karierze, a Norm Breyfogle serwuje jedne z najlepszych grafik, jakie stworzył.

30.  Batman: Narodziny demona – zbiór dwóch historii ukazujących nam relacje Batmana z Ra’sem al Ghulem. Obie opowieści zamiast uzupełniać się, wykluczają wzajemnie, ale jednocześnie wprowadzają ważne, rozwijane potem choćby w „Batmanie i synu” wątki. To, co jednak je wyróżnia jako dzieła samodzielne, to wyśmienita, iście europejska w swym looku szata graficzna i zahaczająca mocno o horror, nastrojowa treść, w której demoniczni wrogowie wcale nie są mniej ludzcy, niż Gacek.

31.  Batman/Lobo – Batman w wersji parodystycznej? Czemu nie. Alan Grant, który na pisaniu i Gacka, i Lobo zjadł zęby, stworzył tu opowieść, w której wynajęty do zabicia Jokera Lobo zostaje przez niego wynajęty (tak, tak) do upokorzenia Batmana, więc zaczyna udawać Nietoperza i urządzać masakrę. Nie fabuła jest jednak najważniejsza, a wszystkie te smaczki (Gordon lokajem, Alfred gliną). I finałowa wolta, którą musiał czytać Snyder, bo wiele z niej przemycił do „Trybunału sów”.

32.  Batman: Pod kapturem – kontynuacja „Husha”, a raczej wątku… To już musicie odkryć sami, ale historia, w której w życiu Batmana znów pojawia się człowiek w czerwonym hełmie, by wywrócić jego życie do góry nogami, to kawał dobrego, chociaż nieszczególnie udanego graficznie albumu. Rzecz ważna, udana i naprawdę dobrze wykonana od strony fabularnej.

33.  Batman: Zagłada Gotham – Mike Mignola bierze Batmana, cofa go w czasie do lat 20. XX wieku i każe stawić czoła lovecraftowskim koszmarom. Jest gęsto, hest nastrojowo, jest przyjemnie i horrorowo. I z dobrym wyczuciem tematu.

34.  Batman: Śmierć w rodzinie – przez większość czasu ten komiks jest infantylny i naiwny. Jest naciągany i typowy. A jednak, kiedy nadchodzi finał, wszystko wywraca się do góry nogami. Jeszcze jedno starcie Batmana i Jokera, choć z paroma fajnymi patentami, zmienia się ostatecznie w tragedię, która na lata odmieniła serię. W polskim wydaniu dodatkowo mamy także alternatywne zakończenie, które odbiera komiksowi większość jego mocy, ale jednocześnie daje nam wgląd w „co by było gdyby”.

35.  Batman: Metal – to nie tyle opowieść o Batmanie, ile wielki event obejmujący całe uniwersum, ale na tyle z Nietoperzem związany, że zyskał w Polsce tytuł „Batman” na okładce. Historia wielkiego kryzysu, gdzie nasz świat zderza się z alternatywnym odpowiednikiem, gdzie wszystko jest wypaczone, jakby wzięte z koszmarnych wizji. Mnóstwo alternatywnych wersji postaci i ich losów, mnóstwo koszmarnych, pokręconych Batmanów, z Batmanem, który się śmieje na czele i epicka, widowiskowa akcja. Ambicji o oryginalności w tym za grosz, ale zabawa jest udana i daje fanom sporo frajdy.

Komentarze