35 LAT
SPIDER-MANA W POLSCE
Czerwiec 1990 roku. Pamiętacie? Może tak, może nie,
ale to wtedy wydawnictwo TM-Semic, wówczas jeszcze znane jako TM-System
Supergruppen Codem, wystartowało z pierwszymi seriami superhero na polskim
rynku, a jedną z nich był oczywiście Amazing Spider-Man. Był to może
dziwny czas, czas kiedy tłumacze z
jednej strony starali się wszystko dostosować do polskich realiów (stąd np.
mamy takie smaczki, jak to, że „Daily Bugle”, gazeta ze świata Spider-Mana,
drukowana jest w Krakowie – co sugeruje, że akcja też dzieje się w tym
mieście), z drugiej nie mieli pojęcia o historiach, które przekładali na polski
(dlatego też trafiamy na cuda pokroju tego, że Gwen, zmarła dziewczyna Petera,
to… jego przyjaciel), ale… Właśnie, od tego wszystko się zaczęło, a Spider stał
się rekordzistą – TM-Semic, zanim zmuszone było przerwać publikację, wydało
łącznie 102 regularne numery plus wydania specjalne i poboczne rzeczy, co było
wówczas niespotykanym wynikiem (serie o Batmanie i Supermanie zbliżyły się do
tego wyniku, otrzymując łącznie 98 numerów, ale wytrwały tak długo tylko
dlatego, że w pewnym momencie obie zostały połączone w jedno). Dziś Pająk też
ma się dobrze na naszym rynku, regularnie dostajemy kolejne tomy z nowymi
przygodami, w zbiorczych albumach wychodzą też
numery bardziej (Epic Collection, Marvel Origins czy
okazjonalne wydania od Mucha Comics), lub mniej (Marvel Knight Spider-Man,
Spider-Man / Deadpool) klasyczne, czy całe serie (Spider-Man Noir),
a jeszcze coraz pojawiają się różne inne publikacje, jak antologie czy serie
poboczne. Dlatego, jako fan Pajęczaka, postanowiłem z okazji 35-lecia serii
zrobić taką topkę 35 najlepszych komiksów o nim wydanych nad Wisłą. Topkę
absolutnie, bezwzględnie subiektywną, ale wiem, że wśród tych historii, które
wybrałem, każdy fan dobrego komiksu, nie tylko przygód Spider-Mana, znajdzie
coś dla siebie. Gotowi? No to lecimy.
35. Spider-Man:
Władza – Zmieszana z błotem (radioaktywne nasienie!)
spidermanowa wariacja na temat „Powrotu Mrocznego Rycerza” może i nie jest
arcydziełem, ale wciąż to dobry komiks pokazujący Petera na emeryturze. W
świecie przyszłości będącym, jak to światy przyszłości Marvela, dystopią, gdzie
nic nie jest takie, jakie być powinno. Jest tak, akcja dzieje się w totalitarnym
państwie policyjnym, na superbohaterów po prostu nie ma już miejsca. Peter
stracił już niemal wszystko, nie zamierza być bohaterem, bo jak i miałby nim
znów być? Ale Jameson, swoisty szalony prorok tego świata, wciąż wieszczy jego
powrót. I rzeczywiście, wkrótce Pająk powraca raz jeszcze – być może ostatni –
na ulice Nowego Jorku, by zaprowadzić na nich porządek.
Mimo wpadek, mimo nietrafionych pomysłów i żerowania na legendarnym komiksie Millera, „Władza”, która w tym roku doczekała się ciągu dalszego, to wciąż dobra opowieść bawiąca się mitami i wątkami Pająka. Fajnie czyta się o tym, jak zmienili się bohaterowie i co ich spotkało. Fajnie też odbiera się puszczanie oka i odniesienia. Wizualnie rzecz jest mierna, bo o ile rysunki stylizowane na młodego Millera są niezłe, o tyle tło wypełniają komputerowe tricki w najgorszym możliwym wydaniu. Tak czy inaczej „Władza” to ciekawa rzecz, wcale nie tak zła, jak o niej się przyjęło mówić, może i niespełniona, ale wnosząca do pajęczych opowieści coś świeżego.
34. Spider-Man
Noir – Kolejna alternatywna wersja Spider-Mana,
działająca w czasach wielkiego kryzysu. Gangsterzy, klimat groszowych
kryminałów, brud… Pierwsze miniserie i one-shot to zacna rzecz, nastrojowa,
fajnie bawiąca się elementami serii i całkiem dojrzała. Później wszystko traci
na jakości, ale dla tych pierwszych historii – warto.
33. The
Amazing Spider-Man: Pajęcza Wyspa, część 1 i 2 – Akcyjniak czystej wody, nie tak dobry, jak choćby
„Maximum Carnage”, ale nadal całkiem przyjemny. Jackal, ten sam, który kiedyś
na potęgę klonował Pająka, teraz powraca i obdarza wszystkich mieszkańców
Manhattanu pajęczymi mocami. Zaczyna się istne szaleństwo, które może odmienić
życie Petera na zawsze.
32. Spider-Man
kontra Venom – Komiksy zebrane w tym tanim,
średnio wydanym i tak samo przełożonym tomie miały swoje różne wydania, ale
porozrzucane tu i tam. W tym albumie zaś wszystko co najważniejsze mamy w
jednym miejscu. Rzecz obejmuje opowieść od narodzin Venoma, przez wszystkie
początkowe starcia jego i Spider-Mana, po wspólną walkę z Carnage’em. Czasem
symbiont walczy z Pająkiem otwarcie, czasem prowadzi psychologiczną gierkę, to
znów mamy walkę w klimatach survival horroru na bezludnej wyspie. A wszystko to
ze świetnymi rysunkami McFarlane’a, Larssena i Bagleya, kiedy byli w najlepszej
formie. Kto zaś chciałby poznać te historie z bardziej rozbudowanej formie,
lepszym wydaniu i z kompletem innych wydarzeń, nich sięga po „Epic Collection”
od Egmontu, a potem dopełnić jeszcze tomem „Venom: Zabójczy obrońca”.
31. Marvel Knights Spider-Man, tom 1 – Mark Millar pisze „Spider-Mana” w wersji dla dojrzalszych czytelników i robi to w bardzo dobrym stylu. Nie jest to jego najlepszy komiks, ale i tak robi robotę. Najgorszy koszmar Petera się spełnia! Nowy wróg poznaje jego tożsamość i zagraża jego bliskim. Tak zaczyna się szaleństwo: ciocia May zostaje porwana, a na Spidera czeka zastęp jego największych wrogów. Ale ma też pomoc w postaci Czarnej Kotki. Tylko czy to wystarczy? Mimo słabych rysunków (Dodsonowie), fabularnie rzecz jest znakomita, wprowadza parę szalonych pomysłów (licytacja symbionta Venoma!) i sporo emocji. Jest zagadka, jest akcja, jest pomysł. Co prawda w pierwszym polskim wydaniu dostaliśmy tylko 8 z 12 zeszytów, a zatem bez wyjaśnienia zagadki i ostatecznej konfrontacji, ale za to Egmont wydał całość (i jeszcze nico więcej) w zbiorczym tomie i to jego warto szukać, jeśli chcecie poznać tę opowieść.31.
30. Venom +
Król w czerni – Cates, gość w zasadzie
od wszystkiego, facet, który potrafi zająć się każdą serią i dać radę, w
„Venomie” postanowił zrewolucjonizować życie Eddiego i zaserwować nam
jednocześnie parę wielkich wydarzeń, w tym jedno, które objęło cały marvelowski
świat. Wszystko skupia się na opowieści o prawdziwym pochodzeniu symbiontów,
ich władcy i zagrożeniu, jakie niesie dla wszystkiego, co istnieje. Rozrywkowa
rzecz, ale przyjemnie odnosi się do przeszłości i ma spory rozmach.
29. Lepsi
wrogowie Spider-Mana – Nick Spencer to gość,
który pokazał, jak nie pisać „Spider-Mana”. Jego run to nic innego, jak
kopiowanie wcześniejszych pomysłów i próba ponownej sprzedaży, niemniej ten
kotlet był odgrzewany zbyt wiele razy, a humor w jego wykonaniu to szczyt
infantylnego idiotyzmu, nawet jak na Spidera. Ale zanim Spencer dostał w swoje
ręce główną serię o Pająku, popełnił tę historię, w której Pająka w zasadzie nie
ma – opowieść o pomniejszych wrogach Spider-Mana, którzy próbują zarobić,
właśnie dzięki absurdalnemu i idiotycznemu humorowi i rzeczom do serii
niepasującym, naprawdę się broniła. I jako takie komediowe coś z czarnymi
charakterami, które próbują być złe, ale do badassów im daleko, wchodzi
naprawdę dobrze i warte jest uwagi. Nie tylko dla fanów.
28. Spider-Man
i Czarna Kotka: Zło, które ludzie czynią –
Komiks nie dla każdego. Kevin Smith, reżyser, scenarzysta filmowy, aktor, fan
komiksów, robi dzieła podejmujące tematy kontrowersyjne. W tej historii, na
styku superhero i detektywistycznych opowieści, gdy Czarna Kotka szuka
zaginionej przyjaciółki, Spider-Man wpada na trop przedawkowania narkotyków u
osób, które w ogóle nie ćpały. Ich wspólne spotkanie stanie się pretekstem do
zgłębienia postaci, ale i poruszenia kilku trudnych tematów, jak chociażby
molestowanie. I choć rzecz jest nierówna – Smith w połowie zrobił przerwę, a
gdy wrócił po długim czasie, zmienił koncept opowieści – i słabo narysowana,
nadal potrafi coś poruszyć w czytelniku.
27. Spider-Gwen: Ścigana? – Wprost ze „Spiderversum” do własnej serii. „Spider-Gwen” stała się tak popularną postacią, że musiała dostać własny tytuł i dostała. A tu otrzymujemy jej pierwsze przygody, które w lekki, prosty i bardzo sympatyczny sposób pokazują nam jej początki i problemy. Fajny origin fajnej bohaterki. Tyle.
26. Superbohaterowie Marvela: Scarlet Spider (Ben Reilly) – Początek, środek i finał „Sagi klonów” w jednym. Podstawą tej opowieści jest świetna miniseria DeMatteisa „Odkupienie”, w której Kaine powraca do Wielkiego Jabłka, pragnąc zemsty, a Ben musi chronić nie tylko siebie, ale i swoją ukochaną. Wstępem do tego komiksu staje się klasyczny zeszyt z oryginalnej „Sagi klonów”, gdzie Peter po raz pierwszy walczy ze swoją kopią, a epilogiem doskonały numer „Noc Goblina”, w którym do walki z Osbornem stają Ben i Peter, wreszcie mając okazję odkryć, kto naprawdę jest klonem i kto stał za całym wielkim klonowaniem. Czyta się to wszystko wyśmienicie, graficznie jest doskonale, są w tym emocje, jest rozmach i chociaż to tylko fragment gigantycznej sagi, daje nam wgląda w to, co najlepszego miała do zaoferowania.
25. Marvel Origins #1 – Z wielu klasycznych tomów wydanych w ramach tej kolekcji, najbardziej wahałem się między tą częścią, a albumem zbierającym zeszyty 31-33 z kultową opowieścią „If This Be My Destiny”. Ostatecznie zdecydowałem się na początki, czyli narodziny Spider-Mana, ukształtowanie się jego moralności i pierwsze starcia z wrogami, którzy dopiero co pojawili się w uniwersum. Ramotka, ale jednocześnie klasyka, którą znać trzeba.
24. Spider-Woman: Zmiana tempa – Może nie o Spider-Manie to komiks, ale czy członkowie Spider-rodziny nie zasługują na swoje miejsce? A Dennis Hopless zrobił jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszą opowieść o Spider-Woman (sorry, Bendis, ale twoja wizja jej nie dorównuje). Lekki, zabawny, na luzie, ale i z emocjami. No i, w odróżnieniu od większości komiksów tego typu, przyjemnie życiowy i mający w sobie sporo świeżości. Akcja dzieje się po „Tajnych wojnach”, minęło osiem miesięcy, a Spider-Woman jest… w zaawanasowanej ciąży. Kto jest ojcem? Jaka tajemnica się za tym kryje? I jak poradzić sobie w walce ze złem, kiedy nosi się w sobie dziecko? Hopeless stworzył tu dzieło kompletne – znakomitą, zamkniętą historię, a jednocześnie wstęp do czegoś więcej. Rzecz zarówno dla długoletnich fanów, jak i nowych odbiorców, fajnie wykorzystujące typowy dla Spider-serii patent z elementami osobistymi utrudniającymi karierę herosa. Warto pod każdym względem (a wcześniej przeczytajcie krótki prolog zamieszczony w tomie „The Amazing Spider-Man: Globalna sieć. Wrogie przejęcie”)
23. Superior
Spider-Man, tom 1 – Cała seria „Superior
Spider-Man” to przyjemna próba odświeżenia losów Pająka, jeśli jednak miałbym
wybrać tylko jeden tom, byłby to bez dwóch zdań pierwszy, czyli zbierający
zeszyty „Amazing Spider-Mana” i do „Superiora” wprowadzający. Fabuła jest
prosta, ale… Oto Doc Ock jest umierający, na łożu śmierci udaje mu się jednak
wprowadzić w życie ostateczny plan: przejmuje ciało Patera, a jego umysł
przenosi do swojej konającej powłoki. Parker musi znaleźć sposób, by odwrócić
cały proces, zanim odejdzie z tego świata, a nie dość, że czas ucieka, to
jeszcze stan Octopusa jest coraz gorszy.
Slott nie jest może za dobrym scenarzystą, jednak ta seria udała mu się bardzo
przyjemnie. Ma lepsze i gorsze momenty, jest w zasadzie wtórna – wróg
przejmujący rolę pająka, podczas gdy Peter w zasadzie umiera to wypisz-wymaluj
fabuła „Ostatnich łowów Kravena”, pomieszana ze „Spider-Man Team-Up #100”, a to
nie jedyna tak rzucająca się w oczy rzecz – a jednak wciąż dobrze się ją czyta.
22. Amazing
Spider-Man. Epic Collection: Rzeź maksymalna –
Tak, komiks kontrowersyjny, bo przez jednych zmieszany z błotem, przez innych
uwielbiany. Ale tego pierwszego spiderowego eventu z prawdziwego zdarzenia,
epickiej sagi rozpisanej aż na 14 numerów, co wtedy się nie zdarzało, nie mogło
zabraknąć na tej liście. Czemu? Bo nadal robi wrażenie rozmachem i klimatem,
nadal dobrze się bawię, czytając ją. I przed wszystkim dlatego, że na tle
wydawanych od lat wielkich pajęczych wydarzeń, wypada o niebo lepiej, niż
większość z nich.
Fabuła jest do bólu prosta – Carnage ucieka z
zakładu razem z m.in. Shriek i tworzy szaloną, morderczą rodzinę. Razem
zaczynają wielką rzeź, która wstrząsa miastem, nikt nie może ich powstrzymać, a
Pająk, łącząc siły m.in. z Venomem, Cloakiem i Dagger, a nawet w końcu
Kapitanem Ameryką, stara się stawić im czoła.
Treść prosta jak drut, ale jest tu akcja, jest
rozmach, są świetne rysunki (Bagley i Buscema genialni) i w najlepszych
momentach całość jest podlana wnikaniem w psychikę i w to, co mroczne w nas
wszystkich.
21. Amazing
Spider-Man #3: Spiderversum – Dan Slott, przeciętny
scenarzysta, tu wspina się na wyżyny swoich możliwości, serwując nam
odświeżenie pomysłu, jaki wcześniej wykorzystał w grze „Spider-Man: Shattered
Dimensions” (pomysłu już wtedy mało oryginalnego, bo podkradzionego choćby z
różnych „Kryzysów” DC). Oto Dziedziczący, rasa, która od wieków poluje i zabija
Pająki, teraz szykuje się na wielkie łowy, a Spider-Mani z różnych światów
łączą siły, by stoczyć ostateczny bój. Bój, jak się okazało, ostateczny nie był
i teraz, dekadę później, temat nadal jest eksploatowany, ale to pierwsze
starcie to kawał wyśmienitego komiksu dla fanów. W Polsce wydanego jednak w
dość okrojonej formie, bo bez wszystkich dodatków (a te, które wyszły,
rozrzucone były po różnych albumach różnych serii z różnych wydawnictw, od „Spider-Man
2099”, przez „Spider-Man: Noir” na kolekcji „WKKM” i jej tomie „Spider-Gwen:
Ścigana” skończywszy), ale i tak jest bardzo dobrze. Klimatycznie, epicko i… no
ile frajdy daje nam czytanie o różnych wersjach Pająka oraz jego krewnych!
20. Amazing
Spider-Man. Epic Collection: Saga klonów –
Początek największego Pajęczego eventu w dziejach. Zresztą może i największego
komiksowego eventu, jaki powstał dla jednej tylko postaci. Rozpisany na ok. 170
zeszytów, często podwójnej a nawet i więcej grubości, zebranych potem w 11
tomach (każdy po 400-500 stron), robi wrażenie rozmachem, a choć w pewnym
momencie wszystko się rozmyło i straciło sens, a jakościowo czasem było
tragiczne, początek (i wiele opowieści w środku i na koniec) był po prostu
świetny. W życiu Petera znów zjawia się jego klon, ale jakim cudem, skoro
zginął? Jednocześnie Spider-Man zmaga się z masą problemów osobistych (nałóg
żony, choroba ciotki, jego własna, rozpadająca się psychika), zawodowych
(pojawia się nowy potężny wróg, Judasz Podróżnik, a starzy przeciwnicy też nie
śpią) i kłopotami, jakie sprowadza na niego klon, który przyjmuje rolę nowego
Spider-Mana. Sekrety, tajemnice, akcja, fajna psychologia, mrok… Czyta się to
wyśmienicie i chce więcej.
19. Spider-Man:
Historia życia – Co by było, gdyby
Peter starzał się w czasie rzeczywistym od lat 60.? W tej alternatywnej wersji
losów głównego bohatera, odtworzone zostają wszystkie najważniejsze wydarzenia
z długiej historii serii, ale z uwzględnieniem upływu czasu i zmian w
rzeczywistości. Taki „Ultimate Spider-Man” naszych czasów. Niby było, niby
znamy, a wciąż wypada znakomicie.
18. Spider-Man
(Todd McFarlane) – Może to i „Spawn” jest
najbardziej znanym dziełem Todda, ale te historie o Spider-Manie pozostają
najlepszym, co stworzył. Na początku lat 90. McFarlane był taką sławą, że
dostał własny tytuł z Pająkiem, w którym mógł robić co chciał. A chciał zrobić
mroczne, horrorowe opowieści akcji i to właśnie tu serwuje. W pierwszej z nich
otruty Peter musi zmierzyć się z Lizardem, który wpadł w morderczy szał. W
drugiej Demogoblin porywa dziecko, a Spider-Man i Ghost Raider spotykają się,
próbując je uratować. W kolejnych zaś Peter spotyka Wolverine’a, prowadząc
swoiste śledztwo w sprawie morderstw dokonanych najprawdopodobniej przez
Wendigo, potem zejdzie do kanałów, gdzie czeka go iście wampiryczne zagrożenie,
a na koniec łączy siły z X-Force. Fabularnie te historie to prosta, ale świetna
robota, graficznie zaś to po prostu perełka – Todd nigdy wcześniej, ani nigdy
potem, nie rysował już tak doskonale. No i takiego klimatu w Marvelu też prawie
nie da się znaleźć.
17. Amazing
Spider-Man. Epic Collection: Łowcy bohaterów –
Nie tyle sam tom, ile zawarta w nim opowieść „Dusza łowcy”, czyli kontynuacja –
jedna z wielu – „Ostatnich łowów Kravena”, zrobiona przez twórców pierwowzoru.
Duch Kravena nie może zaznać spokoju, a jedyną osobą, która może dać mu
ukojenie to Peter. Problem w tym, że ten pragnie jednego: by łowca cierpiał jak
najbardziej... Klimatyczna, zimowa, kojarząca się z „Opowieścią wigilijną”
historia, która raz jeszcze wnika w psychikę obu postaci, ukazując nam wiele
prawd o nich samych.
16. Amazing
Spider-Man: Nigdy więcej Spider-Mana – I kolejny klasyk. Rzecz
z samych początków przygód Pajęczaka, przygotowana jako uświetnienie jubileuszu
50. numeru „Amazing Spider-Mana”. Peter, mierząc się z kolejnymi wrogami, coraz
bardziej czuje bezsens tego, co robi. Herosem został jako nastolatek, pod
wpływem impulsu w zasadzie, teraz dojrzał, a wraz z nim dojrzewa też myśl, żeby
w końcu rzucić to wszystko i… Stan Lee, twórca postaci snuje tu naprawdę
znakomitą opowieść, wręcz wzorcowego „Spidera” tamtych lat, ciekawie
przedstawiając wątpliwości targające bohaterem, ale też i sedno jego
bohaterstwa.
15. Spectacular
Spider-Man: Głód – Paul Jenkins bierze
się za Pająka i chociaż swoją fabułę opiera na znanym już motywie (dosłownie to
samo, ale z Carnage’e, mieliśmy w „Cosmic Carnage”), wyciąga z niej masę emocji
i świetnego klimatu. Gdy w Nowym Jorku dochodzi do serii dziwnych ataków na
ludzi, Peter będzie musiał stawić czoła Venomowi, który chce porzucić
umierającego na raka Eddiego i znaleźć nowego nosiciela. I chociaż nie brakuje
tu akcji i klimatu rodem z horrorów, „Głód” skupia się przede wszystkim na
chorobie, śmierci, psychice i wierze. Plus kilka ciekawych wątków z symbiontem
zanim stał się kostiumem.
14. Amazing
Spider-Man: Spisek Klonów – Dan Slott znów kopiuje
pomysły, ale znów w dobrym stylu. „Spisek klonów” to powrót Jackala, jednego z
największych wrogów Spidera, który kiedyś go sklonował. Rzecz w tym, że teraz
nie dość, iż to nie on kryje się pod maską, to jeszcze wydaje się być… dobry.
Ale co kryje się za ożywianiem różnych zmarłych postaci? I do jakiej tragedii
dojdzie tym razem?
Jak się można spodziewać, życie Petera znów
nie będzie takie samo, jak dotąd. Fajny powrót do (nie)sławnych wydarzeń,
zabawa konwencją i fajne polskie wydanie zbierające wszystkie numery – główne i
dodatkowe (acz niestety nie ułożono ich po kolei). I może to zasługa nostalgii,
ale rzecz wchodzi bardzo dobrze. Niestety to ostatni dobry „Spider” od Slotta,
potem było już tylko dno i wodorosty.
13. Spider-Man:
Śmierć Jean DeWolff – Absolutny klasyk.
Historia seryjnego mordercy, który zabija tych złych – grzeszników, dla których
jego zdaniem nie ma już szans na zmianę i odkupienie. Kto jednak kryje się pod
maską?
Może i ta historia nieco się zestarzała, może i ma
naciągane wątki, ale nadal pozostaje jednym z najlepszych opowieści o Pająku, z
fajną psychologią, świetnym klimatem, mrokiem i powagą. I to kolejna rzecz,
która do dziś jest kopiowana, powielana i odtwarzana. Nigdy jednak z tak dobrym
skutkiem, jak oryginał.
12. Amazing
Spider-Man. Epic Collection: Skradzione życie – Wielka zmiana w życiu Petera, a raczej wielkie
zmiany. W tym tomie wątek z powrotem rodziców Parkera zza grobu zostaje
zakończony, do tego pojawiają się Hulk, Sęp, Carnage… Tym albumem David
Michelinie żegna się z pisaniem przygód Spider-Mana (co robił od 1987 do 1994
roku), przekazując pałeczkę DeMatteisowi, a ten na dodatek w historiach
„Pościg” i „Wrzask” z jednej strony genialnie wraca do swoich „Ostatnich łowów
Kravena”, z drugiej zaś serwuje jedną z najlepszych swoich opowieści: losy
Shriek, która po ucieczce z zakładu, coraz bardziej daje się opętać swoim
wewnętrznym demonom i spaczonemu postrzeganiu instynktu macierzyńskiego. W
skrócie: zbiór wyśmienitych, przełomowych opowieści, po których już nic nigdy
nie będzie takie samo.
11. Spider-Man:
Splątana sieć – czyli Pajączek oczami
artystów, którzy mają większe ambicje, niż serwować nam tylko walenie się po
mordach. Ennis, Rucka, Risso, Milligan, Cooke, Fegredo, Azzarello, Pope,
McKeever i wielu, wielu innych zbiera się by opowiedzieć różne historie, w
których Spider wcale nie jest najważniejszy. Szkoda, że po polsku wyszła
jedynie część z nich, co prawda w tym ta najlepsza, ale jednak gdyby tak
pokusić się o całość, byłoby wspaniale. Niemniej poszukać i poczytać warto pod
każdym względem. Bo emocje, bo świetne pomysły, bo dobra psychologia – i bo
czuć w tym artystyczną nutę.
10. Ultimate
Spider-Man, tom 6 – Peter Parker i Gwen
Stacy. Peter Parker i… jego klon? Carnage? Punisher, Jaszczur, Jean De Wolff,
Dr. Strange? Bendis wrzuca do worka wszystko, co tylko przychodzi mu do głowy,
zbierając i konwertując wątki, postacie i własne pomysły i robiąc coś
absolutnie wspaniałego. I poruszającego. Świetna opowieść o relacjach między
postaciami, mistrzowsko i absolutnie nieinfantylnie poprowadzona teen-drama,
wreszcie kawał solidnego, wyśmienitego superhero, w którym nie ma łatwych
rozwiązań. Za niektóre klasyki, jak wiadomo, nie warto i nie można się
zabierać. Bendis zabrał się za jeden z nich i pokazał, że potrafi dorównać mistrzom.
Piękna rzecz.
9. Amazing
Spider-Man, tom 3 (Straczynski) – Jeden z tych tomów,
które wywołały kontrowersje, jakich mało. Ale też i kolejny dowód na to, jak
Straczynski potrafił pisać. Kilka historii, z których najważniejsze pozostają
dwie. W pierwszej w końcu swój finał znajduje wątek totemów, wyjaśnione zostają
tajemnice Ezekiela i dochodzi do walki, która… Niby tylko trzy zeszyty, a
potrafią wcisnąć w fotel. No i jest jeszcze ta sześciozeszytowa historia o
Gwen. Peter dostaje list, w którym jego od lat zmarła narzeczona chciała mu coś
wyznać. Pytanie jednak, co takiego? I kto ten list nadał? Gdy na dodatek
pojawiają się tajemniczy wrogowie, Peter trafia w sam środek koszmaru, w którym
dopadają go grzechy przeszłości i… I czytelnikom nie spodobało się to, co
Straczynski zrobił z Gwen. Jak bardzo pogłębił tę postać, jednocześnie niszcząc
jej niewinność. Ale to właśnie działa tu najlepiej. Gwen z pustej, rozrywkowej
niemalże idiotki, jaką była w starych komiksach, staje się tu postacią głębszą,
pełną własnych problemów i słabości. A to, co przeżywa Peter jest tak dogłębne,
że udziela się czytelnikom. Gerry Conway, lata temu, powiedział, że śmierć (którą
jej zgotował) to była najlepsza rzecz, jaka przydarzyła się Gwen, bo z nudnej,
płaskiej, ślicznej bohaterki, stała się symbolem i postacią kultową. Wtedy też,
za sprawą jej śmierci, umarła pewna część komiksowej niewinności. To, co w tym
tomie z Gwen zrobił Straczynski, to druga najlepsza rzecz jaką ją spotkała – i
kolejny etap zabijania niewinności, może nie komiksu, ale postaci na pewno.
Szkoda tylko, że większość wolała Gwendolyne w wersji starej, infantylnej i
nijakiej i to do tego stopnia, że Marvel w końcu cofnął zmiany Straczynskiego.
Ale tego tomu nikt nam nie odbierze.
8. Ultimate
Spider-Man, tom 13 – Drugi najlepszy tom
„Ultimate Spider-Mana” i tyle w temacie. Z Triskelionu uciekają Osborn, Kraven,
Dock Ock, Electro, Sandman i Vulture. Cel mają jeden i wiadomy – zamordować
Petera. Niestety Spider-Man nie może liczyć tym razem na pomoc herosów, wybucha
bowiem wojna między Ultimates a Ultimate Avengers. Zaczyna więc walkę o
przetrwanie i ocalenie swoich bliskich…
Efekt? Przepiękna historia o poświęceniu.
Wypełniony po brzegi adrenaliną, epicki akcyjniak. No i jeszcze, w świecie,
gdzie zgony herosów są na porządku dziennym i na nikim nie robią wrażenia, masa
emocji i wzruszeń. To taka historia, która potrafi wycisnąć łzy, a wątki z
miniserii „Ultimate Fallout” to już w ogóle perełka.
7. Spider-Man:
Saga klonów – Zastanawiałem się czy
wrzucenie tego komiksu na tę listę ma sens, bo wyszedł on w naszym kraju
jedynie w ramach testowej kolekcji, która nigdy nie weszła do szerszej
sprzedaży. Ale niezależnie od nakładu i dostępności, mieliśmy go, więc jest. I
wielki jest to komiks. Gerry Conway, architekt śmierci Gwen Stacy, dostał od
Marvela zlecenie by przywrócić ją do życia. Więc przywrócił, ale…
Gwen zjawia się w życiu Petera i znów pojawia
się problem. To ona, czy nie ona? I co kryje się za jej powrotem? Tymczasem
Jackal knuje i szykuje swoją zemstę na Spider-Manie. Ostateczny pojedynek nie
tylko skonfrontuje Petera z jego własnym klonem i każe mu postawić sobie
pytanie, czy rzeczywiście on jest tym prawdziwym Parkerem, ale też i wyjawi
prawdę o Jackalu.
Tą opowieścią Conway w pięknym stylu pożegnał
się z pisaniem „Amazing Spider-Mana”, kończąc swój trwający od 1972 do 1975
roku run, jednocześnie tworząc coś, co przez kolejne lata miało wracać w serii,
odbijając się jej czkawką i jednocześnie definiując późniejsze losy Petera.
Definiując je zresztą po dziś dzień, bo postacie takie, jak Ben, wracają co i
rusz i robią spore zamieszanie, a bywa, że dostają własne, wcale nie tak
krótkie serie.
6. Ultimate
Spider-Man, tom 10 – Najlepszy tom „Ultimate
Spider-Mana” i jeden z najlepszych komiksów o Pająku w ogóle. Do tego to także
najlepszy komiks w tematyce klonów. Bendis, zabierając się za tą serię zapowiadał,
że nie będzie tu klonów, kosmicznych symbiontów etc. na szczęście zmienił
zdanie i stworzył tę esencjonalną, poruszającą historię.
Skorpion atakuje, ale okazuje się, że pod
maską kryje się… Peter! Jak to możliwe? Oszołomiony Parker zabiera klona i
udaje się po pomoc do Fantastycznej Czwórki, której musi wyjawić swoją
tożsamość, a w tym czasie MJ zostaje uprowadzona przez nieznanego sprawcę. Jej
poszukiwania doprowadzają Petera do dawnego domu, gdzie spotyka dziewczynę o
identycznych, jak on mocach. Kiedy jednak pojawiają się kolejne pajęcze
postacie, w tym potwornie oszpecony Peter i sześcioramienny Spider-Man, a także
powraca Gwen i uważany za zmarłego ojciec Petera, a ciotka May dowiaduje się,
kto jest Spider-Manem, zaczyna się prawdziwe szaleństwo, bo Fury wkracza do
akcji wraz z armią Spider-Slayerów gotowy albo zabić Parkera albo pozbawić go
mocy raz na zawsze…
5. Amazing
Spider-Man, tom 1 (Straczynski) – Pierwszy tom
przełomowego runu Straczynskiego to absolutna perełka. I pierwszy „Spider-Man”
w dziejach nagrodzony Eisnerem, czyli najważniejszą amerykańską nagrodą
komiksową.
Z założenia to prosta historia o tym, jak w życiu
Petera pojawia się kolejny wróg. Tym razem jest to ktoś, kto od wieków zabija
posiadaczy pajęczych mocy i nic nie jest w stanie go powstrzymać. To, co jednak
liczy się w tej opowieści najbardziej, rozgrywa się na dalszym planie –
pojawianie się człowieka, który ma takie same moce, jak Peter i podważenie
genezy ich pochodzenia, rozwikłanie zagadki dlaczego Spider-Man ma zwierzęcych
wrogów czy wprowadzenie tematu totemów to tylko niektóre z nich. Do tego,
historia, wracając do początków, rzuca Petera w wir nauczania w szkole, co
staje się dla autora pretekstem do powiedzenia kilku słów o ówczesnej sytuacji
społecznej (dręczenie, strzelaniny w szkole, narkotyki, bieda). Na tym jednak
nie koniec, bo Straczynski dorzuca jedną z najlepszych romantycznych historii o
Peterze i MJ, a na dodatek serwuje nam jeden z najlepszych superbohaterskich
komiksów o wydarzeniach z 11 września. Robi wrażenie.
4. Spider-Man:
Niebieski – Świat komiksów
superhero to świat powtórkami stojący. Twórcy wciąż i wciąż na nowo opowiadają
te same historie w nieco innej konfiguracji. Jednak dwóch wybitnych artystów na
początku XXI wieku postanowiło stworzyć serię komiksów przedstawiających ważne,
wczesne opowieści z marvelowskimi bohaterami opowiedziane w ich własnym stylu.
Tak powstał „Spider-Man: Niebieski”, czyli swoiste przypomnienie miłości Petera
i Gwen. Peter po śmierci ukochanej odwiedza miejsca z nią związane i nagrywa na
taśmę wspomnienia, wiedząc, że dziewczyna nigdy ich nie odsłucha. Mocno
czerpiąca nie tyle z samej „Śmierci Stacych”, ile wczesnych opowieści o
Spiderze, jak tych z tomu „Nigdy więcej Spider-Mana”, przepiękna, przesycona
emocjami i dobrze skrojona od strony psychologicznej opowieść o miłości i
stracie. Loeb i Sale w najlepszej formie.
3. The
Spectacular Spider-Man – Piękne zbiorcze
wydanie runu, jaki DeMatteis napisał dla tej serii, zanim przeszedł do „Amazing
Spider-Mana”. Nie są to wszystkie zeszyty „Spectaculara” z jego scenariuszami
(część zeszytów, które się nie znalazły w tym tomie to rozdziały „Maximum Carnage”
i „Clone Sagi”, ale nie ma tu też drugiego runu autora, tego z numerów 241-258
ani Annuali), ale to, co mamy, to zbiór najdoskonalszych historii, jakie, obok
„Ostatnich łowów Kravena”, wyszły spod jego ręki.
Czego tu w zasadzie nie ma! Powrót i śmierć Vermina,
opowieść o chorobie zabijającej Vulture’a, który przed śmiercią chce rozliczyć
się z Parkerami, „Oko Pumy” o symbolicznej podróży w głąb siebie Pajęczaka i
Pumy, czy „The Harry Osborn Saga”, którą wieńczą legendarni „Najlepsi
wrogowie”. Wszystkie te historie to psychologiczne perełki, mroczne, wnikające
w postacie, w ich złamane umysły i przetrącone życia. Po tych historiach losy
Spidera i serii odmienione zostały na zawsze, a na dodatek fani dostali tu
wiele lżejszych fabuł, jak akcyjniak z gościnnym udziałem X-Men. I jak to
wszystko było wyśmienicie w swej prostocie zilustrowane.
2. Amazing
Spider-Man: Śmierć Stacych (WKKDC) – Klasyk nad
klasykami. I jedna z najważniejszych opowieści w dziejach. Kiedy czytałem ją po
raz pierwszy, lata temu, jeszcze w oryginale, bo nie było polskiego wydania,
nie sądziłem, że mnie ruszy. Znałem te wydarzenia, wiedziałem czym się to
kończy, a jednak trzepnęło, jednak ruszyło i zachwyciło.
W polskim wydaniu mamy dwie historie z różnych
etapów serii. Pierwsza z nich, ta słabsza, traktuje o ostatnich chwilach życia
ojca Gwen, która o śmierć rodzica będzie od tej pory obwiniać Spidera,
nieświadoma, że pod maską kryje się jej ukochany. Najważniejsza jest tu jednak
ta druga historia, kiedy to Goblin porywa Gwen, a Spider musi stanąć z nim do
walki o życie dziewczyny. Wiadomo, jak się to kończy. Niezależnie od tej wiedzy
jednak, rzecz wciąż jest doskonała. A jej echa, jak echa wszystkich najlepszych
„Pająków”, odbijają się w świecie komiksu (bo to właśnie tą opowieścią Conway
udowodnił, że da się zabić bliskich bohaterów, co ostatecznie doprowadziło też
do ciągłego uśmiercania i ożywiania samych herosów i łotrów) po dziś dzień i
nigdy nie przestanie.
1. Ostatnie łowy Kravena (WKKDC) – Gdyby Dostojewski pisał komiksy superhero, zrobiłby właśnie coś takiego. Definitywny numer jeden, także zdaniem samego TM-Semic, który po dziś dzień pozostaje tak samo genialny, jak wtedy. Kraven Łowca, owładnięty obsesją na punkcie Spider-Mana, postanawia się go pozbyć i zająć jego miejsce, by udowodnić kto jest lepszy. Gdy on zaprowadza swoje porządki, zakopany żywcem w grobie Peter walczy o zachowanie życia i zdrowych zmysłów, a MJ stara się nie zwariować ze zdenerwowania o los męża. Mimo niemal czterdziestu lat na karku, ta historia wciąż jest świeża, wciąż jest powielana i wciąż się do niej wraca. Ale żadna z jej kontynuacji nawet się do niej nie zbliżyła.
Rzecz na polskim rynku wyszła trzy razy, ja wybrałem wydanie z kolekcji „WKKM” z prostej przyczyny – zostało wzbogacone o jedną dodatkową stronę i dostało nowy, ręcznie kładziony kolor. To wydanie dla „Łowów” jest mniej więcej tym samym, co albumowe wydania dla „Batman: Zabójczy uśmiech”. Ale jak komuś zależy na większej ilości historii na raz, śmiało niech łapie za wydanie z „Klasyki Marvela”, gdzie główna historia jest tylko jedną z wielu.

Komentarze
Prześlij komentarz