Achaj, tom 1 - Andrzej Ziemiański



Achaja to księżniczka Troy. Ma jednak jeden podstawowy problem - jej macocha jej nieznośni - i z tej przyczyna Achaja trafia do wojska. Na froncie zostaje wzięta do niewoli i tylko cudem uchodzi z życiem.
Co z tym jednak ma wspólnego stary cwany skryba zakonny Zaan, porywczy, nieobyty młodziak Sirius, a także czarownik Meredith, który otrzymał misję od samego Boga?

Achaja trafiła na moją półkę z wymiany książek. Pokładałem w niej spore nadzieje, jako że Ziemiańskiego zdążyłem już poznać i polubić, do tego pamiętałem pozytywne opinie z poświęconej fantastyce prasy... Ale kiedy zacząłem czytać, pojawiło się rozczarowanie. Początek był tak klasyczny, że aż sztampowy, styl lekki, ale nie wnoszący nic naprawdę ciekawego, postacie dość papierowe... Odłożyłem książkę i zabrałem się za inne rzeczy.

Wróciłem jednak do lektury po jakimś czasie i szybko przekonałem się, że odkładać Achai nie było warto. Powieść zaczęła się rozkręcać, nabierać oryginalności, intrygować. Dokończenie jej nie zajęło mi wiele czasu. I bawiłem się świetnie. Nie brak w niej akcji, humory, brutalności, seksu (choć łagodnego), przekleństw (tak typowych dla Ziemiańskiego), tajemnicy... Niby jest to powieść fantasy, niby nie brak w niej magii i dziwnych zjawisk, ale jest zdecydowanie bardziej przyziemna, realna, niż można by sądzić. Zaliczam to in plus, jako że za czystym fantasy (szczególnie heroic) nie przepadam.

Cóż więc mogę rzec w ramach podsumowania? Że książkę zdecydowanie warto poznać. Jak na polskie fantasy, jest to rzecz zdecydowanie bardzo udana, jedna z lepszych, jakie w tym gatunku rodzimych autorów czytałem, odpowiednio gruba, dobrze wydana, nieźle zilustrowana... I przystępna ceną. Zapewnia całkiem sporo niezłej rozrywki, trochę typowych mądrości i filozofowania też znalazło się na kartach, a to wystarcza, by nie żałować czasu poświęconego książce.

Polecam.

Komentarze

  1. Achaja ze swoją historią trafiła jak najbardziej w moje gusta.
    Pomnik już niestety nie,przeczytałem pierwszy tom i nie mam jakoś ochoty dowiedzieć się co było dalej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz