Jurassic Park - Michael Crichton

Alan Grant to światowej sławy paleontolog. Wraz z pomocnicą zostaje zaproszony przez wspomagającego jego badania miliardera, Hammond, na wsypę, na której dzięki inżynierii genetycznej odwzorowano dinozaury. Park ma stać się atrakcją turystyczną, ale istnieje obawa, że część zwierząt uciekła na ląd i dokonuje ataków. Grant i inni specjaliści mają zbadać sprawę, nieświadomi, jakie grozi im niebezpieczeństwo...


Pamiętam, jak jako dziecko fascynowałem się dinozaurami. To był czas ich powrotu do zainteresowania ludzkości, w znacznym stopniu wywołany tą powieścią i filmem, który powstał na jej podstawie i ja dałem się temu porwać. Marzyłem, by samemu zostać paleontologiem, kolekcjonowałem czasopisma z wymarłymi bestiami, figurki, komiksy...


Teraz w końcu przeczytałem powieść i choć okazała się słabsza od filmu Spielberga, nadal chętnie polecę ją wszystkim, którzy cenią sobie dobrą literaturę przygodową w nieco oldschoolowym stylu.

A koro o stylu mowa, to Crichton, choć pisze przeciętnie i rzemieślniczo, nie odstrasza i nie przynudza. Pomysłowości również mu nie brak, choć często szwankuje napięcie, a retardacje są tak oczywiste, że przestają spełniać swą rolę.


Na minus należy też zaliczyć błędy. Nie mówię tu o kwestiach nauki, która zrobiła spory postęp i wiele teorii Michela straciło rację bytu, ale błędy logiczne, w których Tyranozaur dokonuje rzeczy nie zgodnych z biologią i fizyką, a dinozaury, które na początku mają znakomity słuch, nagle nie słyszą, jak człowiek zeskakuje na półkę.


To nie są jedyne błędy (choćby łopatologiczne przesłanie też drażni co chwila), ale w ostatecznym rozrachunku książkę i tak czyta się znakomicie i nie mogę dać jej niższej oceny. Szczególnie, gdy ma na swych kartach tak znakomitą postać, jak matematyk-cynik, Malcolm.

Komentarze