Dziwne przebudzenie Smerfa Śpiocha - Peyo


SMERFY I KRÓTKIE OPOWIEŚCI


Kiedy jakiś czas temu Egmont powrócił do publikowania „Smerfów” ucieszyłem się, chociaż nie były to klasyczne przygody tworzone przez Peyo, a już dzieła kontynuatorów jego spuścizny. Tym bardziej więc zadowolił mnie fakt, że całkiem niedawno wydawnictwo zdecydowało się sięgnąć do niewydanych w Polsce klasycznych tomów. „Dziwne przebudzenie Smerfa Śpiocha”, drugi z nich, po raz kolejny udowadnia bowiem, że nikt nie tworzy opowieści o małych niebieskich stworkach tak, jak Peyo.


Tym razem na czytelników znów czeka pięć krótkich, zabawnych historyjek. W tytułowym „Dziwnym przebudzeniu…” Smerfy postanawiają nabrać Śpiocha i udawać przed nim, że tym razem zapadł w długi sen i przespał dwieście lat. Potem w „Pociągu Smerfów” Pracuś wpada na pomysł ułatwienia życia swoim przyjaciołom i buduje smerfociąg parowy. Niestety nawet ten wynalazek sprowadzi na naszych bohaterów tarapaty. Kłopotliwy może stać się także zwierzak domowy. Przekonuje się o tym Nieśmiałek, kiedy w historii „Smerf i smok” przygarnia ziejącego ogniem, nieporadnego pupila. A czy zastanawialiście się kiedyś co by było, gdyby w wiosce wybuchł pożar? Dotychczas niebieskie stworki liczyły na wodę ze studni, kiedy jednak ta wysycha w trakcie upalnego lata, a pojawia się ogień, postanawiają przygotować się na podobne sytuacje i tak do życia powołani zostają „Smerfy Strażacy”. Tom kończy historia zatytułowana „Kret u Smerfów”, w której tytułowe stworzenie pojawia się w wiosce. Ponieważ takie zachowanie nie pasuje do kretów, Papa Smerf wraz ze Zgrywusem i Pracusiem wchodzi do wykopanego przez niego tunelu by dowiedzieć się o co tu chodzi…

 

Lekkie, zabawne, mądre i z przesłaniem – takie są historyjki o Smerfach zebrane w tym tomie. Dużo humoru, dużo zabawy, dużo przygód i niebezpieczeństw, i ten niezapomniany klimat, który uwielbiam od najmłodszych lat. Tylko Peyo potrafił stworzyć coś takiego, czego dowodem są współczesne dzieła ukazujące się pod szyldem Smerfy. O ile jednak kontynuatorzy spuścizny autora w większości przypadków radzą sobie dobrze, godnie rozwijając jego dzieło, o tyle filmy kinowe i podobne twory lepiej jest przemilczeć. Na szczęście są jeszcze komiksy takie, jak „Dziwne przebudzenie Smerfa Śpiocha”, które mogą pokazać młodym odbiorcom jak naprawdę powinny wyglądać opowieści o małych, niebieskich stworkach.


Poszczególne historyjki tu zebrane są po prostu urocze. Przy okazji potrafią poprawić humor, wciągają, a po skończonej lekturze pozostaje uczucie niedosytu. Całość dodatkowo została wspaniale zilustrowana, kreska jaką operuje Peyo jest czysta, bohaterowie i tła cartoonowo obłe, ale wyraźne, a całość wieńczy prosty, idealnie dobrany do całości kolor. Wspaniała rzecz.

 

Dlatego też polecam gorąco Waszej uwadze „Dziwne przebudzenie Smerfa Śpiocha”, jak i pozostałe tomy. To seria, która bawi zarówno dzieci, jak i dorosłych i śmiało można powiedzieć, ze jest klasą samą w sobie. Mam więc nadzieję, że Egmont zdecyduje się wznowić także starsze komiksy ze Smerfami.


A na koniec dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.


Komentarze