Gucio i Cezar - Krystyna Boglar, Bohdan Butenko


JEST GRUBY, ALE I BARDZO MILUTKI


Choć „Gucio i Cezar” nie jest może najbardziej znanym z tytułów, do których rękę przyłożył ojciec „Gapiszona”, Bohdan Butenko, ale na pewno wart jest poznania. Z jednej strony bowiem to absolutna klasyka, z drugiej natomiast po prostu urocza opowieść. W zbiorcze wydanie wszystkich epizodów pozwala w pełni docenić jej urok.


Sympatyczny Hipopotam Gucio i pies Cezar to dwaj przyjaciele, którzy pakują się w masę kłopotów. Nieznajomość tabliczki mnożenia kończy się dla nich… uprowadzeniem przez piratów, chęć zjedzenia lizaka wysyła ich w podróż gdzie pieprz rośnie, a budowa rakiety kosmicznej przeradza się w misję ratowania księżniczki. A to tylko kilka z ich niesamowitych przygód!


I w takim tonie toczy się cały ten ponad 250-stronicowy tom, który zbiera w sobie wszystkie komiksy o dzielnych przyjaciołach, jakie publikowane były pierwotnie w latach 1966-1979 na łamach „Świerszczyka”. I wraz z szalonymi przygodami niesie ze sobą porcję wiedzy i uczy wartości, jakich potrzeba każdemu dziecku. Jednocześnie naprawdę wciąga, urzeka i ani chwili nie nudzi. Nawet, kiedy ma się już x lat i sądzi się, że jest się za starym na takie historie. A może szczególnie wtedy? W końcu ta nuta sentymentu, te wspomnienia, bo rysunki Butenki zna każdy, ten klimat dawnych dzieł…

 

A skoro o rysunkach mowa, te zaprezentowane w „Guciu i Cezarze” są skrajnie proste, ale w tej prostocie tkwi i cały urok i siła wyrazu. Zresztą kto zna dzieła Butenki, wie czego oczekiwać. Kto nie zna, powinien to zmienić, bo to jednak legendarny autor.


Po lekturze tego tomu pozostaje jednak niedosyt. Szkoda, że seria nie ma ciągu dalszego, chociaż z drugiej strony na spragnionych większej porcji przygód spędzanych w towarzystwie Gucia i Cezara czeka jeszcze seria, jaki postał w latach 70. XX wieku. Biorąc pod uwagę fakt, że ekranizacje polskich komiksów można policzyć na palcach jednej ręki, otrzymanie własnej serii telewizyjnej (choć tylko liczącej 8 dziesięciominutowych odcinków) to nie lada wyczyn, podkreślający tylko jakość „Gucia i Cezara”.


I cóż tu można więcej dodać. Nie będę komplikował, rozpisywał się i przynudzał. Po prostu polecę Waszej uwadze ten komiks, który właśnie z powrotem znalazł się wśród wydawniczych nowości. Szczególne, że został wydany bardzo ładnie, a sam w sobie, jest jak Gucio: gruby, ale i bardzo milutki.

Komentarze