HUMORYSTYCZNE
FANTASY W ZNAKOMITYM STYLU
"Lenfeust z Troy" to
zdecydowanie jedna z najlepszych humorystycznych serii fantasy jakie
kiedykolwiek powstały. Oczywiście jest to rzecz zupełnie inna chociażby od
takiej klasyki, jak "Asteriks" czy nasi rodzimi "Kajko i
Kokosz", bo i krwawa, i pełna łagodnej erotyki, bardziej także niewybredna,
jeśli chodzi o dowcipy, ale nadal znakomita. Wypełniona przygodami, magią, i niebezpieczeństwami,
a do tego zaludniona przez twardych facetów, piękne, skąpo odziane kobiety i
niezwykłe stwory, oferuje dokładnie to, czego oczekują miłośnicy gatunku.
Gotowi na szaloną zabawę?
Troy, jak każdy świat fantasy, to
miejsce niezwykłe, a każdy z jego mieszkańców włada jakąś mocą. Nie zawsze jest
to moc przydatna, ale tak to już ze wszelkimi talentami bywa, prawda? Główny
bohater opowieści, Lanfeust, przypadkiem zdobywa moc władania Aurą, co w
skrócie oznacza, że kontroluje wszystkie możliwe zdolności. Jak się można
domyślić, staje się to dla niego początkiem przygody, która w tym tomie
wreszcie osiągnie swój finał. Zanim to jednak nastąpi Lanfeust kontynuuje swoją
wyprawę, która rzuca nim od jednego końca Troy, do drugiego. W każdym z
zakątków czekają na niego kolejne zagrożenia i wyzwania, ale czy na końcu
osiągnie swój upragniony cel?
Pamiętam, jak lata temu, "Lanfeust"
ukazywał się jeszcze w formie standardowych, cienkich albumów. To wtedy w moje
ręce wpadł jeden z nich i mogłem poznać tę historię. Na jednym jednak się
skończyło, dlatego cieszę się, że po latach Egmont zdecydował się wznowić
całość w zbiorczych tomach. Dzięki temu w końcu, po piętnastu latach, mogę
poznać losy mieszkańców Troy (a przy okazji inne historie z tej serii - ukazał
się już bowiem także "Zdobywcy Troy", prequel całości). A poznawać
jest co, bo to naprawdę kawał dobrego komiksu humorystycznego.
Oczywiście nie myślcie o nim w
kategoriach parodii czy w ogóle stricte komediowych. Komiksy o Lanfeuście są
zabawne, ale pozostają przy tym jednocześnie dość poważną lekturą przygodową.
Scenarzysta bawi się tu motywami z dzieł fantasy i baśni, czasem śmieje się z
nich, czasem odświeża, a czasem po prostu składa im hołd. Jednocześnie robi to
w ciekawy sposób, bo fabuła autentycznie wciąga i intryguje. Ma też bardzo
udany klimat, a całość, choć wydaje się być komiksem bardziej dla mężczyzn,
spodoba się każdemu miłośnikowi lekkiej fantastyki niezależnie od płci.
Szczególnie, że przy okazji została
po prostu znakomicie zilustrowana. Kreska jest czysta, mimika postaci
cartoonowa, na styku mangowych wpływów, a tła i plenery szczegółowe i
znakomicie oddające charakter niezwykłego miejsca. Nie brak w tym łagodnej
erotyki, bohaterki są kształtne i urodziwe, a pozy, jakie przybierają jakże
często bywają wyzywające. Oczywiście w "Lanfeuście" bywa też krwawo,
ale nie ma tutaj szczególnej brutalności. Młodzież może więc to czytać śmiało
bez ryzyka zgorszenia, choć raczej polecałbym serię starszym, niż młodszym z
nich. Tak czy inaczej, warto. Dobrze, że Egmont nie zapomina o wznowieniach
znakomitych tytułów wśród swoich komiksowych nowości.
Komentarze
Prześlij komentarz