Lanfeust z Troy (wydanie zbiorcze), tom 2 - Christophe Arleston, Didier Tarquin

HUMORYSTYCZNE FANTASY W ZNAKOMITYM STYLU


"Lenfeust z Troy" to zdecydowanie jedna z najlepszych humorystycznych serii fantasy jakie kiedykolwiek powstały. Oczywiście jest to rzecz zupełnie inna chociażby od takiej klasyki, jak "Asteriks" czy nasi rodzimi "Kajko i Kokosz", bo i krwawa, i pełna łagodnej erotyki, bardziej także niewybredna, jeśli chodzi o dowcipy, ale nadal znakomita. Wypełniona przygodami, magią, i niebezpieczeństwami, a do tego zaludniona przez twardych facetów, piękne, skąpo odziane kobiety i niezwykłe stwory, oferuje dokładnie to, czego oczekują miłośnicy gatunku. Gotowi na szaloną zabawę?


Troy, jak każdy świat fantasy, to miejsce niezwykłe, a każdy z jego mieszkańców włada jakąś mocą. Nie zawsze jest to moc przydatna, ale tak to już ze wszelkimi talentami bywa, prawda? Główny bohater opowieści, Lanfeust, przypadkiem zdobywa moc władania Aurą, co w skrócie oznacza, że kontroluje wszystkie możliwe zdolności. Jak się można domyślić, staje się to dla niego początkiem przygody, która w tym tomie wreszcie osiągnie swój finał. Zanim to jednak nastąpi Lanfeust kontynuuje swoją wyprawę, która rzuca nim od jednego końca Troy, do drugiego. W każdym z zakątków czekają na niego kolejne zagrożenia i wyzwania, ale czy na końcu osiągnie swój upragniony cel?


Pamiętam, jak lata temu, "Lanfeust" ukazywał się jeszcze w formie standardowych, cienkich albumów. To wtedy w moje ręce wpadł jeden z nich i mogłem poznać tę historię. Na jednym jednak się skończyło, dlatego cieszę się, że po latach Egmont zdecydował się wznowić całość w zbiorczych tomach. Dzięki temu w końcu, po piętnastu latach, mogę poznać losy mieszkańców Troy (a przy okazji inne historie z tej serii - ukazał się już bowiem także "Zdobywcy Troy", prequel całości). A poznawać jest co, bo to naprawdę kawał dobrego komiksu humorystycznego.

Oczywiście nie myślcie o nim w kategoriach parodii czy w ogóle stricte komediowych. Komiksy o Lanfeuście są zabawne, ale pozostają przy tym jednocześnie dość poważną lekturą przygodową. Scenarzysta bawi się tu motywami z dzieł fantasy i baśni, czasem śmieje się z nich, czasem odświeża, a czasem po prostu składa im hołd. Jednocześnie robi to w ciekawy sposób, bo fabuła autentycznie wciąga i intryguje. Ma też bardzo udany klimat, a całość, choć wydaje się być komiksem bardziej dla mężczyzn, spodoba się każdemu miłośnikowi lekkiej fantastyki niezależnie od płci.


Szczególnie, że przy okazji została po prostu znakomicie zilustrowana. Kreska jest czysta, mimika postaci cartoonowa, na styku mangowych wpływów, a tła i plenery szczegółowe i znakomicie oddające charakter niezwykłego miejsca. Nie brak w tym łagodnej erotyki, bohaterki są kształtne i urodziwe, a pozy, jakie przybierają jakże często bywają wyzywające. Oczywiście w "Lanfeuście" bywa też krwawo, ale nie ma tutaj szczególnej brutalności. Młodzież może więc to czytać śmiało bez ryzyka zgorszenia, choć raczej polecałbym serię starszym, niż młodszym z nich. Tak czy inaczej, warto. Dobrze, że Egmont nie zapomina o wznowieniach znakomitych tytułów wśród swoich komiksowych nowości.

Komentarze