Wszechksięga - Tomasz "Spell" Grządziela

NARRATOR I WSZECHKSIĘGA


Spell, autor znakomitych "Przygód Stasia i złej nogi" powraca z nowym komiksem. Tym razem jest to komedia fantasy żonglująca zarówno motywami gatunkowymi, jak i biblijnymi. Po poprzednim dziele autora miałem dość duże oczekiwania odnośnie tego albumu, kiedy jednak go przekartkowałem, nie byłem już tak optymistyczny. Oprawa graficzna nie powaliła mnie na kolana, nie zachwycił mnie też sam kolor - nie były zły, po prostu nie wyróżniały się niczym szczególnym. I w ostatecznym rozrachunku "Wszechksięga" jest po prostu takim niewyrózniajacym się niczym komiksem.


Na początku była pustka, a potem pojawił się Narrator, napisał pierwsze słowo, nie do końca mu wyszło, ale od tego wszystko się zaczęło. Opisał bowiem to, co najlepsze, zapanował pokój i szczęście, a wreszcie powstał człowiek i zaczęły się kłopoty, wojny i wszystko inne. Właściwa akcja całej opowieści zaczyna się jednak w momencie, w którym z nieba spada przebity mieczem człowiek, niejaki Hagan. Wyruszył jakiś czas temu na wyprawę, zabrał połowę zapasów i jak widać przekopał się na wylot, ale to zaczęło tylko większe kłopoty. A problemów nie brak, bo głodujący lud chętnie obaliłby króla Fulgrima, a ten, zajmując się sprawą Hagana, postanawia przeczytać spisaną przez Narratora Wszechksięgę, której nawet królowi nie wolno czytać. Kiedy jednak wszystko zdaje się kończyć, można chyba zrobić wyjątek. Pytanie jednak co się z tym będzie wiązało?


"Przygody Stasia i złej nogi" były komiksem dość lekkim, ale wzruszającym, podejmującym trudny temat choroby dziecka. Przepuszczony co prawda przez krzywe zwierciadło fantastyki, ale przez to nie tak zwyczajny. "Wszechksięga" jest inna, bo aż tak nie zaskakuje. To znośnie wykonany produkt rzemieślniczy, czyta się go szybko i miejscami, ale tylko miejscami, przyjemnie, ma swój klimat, jest tu kilka nieoczywistych elementów, czasem nawet potrafi poprawić humor. Nie jest to jednak dzieło z ambicjami, a sprawdza się jedynie jako rozrywka - szczególnie dla młodszych odbiorców.


Fabuła albumu jest nieskomplikowana, a jednak w finale dość chaotyczna i mało rozstrzygająca, humor całkiem udany, akcja szybka i daleka od nudy, a postacie wyraziste, choć potraktowane dość schematycznie. Udana jest także szata graficzna, czystsza i bardziej sterylna niż w "Przygodach Stasia". Bardziej podobał mi się "Staś", nie będę tego ukrywał, miał w sobie więcej charakteru i świeżości, "Wszechksięga" przypomina mi natomiast albumy dla dzieci oferujące szukania na planszach różnych przedmiotów. Aż chciałoby się i tutaj oddać podobnemu zajęciu, jednak dzieło Spella nie jest tak interaktywne.


Nie o to jednak przecież chodzi. To znośny album, lekko szalony, w sam raz dla młodszych miłośników komiksu. Poza tym ładne wydanie (twarda oprawa, duży format etc.) na pewno także przypadnie do gustu docelowym odbiorcom. Ale niestety tylko im.


Komentarze