MIŁOŚĆ
SILNIEJSZA NIŻ ŚMIERĆ
Długo „Kruk” kazał na siebie czekać
na polskim rynku. Można by sądzić, że w latach popularności filmów i serialu,
jakie powstały na jego motywach, dzieło to szybko się pojawi, tymczasem mijały
lata i nic się nie zmieniało. Aż wreszcie jest, choć od premiery ostatniej
filmowej części minęło już trzynaście wiosen, niemal trzydzieści upłynęło od
chwili wydania dzieła O’Barra. I jest się też z czego cieszyć, bo to naprawdę rewelacyjny
komiks, którego kultowy status przetrwał próbę czasu i zderzenie z moimi
czytelniczymi oczekiwaniami.
Na świecie jest wiele miłości i
jest też wiele zła. Miłość Erica i Shelly zostaje brutalnie przerwana w wyniku
ataku bandytów. Chłopak, postrzelony w głowę i sparaliżowany, jest w stanie
jedynie patrzeć, jak jego ukochana jest bita, gwałcona, a w końcu zostaje
zamordowana. Wkrótce i Eric traci życie, ale powraca zza grobu, ożywiony przez
kruka, by dokonać zemsty na oprawcach. Jednak jego emocje dominuje coś innego –
cierpienie wywołane brakiem Shelly, którego nie jest w stanie zagłuszyć ani
okaleczaniem innych, ani siebie…
O „Kruku” można by pisać długo. I
to bardzo. Zaczynając od tego, że tytuł bardziej powinien brzmieć „Wrona”, niż
„Kruk”, na klątwie ciążącej nad całością skończywszy (nad czym rozwodziła się
m.in. prasa dotycząca zjawisk paranormalnych). To wszystko, to jednak tylko
ciekawostki, dodające pikanterii całości, ale pozbawione większego znaczenia.
Dobrze jednak pokazują, jak opowieść, w którą O’Barr przelał całe swoje
cierpienie (co wg parapsychologów stało się przyczyną klątwy), zadomowiła się w
kulturze popularnej i masowej świadomości.
Wróćmy jednak do sedna. „Kruk” nie
powstałby bez tragedii. Tak się jednak stało, że pijany kierowca zabił
dziewczynę Jamesa O’Barra – i nie jest to tylko ciekawostka zza kulis, a fakt
bardzo istotny dla serii. Rozpacz młodego, bo wówczas ledwie pełnoletniego,
chłopaka stała się bowiem nie tylko iskrą zapalną do stworzenia opus magnum,
ale także została przelana na strony komiksu, dzięki czemu ten nabrał niezwykle
silnej warstwy emocjonalnej, której trudno jest nie ulec. Do tego doszedł mrok
– ten związany z estetyką grozy, w jakiej poruszał się twórca, jak i bardziej
ludzkim, wynikającym z inspiracji sprawą morderstwa młodej pary, popełnionego
tylko po to, by ukraść im warty 20 dolarów pierścionek zaręczynowy – idealnie
korespondujący ze smutkiem.
Efekt finalny poraża. Popularny
film, który w dość luźny sposób zaadaptował historię Erica, pozbawił całości
głębi i siły pierwotną opowieść. Dobrze więc, że wśród nowości zagościł album
zbierający komiksy z tej serii i uzupełniający je o niewydane wcześniej, w tym
również odtworzone plansze. W końcu to po prostu dobra opowieść o miłości
silniejszej niż śmierć i zemście, dającej ukoić ból, ale czy w rzeczywistości
to robiącej? Świetnie przy tym narysowana, stylem opartym na styku estetyki
mangowej i undergroundowej, rewelacyjnie wydany, wart jest polecenia każdemu
miłośnikowi dobrych opowieści graficznych. Kultowy status w tym wypadku jest
absolutnie zasłużony. Sięgnijcie więc, bo absolutnie warto, włączcie do tego
jakąś z płyt Joy Division i delektujcie się. A ja mam nadzieję, że na rynku
ukażą się też inne opowieści z Krukiem, bo na tym przecież nie koniec.
Komentarze
Prześlij komentarz