POCZUĆ COKOLWIEK
Oto powieść, która przyniosła
Littellowi sławę i sprawiła, że jego nazwisko jest rozpoznawalne nawet po
kilkunastu latach od premiery i kojarzone właśnie z tym tytułem. Powieść, która
podzieliła zarówno czytelników, jak i krytyków na tych uważających ją za
arcydzieło oraz tych, dla których były to grafomańskie, pornograficzne wynurzenia.
Prawda o „Łaskawych” jednak, jak prawie zawsze, leży gdzieś po środku. To mocna
książka, dla niektórych przerażająca, zniesmaczająca i skłaniająca do
zastanowienia, ale jednocześnie często kontrowersyjna dla samych kontrowersji i
niespójna. A jednak ma w sobie coś, co sprawia, że warto po nią sięgnąć, nie
tylko dla przekonania się na własnej skórze jakiego typu to dzieło.
„Łaskawe” to fikcyjny pamiętnik Maximiliana
Aue, nazisty biorącego udział w eksterminacji Żydów a przy okazji geja, który
na starość, męczony licznymi schorzeniami, wspomina swoje życie. Nie żałuje
niczego, co zrobił, taką miał pracę, a zresztą jego zdaniem zbrodnie żołnierzy
Trzeciej Rzeszy nie różnią się niczym od zbrodni aliantów – liczy się tylko
kwestia spojrzenia i tego, kogo historia oceniła przez pryzmat zwycięstwa. Nie
chce się z tym rozliczać, ale chce udowodnić sobie, że może jeszcze coś czuć.
Dlatego zabiera nas ze sobą w podróż do przeszłości, kiedy wydarzyły się
najważniejsze rzeczy jego życia – i jedne z najtragiczniejszych w historii
ludzkości…
„Łaskawe” to powieść kontrowersyjna z
wielu powodów. Tezy stawiane przez jej bohatera to jeden z nich, przemoc i
ocierająca się o wynaturzoną pornografię erotyka (Littell zdobył zresztą Bad
Sex in Fiction Award za najgorszą scenę seksu) to druga, kolejne można
wymieniać długo, ale cokolwiek sobie wyobrazicie, prawie na pewno się tu
znajdzie. Oczywiście w kontekście drugiej wojny światowej, eksterminacji
ludności i wszelkiej maści odczłowieczania. Czy to autentycznie szokuje? I tak,
i nie, bo nie wątpię, że większość czytelników będzie w ten czy inny sposób
poruszona, jednakże jako odbiorca przywykły do wszelkich dziwactw literackich enfant
terrible nie byłem wstrząśnięty, przerażony czy zdumiony. Wręcz oczekiwałem, że
całość będzie mocniejsza, choć jednocześnie nie zawiodłem się i na tym polu. Bo
często Littell kontrowersji używa, by przekazać nam coś więcej. Często, ale nie
zawsze, bo wiele jest też momentów, gdzie po prostu liczy na skandal, który
pozwoli mu narobić szumu wokół „Łaskawych” i swojej osoby – co zresztą mu się
udało.
Nie udało mu się natomiast uniknąć
sporej ilości dłużyzn. W końcu „Łaskawe” to ponad tysiącstronicowy tom, podany
nieszczególnie wielką czcionką, a przy tym napisany w sposób, w jaki swoje
prace tworzył Hubert Selby Jr. – ciągiem, bez wyróżniania dialogów i tylko ze
sporadycznym występowaniem akapitów. Wszystko to sprawia, że całości nie czyta
się ani szybko, ani łatwo, na szczęście jednak powieść potrafi wciągnąć. I
potrafi również zwrócić uwagę na wiele kwestii związanych z działaniami
nazistów o wiele bardziej, niż niejedno opracowanie naukowe. W tym miejscu
trzeba docenić fakt, że Littell na potrzeby swojego dzieła zrobił imponujący research
i zaopatrzył się w solidne zaplecze faktów, gorzej jednak, że wiele z nich
podaje w sposób akademicki. Bywa więc, że jego literacki styl zatraca się na
rzecz wywodów naukowych, brzmiących niczym czerpane z podręcznika. I w tym
właśnie objawia się niespójność „Łaskawych”.
Tej niespójności jest więcej. Bohaterowie
czasem skrojeni są dobrze, czasem strasznie prosto, zdarzają im się
niekonsekwencje… Ale bywa też, że kryją się w tym intrygujące przejścia,
sprzeczności i złożoności. A wszystko to w powieści, obok której nie da się
przejść obojętnie. Można ją pokochać, można nienawidzić, można pochłonąć z
wypiekami na twarzy, można męczyć i nie doczytać, ale spróbować warto. To
dziwna lektura, w tym tkwi jednak jej siła. Warto dać jej szansę i przekonać
się czy to rzecz dla Was, czy też nie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOdbieram tę książkę bardzo podobnie. Dla mnie ta książka to fenomen. Pomimo tylu nudnych i mało pociągających fragmentów, czytałem z zapartym tchem. Było to dla mnie jedno z najciekawszych literackich przeżyć. Coś, czego na pewno nigdy nie zapomnę. Zgadzam się również co do tego, że tzw ''brutalne sceny'', nie były chyba aż tak szokujące jak ludzie je przedstawiają. Albo ja nie jestem tak wrażliwy. Niemniej, jest to na pewno mocna i naturalistyczna książka. Cześć ! Zdrówko.
OdpowiedzUsuń