NIE-BIOGRAFIA
TOLKIENA
Tak to już na tym świecie
wydawniczym bywa, że kiedy kinowe ekrany podbija jakiś hit, księgarskie półki
zalewają pozycje z nim związane. Tak było np. prawie dwie dekady temu, gdy
Peter Jackson serwował nam swoją wizję „Władcy pierścieni”, a potem „Hobbita”
(do dziś nie rozumiem czemu żaden wydawca nie porwał się wtedy na publikację
„Historii Śródziemia” i „Historii Hobbita”) i to samo dzieje się teraz, wraz z
wejście na ekrany filmowej biografii Tolkiena. Film nie zapowiada się co prawda
jakoś szczególnie a i na dodatek sprawia wrażenie inspirowanego życiem twórcy w
dość swobodny sposób, ale za to ciekawie wypada wydana pod jego wpływem książka
„J.R.R. Tolkien: Pisarz stulecia”. Nie jest to co prawda biografia brytyjskiego
mistrza fantasy, jak można by się było spodziewać, a analiza jego twórczości.
Ale analiza naprawdę znakomita i doskonale wnikająca w różne aspekty
wymyślonego przez niego świata.
„Pisarz stulecia” to książka
skupiona głównie na analizie trzech najważniejszych dzieł Tolkiena: „Hobbita”,
„Władcy pierścieni” i „Silmarillionu” – głównie, ale nie jedynie, co warto
zaznaczyć. Zaczynając jednak od samej analizy, trudno nie zauważyć jej
dogłębności. Autor, mediewista i badacz literatury fantasy w szczególności
skupiony na prozie pisarza uważanego za najbardziej wpływowego pisarza
stulecia, wnika w poszczególne fragmenty jego prozy, zwracając nam uwagę na
pochodzenie nazw i imion czy pozornie zwyczajne zwroty, które okazują się mieć
szerszy kontekst. Przy okazji daje nam też wskazówki do zrozumienia rzeczy,
które w swej prostocie i jasności wydawały się czymś, w co nie potrzeba było
się wgryzać (jak prawdziwy los Elfów, które wcale nie musiały opuścić
Śródziemia, jak nam się wydaje). Błąd, ale o tym musicie przekonać się sami,
sięgając po tę pozycję.
Jak jednak już wspominałem, „Pisarz
stulecia” to nie jedynie analiza. Shippey przybliża nam także sylwetkę i życie
samego autora, jego pasje – bodajże najistotniejszą rzecz dla jego twórczości –
i mniej istotne dzieła. Zresztą na tle krótkich form twórczości Tolkiena
dowiadujemy się więcej o jego autobiografii w nich ukryte, poznajemy też jego
wiersze, a nawet znajdziecie tu fragment poświęcony… krytykom. Wszystko to może
i brzmi osobliwie i wydaje się być przeznaczone jedynie dla purystów
tolkienowskiej prozy, ale wcale takie nie jest. To kawał świetnej lektury dla
wszystkich, których urzekły jego opowieści o Śródziemiu. Coś, co pozwoli im
spojrzeć na nie z zupełnie nowej perspektywy i lepiej zrozumieć.
Jednocześnie całość została
napisana w sposób lekki i przystępny. To co prawda pozycja naukowa, imponująca
rozmachem i poziomem zgłębienia tematu, ale doskonale nadająca się również dla
laików. Miłośnicy Tolkiena będą z niej bardzo zadowoleni, choć ma jeden
zasadniczy minus: liczyłem, że znajdzie się w niej sporo zdjęć, ale na próżno.
Na szczęście nie jest to coś, co mogłoby przeszkodzić w lekturze czy rozczarować.
Konkluzja będzie więc bardziej niż oczywista: polecam gorąco. Warto o wiele
bardziej, niż można by na pierwszy rzut oka sądzić.
Komentarze
Prześlij komentarz