Kaczogród Carla Barksa: O kawałek sznurka i inne historie z roku 1956 - Carl Barks

LEPIEJ PÓŹNO NIŻ WCALE


Piąty tom „Kaczogrodu” Carla Barksa nie spieszył się za bardzo z pojawieniem się na sklepowych półkach. Pierwotnie zapowiadany na sierpień tego roku, został ostatecznie przesunięty o dwa miesiące. Ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale, szczególnie w takim przypadku. Bo „O kawałek sznurka i inne historie z roku 1956” to po prostu rewelacyjny komiks dla czytelników w różnym wieku, mądry, zabawny i świetnie wykonany. I jakże ważny dla miłośników kaczego świata, bo oferujący im debiuty Granita Forsanta i Wolframika.


Co jednak poza pierwszymi występami tych postaci znajdziecie w niniejszym tomie? Wiele niezapomnianych historii. Część z nich jest doskonale znana wszystkim miłośnikom Kaczek, którzy regularnie czytali „Kaczora Donalda”, część to rzeczy nigdy dotąd nie wydane. Krótkie, długie – wszystkie bez wyjątku świetne i godne polecenia.

W tytułowej historii Sknerus będzie miał okazję poznać Granita Forsanta i przekonać się, kto rzeczywiście jest najbogatszym kaczorem świata. Potem wraz z Donaldem i siostrzeńcami wyruszy na poszukiwania legendarnej korony Czyngis Hana, a jeszcze później nasz bogaty acz skąpy kaczor za pomocą hipnozy przekonuje się, jak można poszukiwać skarbów przodków. To jednak zaledwie początek. Co wyniknie, kiedy Sknerus postanowi sprawdzić kto lepiej poradzi sobie z własnym interesem – Donald czy Goguś? Dodatkowo w tomie znajdziecie jeden z moich ulubionych komiksów Barksa, który od dzieciństwa wspominam z wielkim sentymentem: historię o tym, jak siostrzeńcy odkrywają jak ocalić lokomotywę, która ma się rozbić, ale nikt nie chce ich słuchać…


Cóż można powiedzieć o tym tomie, jeśli nie to, że jeżeli podobały Wam się dwa poprzednie tomy (chyba nie mogło być inaczej, prawda?) „Kaczogrodu” Carla Barksa, teraz tym bardziej nie będziecie zawiedzeni. Nie ma tu co prawda tak legendarnych i przełomowych tytułów, jak w pierwszych dwóch albumach, ale nie myślcie, że jest słabiej. To wciąż rewelacyjne komiksy dla całej rodziny, ponadczasowe i niezwykle wciągające. Jeśli zaś nie czytaliście, a chcielibyście zacząć swoją przygodę od tego tomu, nic nie stoi na przeszkodzie, bo poszczególne opowieści są niezależne od siebie, czyta się je lekko, szybko i przyjemnie, a i znalazło się w nich miejsce na głębię, przesłanie i klimat.


Całość, tradycyjnie już, została też znakomicie zilustrowana. Klasyczna, prosta, ale urzekająca kreska naprawdę wpada w oko i doskonale pasuje do całość. Świetny jest też kolor, oparty na najnowszych wydaniach, odświeżony, a jednak doskonale pasujący do całości i zachowujący charakter dawnych prac. Wszystko to wieńczy rewelacyjne wydanie: dobrej jakości papier kredowy, twarda oprawa, znakomite tłumaczenie, bogactwo wszelkiej maści dodatków, od okładek w wykonaniu Barksa, przez jego prace związane z poszczególnymi komiksami, po teksty poboczne opowiadające np. o postaciach występujących w tomie. Powiedzieć, że polecam gorąco to jak nic nie powiedzieć.


Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.





Komentarze