1000
KACZORÓW
„Kaczor Donald” to pismo już
kultowe nie tylko dla dzieci. Wydawane od 25 lat, nawet mimo spadku popularności,
wciąż się ukazuje i ma całkiem nieźle. Widać to po wydaniu 1000 już numeru,
który właśnie pojawił się na rynku. I choć początkowo nic nie zapowiadało świętowania
przez wydawcę jubileuszu, ostatecznie powstał ciekawy, sentymentalny numer, po
który warto sięgnąć.
Zawartość, jak na współczesne „Donaldy”
jest o dziwo ciekawa i utrzymana na niezłym poziomie. Zabawny komiks o Gogusiu,
chcącym zostać sławnym, sympatyczna historia o Donaldzie zbierającym z siostrzeńcami
żurawinę, trochę wspominek z młodości Sknerusa (chyba najlepsza rzecz numeru)
czy niezła opowieść o inflacji. Do tego przeciętniak poświęcony Pluto i kilka
krótkich form trzymających niezły poziom, dają ciekawy, różnorodny efekt.
Zawartość komiksowa, choć nie
wybitna, jest więc niezła. Duży plus, że nie ma tu kiczowatych koszmarków nawiązujących
do „Kaczych opowieści”. Nawet gadżet w postaci świecącej ręki trupa wypada nie
najgorzej. Ale całość ratuje dodatkowa wkładka jubileuszowa. Z jednej strony
niby to nic takiego, ot dwa plakaty (drzewo genealogiczne w wykonaniu Rossy,
znane zarówno ze „Sknerusa”, jak i dawnego plakatu z „KD”, do którego zbierało
się naklejki i grafika z porcją okładek z różnych okresów) i trochę wspominek,
ale sprawia sympatyczne wrażenie.
Dostajemy tu bowiem porcję
ciekawostek z całego okresu wydawania pisma. Po drugie wywiad z Tomaszem
Kołodziejczakiem, legendarnym redaktorem pisma. Dodatkowo mamy kody QR do
zeskanowania, dzięki czemu możemy pobrać cyfrową wersję pierwszego numeru „KD” oraz
komiks „Korona Czyngis Chana” Barksa. Na koniec czeka konkurs z solidnymi
nagrodami. Dobrze, że wydawca poszedł w tę stronę i zaserwował nam coś takiego.
Można było postarać się bardziej, rzucić na rynek pogrubione wydanie, w którym znalazłyby
się jakieś kultowe dodatki (któraś z gier byłaby super), ale i tak jest dobrze.
Polecam zatem fanom, warto mieć ten numer w swojej kolekcji.
Komentarze
Prześlij komentarz