Liga Sprawiedliwości: Bez Sprawiedliwości - Scott Snyder, James Tynion IV, Joshua Williamson, Francis Manapul
TAJEMNICA,
CUD, MĄDROŚĆ, ENTROPIA
Nie ma chyba co ukrywać, że po ten
album nie sięgnąłem ani ze wglądu na scenarzystę, choć jest nim niezły wyrobnik
Scott Snyder (James Tynion IV i Joshua Williamson już tak dobrze sobie nie
radzą), ani ze względu na ilustracje, bo fanem Francisa Manapula nigdy nie
zostanę. Co zatem mnie przekonało? Oczywiście Lobo, moja ulubiona postać z DC. Tylko
dla niego poznałem takie komiksy, jak „Odważni i Niezłomni: Władcy Losu”, „Liga
Sprawiedliwości kontra Suicide Squad” czy „Hal Jordan i Korpus Zielonych
Latarni #2: Światło w Butelce”. I chociaż Lobo pojawiający się w głównonurtowych
albumach nie jest tym psycholem, którego uwielbiam, to w końcu i tak jest to
jakiś dodatek do kolekcji. Jednocześnie „Liga Sprawiedliwości: Bez Sprawiedliwości” to po prostu niezły komiks, który fanom DC przypadnie do
gustu.
Event „Metal” wstrząsnął uniwersum DC
i je odmienił. Teraz nadszedł czas stawić czoła jego konsekwencjom. Przebudzone
zostają Tajemnica, Cud, Mądrość i Entropia, cztery byt, które zagrażają wszystkiemu.
Tylko połączone siły superbohaterów i niektórych antybohaterów mogą stawić im
czoła, ale jak poradzą sobie cztery nowe, niepasujące do siebie drużyny w walce
z wrogami? I kto wróci żywy z tego
zadania, a kto polegnie?
Ta miniseria trochę przypomina
event. Spektakularna akcja, plejada bohaterów, szybkie tempo, ważne wydarzenia…
Znacie doskonale ten schemat. Podobnie, jak w „Metalu” tak i tu sam pomysł nie
jest jakiś szczególny. Brak tu też nowości. Ale jednocześnie całość czyta się szybko
i przyjemnie, nie nudzi ani przez chwilę, a i ma kilka bardziej udanych
momentów. W skrócie: to taki komiksowy blockbuster, który pochłania się przyjemnie,
dla chwili relaksu.
A jak wypada sam Lobo? Na pewno nie
tak, jakbym marzył. Minęły już bowiem czasy, kiedy jego przygody pisał Keith
Giffen, przekraczając wszelkie granice kontrowersji i dobrego smaku, a Bisley
genialnie to ilustrował. Tutejszy Lobo jest jak z innych współczesnych komiksów,
ugładzony, łagodniejszy i z przyciętymi pazurkami. Nie do końca odnajduje się w
tej konwencji… a jednak i tak kradnie cały show, wypadając nieźle na tle
harcerzykowatej reszty.
I nieźle wypadają rysunki. Grafika
to nic specjalnego, ale jak na tego artystę nie jest źle, a momentami można nawet
trafić na naprawdę udane sceny. Do tego dochodzą dobre wydanie i dobry
przekład. Kto lubi komiksy DC, a w szczególności Ligę Sprawiedliwości, nie
będzie miał powodów do narzekań. A wręcz przeciwnie. I należy też docenić
pojawienie się Lobo. Kto wie, jeśli młode pokolenie czytelników go polubi, może
doczekamy się powrotu klasycznych historii o tym szalonym rzeźniku. „Lobo/Authority”
byłoby strzałem w dziesiątkę.
Komentarze
Prześlij komentarz