OSADA
WIDMO
Film „Osada” z 2004 roku dla fanów
twórczości M. Nighta Shyamalana okazał się sporym rozczarowaniem. Ja jednak,
choć widziałem i widzę jego mankamenty i logiczne potknięcia, dobrze bawiłem
się w trakcie seansu, dlatego widząc tytuł i opis niniejszej powieści, nie
zastanawiałem się długo. Co prawda oba dzieła w ostatecznym rozrachunku poza
tytułem właśnie niewiele więcej mają ze sobą wspólnego, jednak w ręce
czytelników trafia dzieło, które spodoba się zarówno miłośnikom, jak i
przeciwnikom filmowej „Osady”.
Mieszkańcy osady Silvertjärn
znikają. Nikt nie ma pojęcia, co się stało. Mija sześćdziesiąt lat, a postępu w
wyjaśnieniu zagadki jak nie było, tak nie ma. Tu na scenę wkracza młoda
dokumentalistka Alice, która od najmłodszych lat fascynuje się tym, co spotkało
ludzi ze Silvertjärn, dlatego wraz z ekipą znajomych zjawia się w
mieścinie-widmo, by w formie filmu opowiedzieć o tym, co się stało i być może
rozwikłać zagadkę. Żadne z nich nie ma jednak pojęcia z czym przyjdzie im się
zmierzyć w trakcie pobytu…
Wspomniany już na początku film Shyamalana,
choć nie do końca spełniony, okazał się sporym hitem – przy budżecie rzędu 60
milionów dolarów, zarobił łącznie 256.7 mln. Jednocześnie pojawiły się głosy
zarzucające filmowi splagiatowanie pomysłów z książki „Running Out of Time” Margaret
Peterson Haddix. Całkiem słusznie zresztą, ale nie będę wnikał w szczegóły, na
wypadek, gdybyście dopiero zamierzali poznać film. Powieści Camilli Sten, choć
odwołuje się do klimatu shyamalanowskiej „Osady”, fabularnie bliższa jest np.
„Wiosce morderców”. Z kinowym hitem z 2004 roku w szczególności łączy ją jedna
rzecz: a mianowicie to, że nie ma sensu zdradzać czy mamy tu do czynienia z
horrorem, czy thrillerem.
Nie ważne jednak od tego, co
wolicie – straszaki czy dreszczowce – „Osada” to rzecz, która przypadnie Wam do
gustu. Zbudowana na mieszance motywów, których zakres rozciąga się od legend o
kolonii Roanoke, po elementy rodem z „Blair Witch Project”, opowieść Sten nie
jest wcale wtórna. To całkiem udana, grająca na sentymentach miłośników mocnych
wrażeń i puszczająca do nich oko powieść, która naprawdę świetnie się czyta nawet
nie znając inspiracji. Bo mamy tu ciekawą zagadkę, udany klimat, napięcie,
zagrożenie czające się na każdym kroku, niezłą akcję… Bohaterowie? Nie są to
zbyt złożone w swoim psychologicznym rysie postacie, ale tragedii też nie ma.
W skrócie: udana lektura w sam raz
na Halloween. Może i stylistycznie mogłaby być lepsza, jednak potrafi wciągnąć
na tyle, by podobne mankamenty straciły na znaczeniu. Dlatego ze swej strony
miłośników opowieści z dreszczykiem zachęcam do jej poznania.
Komentarze
Prześlij komentarz