Piąty tom „Trolli z Troy” to kolejna porcja tego
samego – nic innego nie można tutaj powiedzieć. Ale w tym przypadku to samo
oznacza jeszcze więcej wyśmienitej zabawy. Zabawy szalonej, czasem krwawej,
czasem nieprzyzwoitej, bawiącej się schematami fantasy i baśni, ale robiącej to
czasem w wulgarny sposób. Ale ani przez moment nieobrażającej inteligencji
czytelnika.
Waha ma nie lada kłopoty! Co się stało tym razem?
Jej umysł zostaje przeniesiony do innego ciała. I to ciała ludzkiego! Czy uda
jej się odwrócić jej proces? A jeśli tak to w jaki sposób? I kto jest winny takiemu
stanowi rzecz?
Ale to dopiero początek. Wyobraźcie sobie, co
będzie się działo na parapetówce urządzonej przez trolle! Potem nadejdą święta
i małe trolle będą chciały prezenty. Problem w tym, czy ktoś, kto nie wierzy w
roznoszącego je staruszka może dostać upominek? Poza tym w Akademii Eckmulskiej
zaczynają się wybory Głównego Czcigodnego…
Świat Troy jest bardzo bogaty. Także w ilość serii
go rozbudowujących. Mamy te główne, jak „Lanfeust z Troy”, , „Odyseja
Lanfeusta” czy „Lanfeust w kosmosie”, mamy też te mniej istotne dla głównych
wydarzeń, jak zebrani w jednym tomie „Zdobywcy Troy”. „Trolle” należą do tej
drugiej kategorii. Jakkolwiek by nie segregować albumów z „Troy” w tytule, wszystkie
trzymają ten sam znakomity poziom, a to tylko dzięki temu, że za każdą z nich
odpowiadają ci sami twórcy – i tak samo jest z „Trollami”. Bo album ten posiada
nie tylko ten sam klimat, humor i akcję, które kupiły nas w głównym cyklu, ale
też i jest równie pomysłowy, spójny z pozostałymi częściami i wciągający, jak
cała reszta.
Owszem, to tylko poboczna opowieść, niewnosząca
wiele do głównego cyklu, ale co z tego, skoro jednocześnie to po prostu świetna
seria, niewymagająca znajomości pozostałych tytułów. Zabawa jest świetna, bo
mamy tu wszystko to, za co kochamy cykl: humor, akcję, przygody, krew, epickie
sceny itd. itd. Do tego dochodzą lekkość całości, jej zapadający w pamięć
klimat i swoista magia, które tak bardzo potrafią urzec czytelników. A
jednocześnie nie można także zapomnieć także o świetnej szacie graficznej.
Lekko cartoonowa, czysta kreska, dużo detali, sporo umowności i świetne oddanie
typowych dla fantasy plenerów robią duże wrażenie. Tym bardziej, że uzupełniono
je o naprawdę dobry kolor. Do tego dochodzi też kwestia wydania w twardej
oprawie, na papierze kredowym.
Podsumowując, znakomita propozycja dla miłośników
europejskich komiksów i dobrego science fantasy. Propozycja, którą polecam
gorąco i cieszę się, że wydawca od lat wznawia serie o Troy (a także wydaje
wcześniej niepublikowane w Polsce tomy). Bo może mnóstwo jest historii w
podobnych realiach czy o podobnej estetyce, ale jednak to, co oferują nam
albumy z tego cyklu oferuje lepszy poziom, niż większość konkurencyjnych
tytułów.
Dziękuję wydawnictwu
Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz