Z serią „Wehikuł czasu” dotąd było trochę tak, że
omijała często najważniejsze dzieła najważniejszych autorów, skupiając się na
rzeczach mniej znanych. Wcale nie mniej przy tym poznania wartych, ale jednak
mniej znanych. Owszem, publikowano takie legendy, jak „Wieczna wojna” czy
„Kwiaty dla Algernona”, ale były to raczej wyjątki. Kiedy wydano tom poświęcony
Dickowi, nie było w nim „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach” ani „Ubika”’
tylko opowiadania. Gdy wydano Arthura C. Clarke’a to zaserwowano nam nie
„Odyseję kosmiczną” a „Koniec dzieciństwa”. Gdy w kolekcji gościł Frank Herbert to
nie z „Diuną”, a z „Rojem Hellstroma”. Ale teraz widać zmianę. W tym tomie
dostajemy właściwie opus magnum George’a Orwella, w kolejnych dwóch zapowiadanych
zaś czekają na nas dwie części „Odysei kosmicznej”. Na razie jednak wróćmy do „Roku
1984”. Tej powieści chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Ale jeśli jakimś
cudem jeszcze nie znacie tego arcydzieła literatury, teraz macie doskonałą
okazję nadrobić ten błąd.
Zawitajcie do Oceanii roku 1984. Tutaj swobodne
myślenie jest uznawane za zbrodnię, ludzie są zniewoleni, kłamstwo zostało
zinstytucjonalizowane, a nad wszystkim czuwa Wielki Brat. Właśnie w takim
świecie żyje Winston Smith, człowiek jakich wiele, który pewnego dnia
postanawia się zbuntować. Zakochany w pięknej Julii, marzący o wolności
mężczyzna podejmuje nierówną walkę z systemem…
Nie wiem czy jestem wielki fanem dystopii, ale
poznałem wszystkie najważniejsze z nich, od „Nowego wspaniałego świata”, przez
prozę Dicka, na „Atlasie zbuntowanym” skończywszy. Jeśli chodzi o prozę
traktującą o zmaganiach ludzi z machiną wielkiej instytucji, która mieli
każdego w swoich trybach, zniewoleniu względem siły wyższej i tym podobnych,
antyutopijnych kwestii, największym dokonaniem pozostanie dla mnie „Proces”
Franka Kafki. I pewnie nie byłby jedyny, co nie zmienia faktu, że legendarna
powieść Orwella to prawdziwe arcydzieło w swoim gatunku, którego nie sposób nie
docenić. I jednocześnie ponadczasowy utwór, tak samo aktualny teraz, jak i w
1949 roku, kiedy debiutował.
Co decyduje o tym, że „Rok 1984” to powieść robiąca
tak wielkie wrażenie? Wszystko dzięki zaangażowanej treści, wyśmienitemu
stylowi, głębi, przesłaniu, ambicji – czyli tym rzeczom, których współczesnej literaturze
tak bardzo brakuje. Jest tu też wiele świetnie uchwyconego życia, niezmiennych
prawd, obyczajowości, spraw bliskich każdemu czytelnikowi i wielkiej siły
wizji. Do tego odczytywanie powieści w dużej mierze, jak zawsze, zależy od
doświadczeń i przekonań czytelnika, jednak podstawowe fakty pozostają tu
niezmienne i przesłanie autora uderza w nas z wielką siłą. I, owszem, nie jest
to powieść dla każdego – żadne wielkie dzieło takie nie jest, bo do wielkości
trzeba dojrzeć – niemniej każdemu warta polecenia.
Nie znacie? Sięgnijcie koniecznie, zanim ktoś się o
tym dowie. „Rok 1984” to jedno z tych dzieł, które znać po prostu trzeba.
Dziękuję wydawnictwu
Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz