Wszystko ma swój zapach. Miłość także. A już seks w
szczególności. I właśnie o tym opowiada ta manga. Ale wąchanie kobiecego ciała,
swoisty fetysz bohatera zafascynowanego wonią swojej lepszej połowy, to jedynie
pretekst do snucia naprawdę wyśmienitej i mimo często absurdalnej akcji jakże
życiowej i prawdziwej opowieści o miłości, związku i związanych z tym wszystkim
kwestiach.
Świętowanie urodzin trwa! Związek Asako i Natoriego
rozwija się coraz bardziej, sytuacja staje się poważniejsza. Dziewczyna walczy
o swoje szczęście, ale czy będzie gotowa… wspólnie zamieszkać z ukochanym?
Bliska jest mi ta seria, oj bliska. Może w
szczegóły wdawać się nie będę, mam w końcu mówić o serii i najnowszym jej
tomiku, a nie sobie samym, prawda jest jednak taka, że „Zapach miłości” pod
wieloma względami jest opowieścią, którą odczytuję w bardzo osobisty sposób i
przemawia do mnie na polu jakże bliskich mi uczuć. Są tu sceny, które mogłyby
być scenami z mojego życia, są emocje i momenty, jakie bez dwóch zdań odnieść
mogę go siebie i mojego związku. I to bardzo, ale to bardzo sobie cenię. Ale
nie tylko.
„Zapach miłości” świetnie broni się bez takich
prywat. Bo to po prostu wyśmienita opowieść o miłości, o uczuciach, ale nie o
szczeniackich uniesieniach, a dojrzałym, nawet jeśli nie stażem, związku.
Związku dwojga ludzi, którzy się kochają, którzy swoje przeżyli i mają coś do
powiedzenia na ten temat. Oboje pracują, żyją na swoim, jak to się mówi i
właśnie do czytelników w podobnym wieku i sytuacji sugerowana jest ta pozycja.
Żeby odnaleźli coś bliskiego, odbicie swoich doświadczeń czy chociaż rzeczy
znane z otoczenia. Ale każdy, kto ceni opowieści o miłości – nie tanie romanse,
ale dobre historie o tym, co tkwi w ludzkim sercu – znajdzie tu coś dla siebie.
Oczywiście mówi się, że najsilniejsze uczucia to te
pierwsze. A zatem i czytanie o nich wywołuje największe emocje. Ale to
nieprawda. W „Zapachu miłości” czytamy o ludziach dojrzałych, ułożonych, ich
relacje są też w pewien sposób stonowane, ale nie zmienia to faktu, że siła
wyrazu jest olbrzymia. I działa na nas. Porusza, emocjonuje, potrafi rozbawić
to znów wzruszyć. Kocham to i kocham też, jak nakreślone są postacie, z główną
bohaterką, nieco zamkniętą w sobie, niepewną, aż czasem jest nam jej żal, ale
jednak silną i świadomą czego chce na czele.
Dorzucie jeszcze świetne rysunki i ładne wydanie i
dostaniecie dobry komiks o miłości, który po prostu warto przeczytać. Jeśli
emocje i uczucia nie są Wam obce, to seria dla Was. A jeśli, jak ja,
znajdziecie w niej coś bliskiego, tym mocniej ją pokochacie.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz