Słoik z ciasteczkami – Stephen King


SŁODKI KOSZMAR

 

Po polsku opowiadania Kinga bardzo rzadko pojawiają się gdzieś poza antologiami jego krótkich form. A jeszcze rzadziej w jakichś magazynach. To konkretne pojawiło się swego czasu w jednym z numerów „Nowej Fantastyki” – numerze, który, nie ma co tu ukrywać, kupiłem tylko dla niego. Czy było warto? Tak, bo to naprawdę świetny teks, łączący pomysłowość młodego Kinga, z doświadczeniem starszego, podlany motywami znanymi z wielu jego książek, a jednak dobrze ukazanymi w tej nowej wersji.

 

Trzynastoletni Dale, na potrzeby zadania domowego, ma przeprowadzić wywiad ze swoim dziadkiem. Tak zaczyna poznawać opowieść, jakiej nikt dotąd nie wysłuchał. Opowieść o rodzinie, psychicznej chorobie, stracie, wojnie… I o słoiku z ciastkami, który zawsze był pełen, a który krył w sobie mroczny sekret…

 

To opowiadanie, które w USA wyszło w jednym z wydań „Bazaru złych snów” (w Polsce, oczywiście, je pominięto), to kawał świetnej opowieści łączącej w sobie baśń, horror i świetny dramat rodzinny. King zawsze był dla mnie nie tyle mistrzem horroru – bo i zakończenia jego książek są słabe, i wątki nadnaturalne często wypadają kiepsko czy kiczowato itp. – ile obyczajowych opowieści o zwyczajnych ludziach, ich problemach, troskach i codzienności. Właśnie te, często rozbudowane mocniej niż sam horror elementy, pozwalają czytelnikom jego prozy wczuć się w postacie, identyfikować z nimi i mocniej zaangażować w ich losy.

 

I tak jest też w „Słoiku”. Do tego King wykorzystuje tutaj elementy fantastyki bardziej, jako sporadyczny dysonans, niepokojący bohaterów i odbiorcę, niż coś atakujące nas ze wszystkich stron. Jednocześnie nie brak w nich lekkości czy bajkowości – to taka groza, jak kinowy „Duch”, w którym urok przeplatał się z przypomnieniem, że to co niezwykłe, najczęściej ma drugie, mroczne dno – pokazujących, jak mógłby wyglądać „Talizman”, gdyby był bardziej pomysłowy i podany z innym rozłożeniem akcentów. Bo właśnie do „Talizmanu” najbliżej jest „Słoikowi”, chociaż to też bardzo odległe porównanie.

 

Słowem podsumowania, warto. To naprawdę dobry, lekki, świetnie napisany tekst. Byłby jednym z najlepszych „Bazaru”, gdyby znalazł się w polskim wydaniu, ale niestety tak się nie stało. I po prostu to kawał dobrej fantastyki, zarówno dla miłośników horroru, fantasy jak i sentymentalnych opowieści z dreszczykiem i tajemnicą w tle.

Komentarze