Terry Pratchett to niekwestionowany mistrz
humorystycznej fantasy czerpiącej pełnymi garściami z mitów, legend, podań,
wierzeń i popkultury. Dzieło jego życia, „Świat dysku" to ceniony na całym
świecie cykl, który podbił serca rzeszy fanów i krytyków, a przy okazji także i
jedna z najdłuższych, bo licząca sobie aż czterdzieści jeden tomów, serii
fantastycznych. Naturalnym jest, że w tak rozbudowanej opowieści zdarzają się
momenty lepsze i gorsze, na szczęście ten konkretny tom należy do tej pierwszej
kategorii.
Świat znów potrzebuje wielkiego maga. No może nie tak
do końca świat. Imperium Hongów, Sungów, Fangów, Tangów i McSweeneyów przydałby
się ktoś taki, bowiem ważą się tam losy tronu. Kiedy przybywa kurierski
albatros z żądaniem przysłania wspomnianego już Wielkiego Maga, Niewidoczny
Uniwersytet postanawia wysłać kogoś, kto... cóż... na czapce miał napis
pasujący do prośby, a że zdolności posiada wątpliwe... misja i tak jest w końcu
samobójcza, prawda? A nasz bohater zyska przynajmniej szansę zasłużenia na swój
tytuł. I tak oto wzmiankowany... hmm... „mag", nie kto inny jak sam
Rincewind trafia na Kontynent Przeciwwagi, gdzie... właśnie... cel jest
niepewny, bo jego tajność przekracza wszelkie granice – albo ma obronić albo
obalić Zakazane Miasto Hunghung. Tam także dołącza do Srebrnej Ordy – dość
osobliwej drużyny pod wodzą Coehna Barabrzyńcy, która chce w siedmiu podbić
Imperium Agatejskie nie zważając na fakt, że siły wroga liczy się w
tysiącach...
Co z tego wszystkiego wyniknie? Dla bohaterów nie
zawsze coś dobrego, ale dla czytelników, którzy dali się wciągnąć w szalony
płaski świat czeka iście rewelacyjna zabawa. W końcu nie przypadkiem pewna
popularna klątwa mówi brzmi „Obyś żył w ciekawych czasach", a Terry
Pratchett wykorzystuje ją po prostu po mistrzowsku. Przy okazji także w
rewelacyjny sposób zanurza się w wyrazistej, jakże często przy tym ostrej
satyrze na Chiny i codzienne życie w świecie ograniczeń, zakazów i totalitarnej
władzy zza wielkiego muru.
Pierwszy tom tego cyklu ukazał się w roku 1983, od
tamtej pory brytyjski autor sukcesywnie publikował kolejne części w iście
zawrotnym tempie przynajmniej jednej powieści na rok (z trzema drobnymi
wyjątkami). Nie udałoby mu się to, gdyby nie był świetny pisarzem i gdyby
zabrakło mu równie świetnych pomysłów. Na szczęście miał wielką wyobraźnię –
miał, zmarł bowiem zaledwie półtora roku temu – a kultura popularna i świat
dookoła dostarczały mu bardzo wiele pożywki, jakże ważnej, kiedy uprawia się
ciężką literaturę satyryczną.
Wersja audio wykonana została w solidny, przyjemny
sposób. Lektor, Ireneusz Załóg, dobrze radzi sobie z tekstem i ma odpowiedni
głos oraz sposób czytania. Oczywiście przydałyby się jakieś drobne dodatki,
konkretne ozdobniki i efekty w tle, ale forma, w której nagranie zostało
przygotowane i tak sprawdza się bardzo dobrze. Poza tym Pratchetta przyjemnie
wchłania się w każdej wersji, bo jego pisarstwo to klasa sama w sobie. Dlatego
też nie pozostaje mi nic innego, jak polecić „Ciekawe czasy" 2Waszej
uwadze, szczególnie jeśli lubicie rozrywkę z wyższej półki, śmieszną, ale
traktującą o poważnych kwestiach, szaloną, lecz mądrą, oderwaną od ziemi, ale
jakże przy tym przyziemną. A na koniec, drodzy czytelnicy, chciałbym życzyć
Wam, żeby czasy, w których przyjdzie Wam żyć nie były ciekawe, za to niech będę
pełne książek tak ciekawych, jak ta.
Komentarze
Prześlij komentarz