MARVEL: ORIGINS
Są lepsze komiksy od tego, wiadomo. Ale czy ważniejsze? Czy bardziej klasyczne? Nie. dlatego „Początki Marvela: Lata
sześćdziesiąte” to jeden z takich komiksów, które poznać i posiadać powinien
każdy fan tego medium. I jedna z czterech tego typu kompilacji, jakie
znajdziecie w ramach kolekcji „WKKM” – pozostałe to „Początki Marvela: Lata
siedemdziesiąte”, „Marvel Horror” i „Co by było, gdyby…”, ale o nich innym
razem – i, podobnie jak pozostałe, nie do końca spełniona, bo z brakami, które
ciężko jest zrozumieć czy wytłumaczyć. Co nie zmienia faktu, że to i tak
absolutnie musisz to znać i musisz to mieć, może i ramotka, ale
nadal zgrabna i zacna, potrafiąca dostarczyć dobrej, nieskrępowanej niczym
rozrywki. No i przede wszystkim to kawał historii komiksu.
Czwórka odważnych leci w misję kosmiczną, by
skończyć napromieniowana i z supermocami. Pewien mężczyzna odkrywa sposób na
zmniejszenie się do rozmiaru mrówki, co doprowadzi do zagrożenia dla jego
życia, a potem pewna kobieta doświadcza tego samego. Naukowiec zostaje
napromieniowany podczas wybuchu bomby gamma, a nastolatek zostaje ugryziony
przez napromieniowanego pająka. Wynalazca zarabiający na przemyśle
zbrojeniowym, będzie musiał sam zmienić się w broń, jeśli będzie miał
przetrwać, a grupka nastolatków z mocami zjednoczy się za sprawą szkoły,
uczącej takich, jak oni, jak radzić sobie z ich darami. Wreszcie najwięksi
herosi zbiorą się w grupę, by powstrzymać wspólnego wroga, a potem jeszcze
odkryją, że legendarny bohater z czasów drugiej wojny światowej wcale nie
zginął, jak sądzono. A na koniec pewien oślepiony młody człowiek, który
odkrywa, że wypadek wyostrzył jego pozostałe zmysły, postanowi walczyć ze złem!
Czyli genezy, genezy i jeszcze raz genezy
superbohaterów Marvela. Fantastyczna czwórka, Hulk, Spider-Man, Avengers,
Daredevil czy X-Men. Niby wszystko, co najlepsze, najbardziej znane, co
tworzyło podwaliny i początki, ale… No właśnie, czegoś tu brakuje. A czego? A
no debiutu Thora. Co jest dziwne, bo raz, że postać jest jedną z
najważniejszych, dwa, że fabuła Avengers to jednak rzecz nakręcona przez wroga
Thora i ten odgrywa w tym wszystkim niebagatelną rolę. Już mniejsze znaczenie
mają tu chociażby Antman czy Wasp, a oni swoje genezy dostali, na początki
Thora zaś musieliśmy poczekać po wydaniu tego tomu jeszcze trzy lata, żeby w
ramach drugiej kolekcji, wydawca dorzucił jego debiut w albumie „Thor kontra
Ragnarok” (ale i ten mieliśmy z nowoczesnymi kolorami). I to zgrzyta, to boli,
kłuje w oczy. Bo ważne, a pożałowane i przez to tom jest niepełny…
… ale i tak robi robotę. Wiadomo, teraz mamy
kolekcję zbierającą po kolei klasyczne numery najważniejszych serii Marvela,
ale wtedy, niemal dekadę temu, to było najlepsze przedstawienie samych tych
ścisłych początków. I całkiem kompleksowe. Tak, to są ramotki, tak, zestarzały
się, tak w „X-Men” stan Lee miesza pojęcia i tak, te komiksy to dzieci swoich
czasów, więc są tak przesycone promieniowaniem, że aż dziw, że strony nie
świecą w ciemności. Ale ma to urok, fabuły są pomysłowe, podoba mi się w tym
wszystkim też to, że Stan Lee stawia nie tylko na akcję, ale i na pewien
realizm. Teraz się to zatraciło w Marvelu przez nagromadzenie wszelkich cudów i
wielkich wydarzeń, ale początki pokazywały nam, jak wyglądałby nasz świat i
nasza rzeczywistość, gdyby zaczęli pojawiać się w niej ludzie z mocami. Do tego
fajnie budowane jest tu uniwersum, w którym wszystko to się łączy, a
bohaterowie, trochę, jak z mydlanych oper, to jednak nie tylko herosi, ale
głównie ludzie, kochający, bojący się, mający swoje złe i dobre cechy.
Do tego fajne, ponadczasowe rysunki, dobre wydanie…
No fajna rzecz. Ze swoimi minusami, choć w „WKKM” bywały i dużo gorsze, jak choćby
to, w jaki sposób wydano „Spider-Mana” Millara, ale jednak sympatyczna.
Niektórych natłok tekstu i zagęszczenie akcji może zmęczyć, bo to jednak
komiksy, które się czyta, a nie tylko przerzuca strony, ledwie muskając
wzrokiem kolejne onomatopeje, a i trochę naiwne jest to wszystko. Ale ma w
sobie tę oldschoolową magię, której w takich rzeczach się szuka.
Komentarze
Prześlij komentarz