Amazing Spider-Man: Matters of Life and Death – Dan Slott, Fred Van Lente, Stefano Caselli, Marcos Martin, Humberto Ramos
W końcu twórcom się udało. Po pierwszym, jakże
przeciętnym tomie kolejnej odsłony „Amazing Spider-Mana”, czytelnicy mogli się
poczuć zniechęceni do opowieści. Jeśli jednak zdecydowali się sięgnąć po ten
album, będą bardzo zadowoleni, bo fabuła szybko zaczyna nabierać należytego
tempa, wagi i emocji. A że jednocześnie dochodzi tu do wielu ważnych dla serii
wydarzeń, których echa rozbrzmiewać będą przez kolejne sto pięćdziesiąt zeszytów,
jeśli nie więcej, każdy powinien poznać „Matters of Life and Death”.
Oto nadchodzi wielki dzień. John Jameson znów leci
w komos. Niestety Alistair Smythe nie śpi i postanawia wprowadzić w życie swój
plan zemsty, czyli zabicia bliskich burmistrza. Gdy insekty atakują, Spider-Man
podejmuje nierówną walkę na lecącej w kosmos rakiecie ze Scorpionem.
Tymczasem MJ zaczyna być zazdrosna o Petera i
Carlie. A jakby tego było mało na horyzoncie pojawia się Doc Ock. Nikt z nich
nie wie jeszcze, jak wielka tragedia wydarzy się już wkrótce…
Kolejny typowy zeszyt Pająka, nawet nowy rysownik
tego nie zmienił – takie wrażenie można odnieść po przeczytaniu otwierającego ten
tom numeru. Plus jest taki, że nie jest to zły zeszyt. Ma swoje pozytywy, ma
minusy, a do najlepszych Spiderów strasznie temu wszystkiemu daleko. Ale potem
zaczyna się robić ciekawiej i ciekawiej.
Jednakże finał opowieści o zemście nadrabia wszystkie
te niedociągnięcia. Po takiej nastawionej na akcji historii, opartej na
wtórnych zresztą motywach, można by oczekiwać tandetnego zwieńczenia, tymczasem
twórcy postanowili zaskoczyć nas, wstrząsnąć nami i im się to udaje. A jeszcze
mocniej podkreślają to w kolejnym rozdziale, gdzie scenariusz to już prawdziwa
rewelacja, warta polecenia każdemu.
A byłoby jeszcze lepiej gdyby rysownikiem było
ktoś, kto nie rysuje tak zachowawczo i słabo, jak Caselli czy Martin. Ich prostota
sprawdza się lepiej w opowieściach mocno klasycznych, zdystansowanych, a nie
tak emocjonalnych. Ale i tak radzą sobie dobrze.
W kolejnym zeszycie emocje nie opadają. Johnny
Storm, ludzka pochodnia, nie żyje. Spider-Man spotyka się z Reedem, Sue i
Benem, żeby powspominać i odkryć ostatnią wolę Johnnyego... Dodatkowo w tomie
czeka na nas powstanie nowego… Venoma!
W tych opowieściach ton nieco się zmienia, ale
jakość nie spada. Zeszyt o Stormie to rzecz głównie humorystyczna, ale też i
nie pozbawiona wzruszeń. In plus są tu różnorodne rysunki, sprawiające, że
całość ogląda się z chęcią, choć wśród nich znalazły się też i przeciętne
grafiki. A pojawienie się Venoma to kolejny jakże istotny moment dla serii.
I wreszcie mogę powiedzieć to z czystym sumieniem:
polecam. I to bardzo. „Amazing Spider-Man: Matters of Life and Death” to dowód
na to, że jeszcze można w serii opowiedzieć coś dobrego. I mimo akcji nie
obrażać inteligencji czytelników.
Komentarze
Prześlij komentarz