Django - Quentin Tarantino

Najnowszy film Tarantino to typowa dla niego opowieść o zemście i westernie. Typowy obraz, który wciąż i wciąż kręci na nowo, racząc nim co kilka lat kolejnych widzów. Bo czy jakiś z jego dotychczasowych filmów nie opowiadał o zemście (abstrahując od nowelki w "czterech pokojach")? Czy któryś z nich nie był tak naprawdę krwawym westernem ubranym w inne gatunkowo ubrania? Te4raz różnica jest tylko taka, że naprawdę dostajemy western. Reszta pozostała bez zmian i zachwyca. Ale po kolei.


Fabuła (oscarowa zresztą) jak zawsze u Tarantino jest prosta jak drut. Oto Dr. Schultz, niemiecki łowca głów, w poszukiwaniu kolejnych bandytów do uśmiercenia poznaje Django. Niewolnika, który zna ich twarze. W ten sposób zostają wspólnikami, a także podejmują się misji ratowania Broonhildy, ukochanej Django, z rąk brutalnego Candyego... Zaczyna się masakra.


Wszystko, jak widać jest więc po staremu. Dużo krwi (przesadnie, co jest taratinowską tradycją), dużo przemocy (czasem nieuzasadnionej, czyli jak zawsze), genialna muzyka (kradziona, tradycyjnie, z innych filmów, bo Tarantino z zasady kompozytorów nie zatrudnia), genialne dialogi i zdjęcia. I aktorstwo z oscarowym Waltzem na czele (choć moim zdaniem przyćmił go genialny DiCaprio). Razem łączy się to w najdłuższy film Quentina w karierze, ale i jeden z najlepszych zarazem. Choć właściwie to nieodpowiednie słowo. Bowiem Tarantino ma same genialne filmy (te, które reżyserował), jeśli nie liczyć słabej Jackie Brown. A "Django" wpasowuje się w tę bibliografię znakomicie.


Dla fanów Tarantino jest to więc rzecz absolutnie konieczna. A reszta? Kto lubi dobre kino, nie zawiedzie się. Nawet jeśli (tak jak ja) nie trawi westernów.


Co do książki, z którą jest film, to stanowi ciekawy przykład książeczki z informacjami zza kulis i ciekawostkami, ale nie jest to nic wielkiego. Ot kolejny podobny gadżet.


P.S. W kwestii dodatków, to otrzymujemy ich niewiele: kilkunastominutowy dokument o realizacji i śmierci członka ekipy, zwiastun soundtracka i zwiastun kolekcji filmów Tarantino. Trochę szkoda, ale przy takim filmie, kogo obchodzą dodatki?

Komentarze