The Ghost in the Shell - Masamune Shirow

Dziś sięgam po rzecz kultową, która ukazała się 10 lat temu wysiłkami wydawnictwa JPF po 12 latach od premiery oryginału. Rzecz, która dzięki filmowi stała się sławna na cały świat. The Ghost In The Shell.


Major Motoko Kusanagi pracuje w sekcji 9 Wydziału Bezpieczeństwa. Sekcja ta zajmuje się przede wszystkim ściganiem hakerów i przestępców cybernetycznych. Mamy bowiem rok 2029 i świat uległ zmianie. Ludzi stali się niemal cyborgami, a Sztuczna Inteligencja jest tworem, z którym żyjemy na co dzień. I w takich właśnie okolicznościach w życiu Motoko pojawia się tajemniczy cyberterrorysta Władca Marionetek. Postać, która wywróci życie pani major do góry nogami...


Cóż można powiedzieć o tej mandze, skoro chyba wszystko zostało już powiedziane? Szeroko omawiali ją bowiem nie tylko ludzie z branży  w pismach typu Kawaii ale też i tzw poważni krytycy tak literaccy jak i filmowi. Nie mniej jednak spróbuję wtrącić w to swoje trzy grosze.


Fabuła GitSa jaką przedstawiłem dwa akapity wyżej to jedynie krótki wycinek tego, co prezentuje nam autor. Postać zresztą ciekawa, bowiem nigdzie nie znajdziecie jego zdjęcia, a nazwisko Shirow Masamune to jedynie pseudonim artystyczny. Ale wracając do fabuły, to manga (licząca prawie 350str) złożona jest z 12 rozdziałów domkniętych prologiem i epilogiem i każdy prawie (poza 11 i 12, które wraz z epilogiem tworzą zamkniętą historię) opowiada o zupełnie innych przygodach sekcji 9. W każdej ścigają terrorystów i mierzą się z wielką polityką i najnowocześniejszą technologią. Gdzieś w trakcie pojawia się wspomniany Władca Marionetek i zaczyna powoli zmieniać wszystko.


Fabuła jest więc bardzo skomplikowana, okraszona technicznym żargonem i mnóstwem polityczno-ekonomicznych rozmów, które utrudniają lekturę. Chaos dodatkowo wprowadzają liczne komentarze autor na marginesach wyjaśniające szczegóły techniki, zachowań, nazw, własnych jego przemyśleń, streszczające akcję, której narysować się nie dało, a nawet polecające lektury! Są t komentarze ciekawe, nie przeczę, ale jednak zaburzają ciągłość lektury. Lektury zresztą bardzo wymagającej i trudnej, bowiem niczego nie mamy podanego wprost. Wszystko prawie - mówię o wyjaśnieniach - jest tu głównie sugerowane.


Do tego dochodzi też dużo filozofii (ale nie nachalnej, za co należą się brawa), autoparodii a także humoru (który niestety, ale dla przyzwyczajonych do jednolitości europejczyków, stanowi pewien dysonans).


Poza tym mamy też rysunki i kolor. W obu wypadkach nasuwa mi się tylko jedno słowo: cudowne. Z jednej strony rysunki są uproszczone i niechlujne, a z drugiej w tym właśnie tkwi ich siła. Są bowiem dynamiczne, szczegółowe i fascynujące wizją świata i bohaterów. Kolory zachwycają natomiast dopracowaniem i faktem, że 90% wykonane zostały farbami, przez co stają się prawdziwymi arcydziełami. Ich ocena to bez dwóch zdań 9/10.


I pozostała jeszcze kwestia polskiego wydania. Jak napisano jest to wersja DELUX i nie skłamano. Większy format od zwyczajowego, kolorowe strony (choć nie na kredzie), obwoluta i znakomite tłumaczenie z zachowaniem oryginalnych onomatopei (przypisy zamieszczono obok, ale niestety nie zawsze). Do tego cieszy również fakt, że dostajemy wersję pełną (to jest nie pozbawioną sen wręcz pornograficznych, które jednocześnie są dość ważne dla akcji). Po prostu cudo!


Kupować w ciemno, szczególnie że GitS nadal jest dostępny w sprzedaży.

Komentarze

  1. Uogólnię to wszystko,ale tych"dziwactw japońskich" nie potrafię czytać,ani tym bardziej oglądać,a znam maniaka,który nawet się uczy japońskiego,żeby oglądać w oryginale.
    Ale każdy lubi co innego,także przyjemnej lektury.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz