Kometa nad Doliną Muminków - Tove Jansson


Kiedyś, jako dziecko, uwielbiałem Muminki. Dobranockę, której żadnego z odcinków nigdy nie przegapiłem. Zbierałem też komiksy z ich przygodami, które zresztą do dziś leżą u mnie w regale, i to w jednym z nich pierwszy raz spotkałem się z Kometą... Była to oczywiście wersja komiksowa, ale sugestywnie mroczno narysowana i robiąca niezwykłe wrażenie. Atmosfera zagrożenia i magii była w nim wszechobecna jak w samym serialu i wręcz hipnotyzowała. Wkrótce potem zobaczyłem w kinie plakat z tym samym tytułem i tak Muminki stały się pierwszym filmem obejrzanym przeze mnie na dużym ekranie. Miałem więc do nich wielki sentyment, kiedy po latach sięgnąłem po książki,od których się zaczęło. A pierwszą z nich oczywiście stała się Kometa... i...


To, co muszę powiedzieć, to to, że nawet po latach, nawet w dorosłym życiu bajkowa historia o Muminkach nie tylko nie straciła swej siły rażenia, a wręcz zyskała jeszcze większą moc. Może to kwestia sentymentu, a może wielkiego talentu autorki (skłaniam się do tej drugiej opcji, bo styl jest tu lekki, wspaniały i absolutnie nie infantylny) ale od lektury nie można oderwać się ani na chwilę i czyta się ją z wypiekami na twarzy. I choć zna się już tę opowieść, choćby z kina, czy wierniejszej, komiksowej adaptacji, nie traci ona nic ze swego angażowania uwagi i emocji czytelnika. I nie da się jej podsumować inaczej jak jednym słowem: Genialna.


Polecam gorąco całym sercem. Nie tylko tym, którzy nie chcą ciągle dorosnąć, ale po prostu wszystkim. Może odkryją w sobie zapomniane dawno dziecko?

Komentarze

  1. Sam bym nie napisał lepiej ten recenzji,uwielbiam całą serię o przyjaznych trollach i polecam każdemu ;)
    Czytałem powtórkowo nawet niedawno ,choć już za starym może,ale dla mężczyzny pierwsze 40 lat dzieciństwa jest najtrudniejsze,więc jestem usprawiedliwiony.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz