Bob Marley. Nieopowiedziana historia króla reggae - Chris Salewicz


WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE


Są miejsca niepozorne, które odmieniają świat. Nie same w sobie, choć i tak się zdarza, ale przede wszystkim dając nam ludzi, którzy powodują wiatr niosący zmiany. Tak było w przypadku wioski Nine Miles położonej na lesistych wzgórzach Jamajki. To właśnie tam przyszedł na świat Nesta Robert Marley – niepozorny człowiek, który pokazać miał ludzkości, że wszystko może być dobrze. I choć nie żyje już od niemal 35 lat, jego zawsze aktualne przesłanie nadal rozbrzmiewa wokoło.


Pamiętam czas, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z reggae. Wcześniej nie szczególnie ciągnęło mnie do muzyki, słuchałem raczej tego, czego słuchali kumple, czyli mocnego rocka. I owszem, lubiłem te dźwięki, uwielbiałem też punk, nie mniej dopiero kiedy usłyszałem Indios Bravos, poczułem, że oto trafiłem na „swoją” muzykę. Na coś, co naprawdę gra mi w sercu i duszy, i czego słuchać mogę bez końca. Tak siłą rzeczy musiałem trafić też na muzykę ojca reggae. A teraz wreszcie ze szczegółami poznać mogłem jego życie i wszystko, co się z nim wiązało.


Biografia autorstwa człowieka o swojsko brzmiącym nazwisku, Chrisa Salewicza, to kawał świetnej, solidnej literatury faktu, równie dobrze napisanej, co wydanej. Czytelnik śledzi losy Boba Marleya od narodzin, po śmierć, śledzi też przemiany na Jamajce, jakie zachodziły w tym rajskim piekle od czasów jej odkrycia, a także poznaje szczegóły rastafariańskiej religii. Każdy z tych aspektów staje się jednak równie ciekawy, jak i główny wątek. Życie codzienne Jamajczyków, bieda, niewolnictwo, dążenie do wolności, wiara stanowiąca paradoksalną mieszankę chrześcijaństwa i pierwotnych kultów…


Co jednak odróżnia to opracowanie od większości innych, traktujących o legendarnym wokaliście, to fakt, że Salewicz spędził u boku Marleya (oraz na samej Jamajce) nieco czasu, co dało mu możliwość zaoferowania pewnej bliższej, bardziej źródłowej perspektywy. Poza tym autor, mimo całej jego fascynacji tematem, nie jest stronniczy więc i nie udziela odpowiedzi na liczne pytania. Bo kim jest sam Marley? Gdzie szukać prawdy o nim? Są tacy, którzy widzą w nim ucieleśnienie samego Chrystusa, są też tacy, którzy widzą jedynie prostego człowieka, którego miłość do ludzi i wolności, poruszyła, porusza i poruszać będzie serca milionów. Niezależnie jedna od tego, co Wy uważacie, warto poznać jego dzieje, opowieści o nim i legendy, warto wejść ten świat i choć przez chwilę poczuć się jak na koncercie człowieka, który zapoznał cały świat z muzyką i kulturą pokoju i szacunku, tolerancji i szczerości.


Polecam i życzę Wam byście – cytując słowa Marleya – nie musieli o nic martwić się, bo wszystko będzie dobrze.

Komentarze