Antresolka profesorka Nerwosolka - Tadeusz Baranowski

PRZECZYTAJ ZANIM UMRZESZ… ZE ŚMIECHU


Kiedy w roku 2011 ukazała się licząca niemal tysiąc stron książka „1001 Comics You Must Read Before You Die”, było to nie lada wydarzenie dla fanów komiksów. Możliwość sprawdzenia co się już przeczytało, skonfrontowania poglądów i poznania nowych dzieł stanowiła prawdziwą pokusę. Cóż takiego znalazło się wśród tych 1001 komiksów? Dzieła najróżniejsze, od oczywistych przełomowych hitów jak „Daredevil: Odrodzony” czy „Amazing Spider-Man: The Night Gwen Stacy Died”, przez rzeczy trudniejsze acz absolutnie wielkie „Strangers in Paradise”, „Torso” po legendarne mangi, jak „Akira” czy „Dragon Ball”. Ale, co najważniejsze dla nas, Polaków, znalazło się tam także miejsce dla dwóch rodzimych albumów – „Achtun Zelig!” i „Antresolki profesorka Nerwosolka”! I ten ostatni wznowiło niedawno wydawnictwo Ongrys w edycji, na jaką w pełni zasłużyła ta historia.


Jej bohaterami są Profesor Nerwosolek, człek natury wynalazcy i zachowania skrajnego ekscentryka, i Entomologia Motylkowska, jego niezbyt rozgarnięta, acz sympatyczna asystentka. Jak na szalonego geniusza przystało, dnia pewnego Nerwosolek porywa się na niezwykłą wyprawę. Do Koluszek? Niestety nie, dalej nawet – w same odmęty kosmosu! Nim jednak uda im się wystartować, głos ze studni należący do zamieszkującego go E. U. Geniusza. Za jego przewodem Nerwosolek i Entomologia wyruszają do wnętrza Ziemi. A może bardziej adekwatnie byłoby rzec – do wnętrza komiksu. I samego jądra absurdalnego humoru!


Baranowski to człowiek legenda. Niejedno pokolenie wychowało się już na jego komiksach i niejedno pokolenie jeszcze się wychowa. Nie znaczy to jednak, że jego prace są pracami stricte dla dzieci. Nic bardziej mylnego. I nie mam tu wcale na myśli jego dorosłych albumów, jak „Porady praktycznego pana”. „Antresolka…” i niemal wszystkie inne komiks, jakie wyszły spod jego ręki nadają się dla każdego i przedstawiciele każdej grupy wiekowej odnajdą w nich inne, przemawiające do nich właśnie rzeczy. Przekraczający granice absurdu i logiki humor, inteligentne zabawy słowne i szalony scenariusz. Tu każdy z trzech rozdziałów, jakie składają się na liczący ponad sto stron album, to zamknięta opowieść, ale także i poszczególne strony traktować można jako oddzielne, zabawne opowiastki, które potrafią rozbroić do łez.


Świetna jest także strona graficzna. Rozpoznawalne na pierwszy rzut oka rysunki, obłe kształty, mnogość szczegółów przy zachowaniu prostoty i świetne barwy składają się na przyjemny dla oka, budzący sentyment obraz całości. Olschoolowy, kultowy… W nowym, starannym wydaniu, na świetnym papierze, w twardej oprawie i z mocą dodatków, dzięki którym dowiedzieć się możemy m.in. o kulisach powstawania filmu na podstawie „Podróży smokiem diplodokiem” Baranowskiego, komiks ten nabiera jakości, jaka mu się absolutnie należy. Nie znacie go jeszcze? Sięgnijcie koniecznie, nie znać po prostu nie wypada.

Komentarze